piątek, 20 listopada 2015

Epilog

„Każdy związek jest podróżą,
 a podróż bez ryzyka nie istnieje,
 najlepsze co możemy zrobić,
 to znaleźć sobie towarzysza,
 z którym chciałoby się ją odbyć.”
Dwa lata później…
Stoję przed drzwiami. Tak stoję, co prawda wsparta na czyimś ramieniu ale stoję. Serce wali mi jak młotem ale jestem szczęśliwa. Nie liczy się teraz nic oprócz tego, żeby przebyć dystans około dwudziestu metrów. No i mam pomoc mężczyzny, który cały czas mocno trzyma mnie pod ramię dbając aby nic mi się nie stało. Czego nauczyłam się w ostatnim czasie? Tego że warto wybaczać. Choć może być to trudne, ba, właśnie takie jest, to warto. Bo czasem dzięki temu w naszym życiu zachodzą takie zmiany o jakich nigdy byśmy nie marzyli. Spełniają się marzenia. Ile razy oglądając łzawy film i cichutko szlochając myślałam, że takie rzeczy dzieją się tylko w filmach. Ile razy marzyłam, żeby stać się bohaterką filmu tylko na ten jeden moment. Na tą jedną chwilę, poczuć się jak księżniczka spotykająca swojego księcia. Poczuć te motylki w brzuchu o których tyle się mówi. Spojrzeć w czyjeś oczy i zobaczyć w nich swoje odbicie. Zatonąć w tych upragnionych tęczówkach. Spleść palce z palcami tej drugiej osoby. Osoby, bez której nie można już wyobrazić sobie dalszego życia. Wiedząc, że bez niego to już nie życie, to tylko marna egzystencja. Wybaczyć… czasami tak niewiele, a czasami tak wiele. Co można wybaczyć? Zdradę? Oszustwa? Tak, to właśnie można wybaczyć, nie mówię oczywiście, że jest to łatwe… A czy można wybaczyć komuś, kogo przez wiele lat obwiniało się o zniszczenie życia? Czy można o tym najzwyczajniej zapomnieć? Nie… ale można spróbować to naprawić. Bo właśnie wtedy, nie rozpamiętując przeszłości można skupić się na teraźniejszości. Ja wybaczając zyskałam wiele. Kto wie czy nie całe życie. Tak właśnie czuję się w tej chwili. Czuję jakbym zaczynała coś zupełnie nowego. Piękniejszego i szczęśliwszego. Dla mnie wybaczenie stało się kluczem do szczęścia. Właśnie teraz zaczyna się moja bajka. Jaki będzie koniec? Tego nie wie nikt, ale choć ktoś może mi mówić, że ten dzień jest końcem, ja wiem, że jest początkiem. Dlaczego? Bo nie rozpamiętuję przeszłości. Bo żyję teraźniejszością. I jeżeli tylko mogę, staram się aby wokół mnie były tylko te wybrane osoby….
Tak więc wracając do chwili obecnej… stoję. I czekam. Czekam na sygnał. Mam na sobie białą długą sukienkę. Żadnych szpilek, ledwo idę w normalnych trampkach, które skutecznie ukrywa moja kreacja. W prawej ręce trzymam kule, której tak bardzo nie chciałam tu dziś brać ale w końcu ustąpiłam. Lewą trzymam ramie mężczyzny po czterdziestce. Odwracam się i widzę, że on także mi się przygląda. Widzę niebieskie tęczówki, takie same jak moje. I choć kiedyś nie potrafiłabym sobie wyobrazić tej chwili, teraz właśnie stoję w drzwiach kościoła a obok mnie stoi mój tata.
- Już czas, córeczko.
Skinęłam głową i ruszyliśmy. Pomału. Powiedziałabym, że idę jak kaleka ale jestem kaleką. Jeszcze. Ale już w coraz mniejszym stopniu. To już się nie liczy bo widzę jego. Jestem daleko ale już widzę, jego szeroki uśmiech. Po drodze mijam mnóstwo ludzi, którzy są wpatrzeni właśnie we mnie. Ale ja w drugiej ławce dostrzegam tę osobę, której szukam. Jest uśmiechnięty. Też jest szczęśliwy, tak samo jak ja. Mój przyjaciel. Na dobre i na złe. Chyba nie wspomniałam, że to także poniekąd moja zasługa, że on jest teraz szczęśliwy? Bo dzięki mnie poznał dziewczynę, którą widzę teraz u jego boku. Widzę jej promienny uśmiech i robi mi się ciepło na sercu. Carina. Może właśnie dlatego, musiałam wylądować w Austrii? Dlatego aby on mógł tam poznać ją… Gdy wreszcie jesteśmy u celu, u mojego boku ojca zastępuje Stefan. Czy mówiłam, że wcześniej serce waliło mi jak młotem? W takim razie co działo się ze mną teraz? Choć chcę zapamiętać tę chwilę z najdrobniejszymi szczegółami, to wiem, że przez stres tak się nie stanie.

„Przez wszystkie te tysiąclecia ludziom nie udało się rozgryźć zagadki, jaką jest miłość. Na ile jest sprawą ciała, a na ile umysłu? Ile w niej przypadku, a ile przeznaczenia? Dlaczego związki doskonałe się rozpadają, a te pozornie niemożliwe trwają w najlepsze? Ludzie nie znaleźli odpowiedzi na te pytania i ja też ich nie znam. Miłość po prostu jest, albo jej nie ma.”

______________________________________
No i nadszedł koniec. Długo myślałam o końcu tej historii ale gdy nadszedł ten moment trudno było mi dodać epilog. Mimo wszystko zżyłam się z bohaterami i z Wami! Chciałabym podziękować tym, którzy wytrzymali tu ze mną do końca, należą Wam się wielkie podziękowania <3 Tak jak już kiedyś wspominałam z końcem tego opowiadania zacznie się nowe. Za tydzień tutaj pojawi się prolog :) 
Dziękuję Wam jeszcze raz z całego serca! 

7 komentarzy:

  1. Ooooooo <3
    Cudowny! Aż przykro, że to już koniec, to jedno z najlepszych opowiadań jakie czytałam, a ten epilog... <3 Cudowny!
    Tak strasznie się cieszę, że wszystko się ułożyło :) I to jak!
    Brak mi słów, żeby wyrazić to jak świetnie piszesz.
    Już nie mogę się doczekać nowego opowiadania! Możesz być pewna, że jedną czytelniczkę masz na 100% ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Melduję się :) I aż ciężko mi uwierzyć, że po raz ostatni...
    Pomimo tego, że rozdziały pojawiały się u ciebie z dość sporymi przerwami czasowymi, to warto było na nie czekać, wiesz? :) Stworzyłaś naprawdę fajną, sympatyczną historię, z równie sympatycznymi bohaterami. Fakt, też się z nimi zżyłam, szczególnie z naszą Agatą, bo ciekawa z niej dziewczyna.
    A epilog? Cóż, jest cudowny! Chyba lepszy nie mógł być. Udał ci się w stu dziesięciu procentach.
    Hmm... kurczę, strasznie nie lubię pożegnań... Ale wszystko co dobre, kiedyś musi się skończyć. Chciałabym ci kochana podziękować za całokształt, za całe opowiadanie, no i przede wszystkim za to, że znalazłaś czas, aby je pisać i abyśmy mogły je czytać. Dziękuję ♥
    Do zobaczenia oczywiście na nowym blogu. Ja na pewno będę ♥
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj, Kochana... ;*
    Tak bardzo smuci mnie, że to epilog. Niby wiem, że wszystko ma swój początek i koniec, ale nadal ciężko jest się z tym pogodzić.
    Ech, byłam z Tobą długi czas, byłam z tym opowiadaniem, a teraz koniec... Definitywny. Fala smutku porwała mnie...
    Jednakże, niczego nie żałuję. Podarowałaś mi piękne chwile, wraz z tym wyjątkowym opowiadaniem, które na wieki pozostanie w moim sercu. ♥
    Zakończyłaś przepięknie. Przynajmniej mnie taki koniec jak najbardziej odpowiada i jest najcudowniejszym zwięczeniem całego opowiadania. Cudo, cudo, cudo... ♥
    Dziękuję Ci za wszystko, moja droga. Dosłownie za wszystko. ♥
    Czekam na prolog na Twym kolejnym blogiem, na którego pojawienie się, nie mogę się doczekać.
    Do zobaczenia! ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Oooo kochana :*
    Ten epilog jest cudowny w każdym detalu. Myślałam, że będzie ona tak samo napisany jak każdy. Ale Ty po prostu przebilas sama siebie i wszystkich. Jestem niewyobrażalnie z Ciebie dumna. Bo napisałaś coś, co na pewno zapamiętam na całe życie. Wyrazilas w nim tyle emocji. Pozytywnych oczywiście. Udowodnilas nie tylko innym, ale takze sobie, ze masz duzy talent. I oby tak dalej. Nie wiem, co jeszcze mogę napisać ;)
    Na pewno wpadnę na twoje drugie opowiadanie. Mam cichutka nadzieję, ze będzie ono tak wspaniałe jak te.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  5. I co już? Koniec? Nie będzie nic więcej...
    Szkoda. Ja też zżyłam się z naszymi bohaterami...
    Jestem szczęśliwa czytając powyższe zakończenie. :)
    Nasza bohaterka chodzi! Chodzi i idzie do ślubu!
    Nasz bohater odnalazł swoją miłość, wspierał ją.
    Oboje są szczęśliwi! ^^
    I takiego zakończenia chciałam. Szczęśliwego. ;)
    Ale to właśnie to... zakończenie. ;(( Jestem smutna... Ale i szczęśliwa.
    Dziękuję! Bardzo dziękuję za wszystko. Za emocje. Za bohaterów. Za tę historię. ZA WSZYSTKO!❤
    Na pewno będę czytała nowe opowiadanie, bo kocham Twoją twórczość. ❤
    Do zobaczenia! :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Już jestem!
    Bardzo przepraszam za brak komentarzy pod ostatnimi rozdziałami, jak i tak ogromne opóźnienie. Mam nadzieję, że mi wybaczysz.
    Jeśli chodzi o rozdział, a właściwe epilog, to uważam, że wyszedł Ci cudownie! Tak jak pozostałe rozdziały pisane przez Ciebie.
    Jest mi ogromnie smutno z powodu, iż jest to już koniec tej wspaniałej historii, ale za to jest pocieszenie, bo zaczynasz coś nowego i wiedz, że będziesz miała kolejną czytelniczkę.
    Z niecierpliwością wyczekuje prologu na nowym blogu i dużo weny życzę.
    Całuski. ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Wow, tylko tyle mogę powiedzieć. Epilog jest fantastyczny, zresztą jak całe opowiadanie. Przeczytałam je dopiero teraz(był tak wciągające że pochłonęłam go od razu w całości:D). Odniosłam wrażenie, że każdy kolejny rozdział był lepszy od poprzedniego i gorszy od następnego. Na przestrzeni całego dzieła zrobiłaś duże postępy w stylu. Jedno z lepszych opowiadań(jest tu wszystko czego potrzebuję: Maciej Kot, Stefan Kraft, góry, Austria, Zakopane... czego chcieć więcej?) Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo weny

    OdpowiedzUsuń