środa, 2 września 2015

Rozdział 17

"Przez wszystkie te tysiąclecia ludziom nie udało się rozgryźć zagadki, jaką jest miłość.
Na ile jest sprawą ciała, a na ile umysłu?
Ile w niej przypadku, a ile przeznaczenia?
Dlaczego związki doskonałe się rozpadają, a te pozornie niemożliwe trwają w najlepsze?
Ludzie nie znaleźli odpowiedzi na te pytania i ja też ich nie znam.
Miłość po prostu jest albo jej nie ma."

Austria. Czyli to miał być mój nowy dom na najbliższe miesiące. Przynajmniej wystrój wnętrz bardziej przypadł mi do gustu. Było nowocześniej niż w Polsce a szczególnie podobały mi się drewniane motywy. Można by stwierdzić, że wszystko zmieniło się na lepsze bo sama czułam podczas ćwiczeń z rehabilitantem, że może coś z tego wyjść, co prawda czucia nie odzyskałam nadal jednak wszyscy powtarzali mi, że jest to kwestia czasu. W przerwie między zajęciami nudziłam się koszmarnie, w sali leżałam z jeszcze jedną dziewczyną jednak raczej trudno było nam się porozumiewać gdyż angielski nie był jej mocną stroną. Dowiedziałam się tylko, że ma na imię Carina i leży tu z podobnego powodu jak ja. Nie mogła chodzić jednak u niej nie było to aż tak poważne jak u mnie. Nie straciła czucia a rehabilitacje już pokazały efekty. Z pomocą kul potrafiła przejść kilka kroków lecz wciąż było to dla niej bardzo męczące. Gdy obudziłam się rano drugiego dnia pobytu na szafce przy moim łóżku zobaczyłam bukiet ślicznych żółtych tulipanów w wazonie. Nie trudno było mi zgadnąć od kogo są jednak wydawało mi się dziwne aby pojawił się tutaj w nocy, gdy spałam. Choć może bał się jak zareaguję, wtedy stwierdziłam, że się do niego odezwę, ale jeszcze nie teraz. Zastanawiało mnie tylko dlaczego nie jest na wyjeździe… a może kwiaty wcale nie były od niego? Tak czy siak pierwszą rzeczą jaką musiałam zrobić to obejrzeć konkurs. Nie wiedziałam czemu Maciek mnie o to pytał jednak sądziłam, że wszystko wyjaśni się kiedy obejrzę sobotni konkurs w Lahti. Miałam więc do przeczekania cały długi dzień…

***
Zawody miały się rozpocząć za godzinę a ja właśnie rozpoczynałam kolejną partię ćwiczeń. Jak wcześniej sprawdziłam pół godziny przed konkursem miało rozpocząć się studio, z którego zawsze można było wiele się dowiedzieć, szczególnie jeżeli nie było się ostatnio na bieżąco. Znalazłam również transmisję w Internecie po polsku co zdecydowanie pomogłoby mi w zrozumieniu komentatorów. Nie chciałam aby rehabilitant pomyślał, że ćwiczenia są dla mnie mniej ważne jednak musiał zrozumieć, że zżerała mnie ciekawość. Kiedyś nigdy nie pozwoliłabym sobie na pominięcie jakichkolwiek zawodów a co dopiero kilku z rzędu. Musiałam dowiedzieć się co się dzieje. Ku mojemu zaskoczeniu na moją prośbę zareagował pozytywnie i zostałam zwolniona punktualnie. Gdy włączyłam laptopa poczułam to typowe napięcie i słuchałam komentatorów chłonąc każde słowo. Gdy wreszcie dotarli do składów ekip, gdyż był to konkurs drużynowy, interesowały mnie tylko dwa. Polski i austriacki. Stoch, Kubacki, Murańka i Kot. To znaczyło, że Kruczek nie był aż tak zły na Maćka oraz to, że chłopak jakoś sobie radził. Ucieszyło mnie to, nie chciałam być winna jakichkolwiek nieprzyjemności jakie mógł mieć z mojego powodu.
- Teraz zajmijmy się zawodnikami z Austrii – kontynuował – zapewne wszystkich dziwi kolejna nieobecność Stefana Krafta. Po pierwszej połowie sezonu nikt nie spodziewałby się, że zabraknie go w aż tylu konkursach. Co najciekawsze nikt nie wie, dlaczego młody Austriak opuszcza zawody w Finlandii tak samo jak i poprzednie w Norwegii. Po jego ostatnich niepowodzeniach jest to już drugi weekend bez niego, skład Austrii przedstawia się natomiast w następujący sposób Gregor Schlierenzauer, którego ostatnio mamy przyjemność oglądać bardzo dobre starty. Michael Hayboeck także nie spadający poniżej drugiej dziesiątki. Thomas Diethart, który po ostatnim konkursie, który zakończył po pierwszej serii dzisiejsze treningi zdecydowanie może zaliczyć do udanych, gdyż uplasował się na siódmej pozycji. Ostatnim członkiem dzisiejszej drużyny jest młody Manuel Poppinger… - kolejne słowa przestały mieć dla mnie znaczenie. Nie startował. ZNOWU. Nikt nie wie dlaczego. Czyżbym ja miała wiedzieć dlaczego? Nie… to nie możliwe, żeby z tego powodu aż tak się obniżył. Sam zrezygnował czy jego skoki były na tyle słabe, że Kuttin nie widział dla niego miejsca? W mojej głowie nagle zaczęło się zbierać zbyt dużo pytań. Miałam do niego zadzwonić? Tak po prostu? Teraz? Nie… nie mogłam… a może? Już chciałam sięgać po telefon jednak przypomniałam sobie o nadal nie przeczytanym liście. Może z niego dowiem się czegoś więcej… Dla mojej wygody torbę miałam położoną przy samym łóżku, wyjęłam z niej kopertę i rozerwałam ją wyciągając kartkę.
Droga Agato,
Przepraszam. To jedyne co mogę Ci napisać. Nie odbierasz telefonów, nie odpisujesz na sms-y a bałem się przyjechać. Bałem się i boję nadal spojrzeć Ci w oczy. To co ostatnio się wydarzyło to tylko i wyłącznie moja wina i wierz mi, nigdy sobie tego nie wybaczę. To nie powinno mieć miejsca. Wiem, że przepraszam nie wystarczy ale proszę, daj mi szansę. Szansę wytłumaczenia się. Najchętniej siedziałbym przy Tobie całymi dniami i nocami ale wie, że nie mogę. Nie miałem okazji powiedzieć Ci tego osobiście. Kocham Cię. Kocham Cię z całego serca. Zawiodłem Cię ale więcej tego nie zrobię, przysięgam. Zawaliłem nie pierwszy raz. Nie mogłem być z Tobą w ważnych dla Ciebie chwilach bo za bardzo się bałem. Nawet nie wiesz jak bolało mnie to wszystko co się wydarzyło. Nie mogę sobie wybaczyć, że przeze mnie cierpisz. Że przeze mnie Twoje życie zostało zagrożone. Że przeze mnie… możesz nigdy nie wstać z tego cholernego wózka. Gdybym tylko mógł oddałbym Ci moje zdrowie, żebyś tylko nie musiała przez to wszystko przechodzić. Jeżeli zechcesz dać mi szansę obiecuję, że jej nie zmarnuję. Jeżeli nie, proszę, gdybyś dowiedziała się, że ze mną coś nie tak, nigdy się nie wiń. Za nic…
Wyobraź sobie teraz, że trzymam w dłoniach Twoją rękę, że ściskam ją i przekazuję Ci całą moją miłość, wyobraź sobie jak patrzę Ci w oczy, w oczy, które śnią mi się każdej nocy.
Przepraszam…
Twój Stefan
Gdy skończyłam czytać moja ręka zaczęła się trząść a moje serce zaczęło walić jak szalone, pod listem widniało jeszcze jedno zdanie… cytat.
 „Gdybyś kiedy we śnie poczuła, że oczy moje już nie patrzą na Ciebie z miłością, wiedz, żem żyć przestał.”
Nie wiedziałam co mam myśleć, sama już nie wiedziałam co czułam. Spojrzałam w okno i wpatrywałam się przez chwilę w tańczące płatki śniegu. Zdawałam sobie sprawę, że musiałam wyglądać jak zahipnotyzowana. Patrzyłam w okno i myślałam tylko o tym, że on, autor tego listu, który ciągle trzymałam w dłoni, gdzieś tam jest. Wtedy wiedziałam, wiedziałam, że nie mam już innego wyjścia. Nie mogę dalej krzywdzić i jego i siebie samej. Wiedziałam, że muszę coś zrobić. Wiedziałam, że muszę mu wybaczyć bo… bo go kocham. Tak. Kocham go. Absolutnie i nieodwołalnie. Wtedy przypomniałam sobie o tym co kiedyś sobie obiecałam. Żadnych drugich szans. Wiedziałam, że jeżeli ktoś zrani mnie raz, zrobi to ponownie. Jednak Stefan był inny. Wiedziałam o tym. On zasługiwał na drugą szansę. On jeden.
Zawody trwały w najlepsze a do mnie nawet nie docierało co działo się na skoczni. Gdy wyrwałam się z zamyślenia akurat miał skakać Maciek. Szybko ścisnęłam kciuki wypuszczając z dłoni list. Patrzyłam i chciałam, żeby jego skok zmienił wszystko. Dzięki szybkiej relacji komentatora zorientowałam się, że jeżeli Nasz Kocur skoczy daleko możemy wyprzedzić Austriaków i skończyć na trzecim miejscu. Gdy leciał wszyscy wiedzieli, że to będzie dobry skok. I choć wydawało mi się, że trochę zawahał się przed lądowaniem, wszystko poszło dobrze i gdy tylko wylądował po jego reakcji było widać, że jest z siebie zadowolony. Teraz czekaliśmy tylko na noty sędziów i punkty za wiatr. On zobaczył je szybciej niż ja i wiedziałam, że wskoczyliśmy na podium. Brawo Maciuś. Na najwyższym stopniu stanęli niedoścignieni dzisiaj Niemcy, za nimi Norwedzy a na najniższym stopniu oczywiście Polacy. Widząc ich uśmiechy od razu zrobiło mi się ciepło na sercu a na mojej twarzy wymalował się szeroki uśmiech. Do sali weszła pielęgniarka z jedzeniem i zapytaniem czy czegoś nie potrzebuję. To jeszcze jedna rzecz, która podobała mi się w Austrii. Jedzenie! Było zjadliwe! A nawet dobre! Po odczekaniu jeszcze chwili musiałam zadzwonić do przyjaciela z gratulacjami.
-Halo?
- Gratuluję! – usłyszałam jak śmieje się do słuchawki.
- Oglądałaś?
-Oczywiście!
- Wiedziałem, że oglądasz więc musiałem się postarać.
- To zdecydowanie muszę wrócić do oglądania – powiedziałam ze śmiechem.
- Oj musisz. Lepiej opowiadaj co u ciebie!
- Co mam mówić? Nie mam tutaj nawet z kim pogadać… ale za to jedzenie wynagradza wszystko! – usłyszałam jak parsknął śmiechem.
- No to faktycznie jest się z czego cieszyć!
- A żebyś wiedział.
- Muszę lecieć bo chłopaki mnie wołają. No wiesz… musze porozdawać trochę autografów – zaśmiał się.
- Hahaha, powodzenia! I pogratuluj reszcie! Świetnie się spisali!
- Jasne pogratuluję. I już dziękuję w ich imieniu – wtedy przypomniałam sobie o jednej ważnej sprawie.
- Maciek?! – bałam się, że już się rozłączy ale usłyszał.
- Hmm?
- Dlatego miałam oglądać konkurs? Dlatego, że nie było go tam?
- Uznałem, że powinnaś wiedzieć.
- Dzięki.
- Nie ma sprawy. Do usłyszenia! Zadzwonię jutro!
- Jasne, buziaki!
Miło było usłyszeć ten pełen radości głos. Co by się nie działo, nigdy nie mogę stracić takiego przyjaciela.
Włączyłam kolejny odcinek „Doktora Housa” i zaczęłam jeść kolację. Gdy odwróciłam na chwilę głowę, mój wzrok padł na kwiaty, które niestety trochę już oklapły. Momentalnie pomyślałam o Stefanie i postanowiłam, że zadzwonię do niego jutro.

***
Usłyszałam huk i od razu otworzyłam oczy unosząc gwałtownie głowę. W ciemności widziałam niewiele jednak od razu dostrzegłam zarys ludzkiej sylwetki. Do mojego zaspanego mózgu niewiele docierało i gdy już miałam zamiar krzyknąć, postać zatkała mi usta dłonią i włączyła lampkę  znajdująca się przy moim łóżku. W jednej chwili pomieszczenie zalała fala światła a ja szybko dostrzegłam dziwność zaistniałej sytuacji. Przede mną stał nie kto inny jak Stefan z lekko przestraszoną miną. Na podłodze leżało przewrócone krzesło. Wazon z tulipanami był przewrócony a na podłodze leżały nowe kwiaty. Spojrzałam na niego pytająco i ręką wskazałam mu na jego własną dłoń, dając mu do zrozumienia, że nie będę krzyczeć i może mnie puścić. Z łóżka obok spoglądała na nas zdziwiona Carina a ja tylko skinęłam jej głową na znak, że wszystko jest w porządku, na co dziewczyna niepewnie ponownie położyła głowę na poduszce. Mój wzrok wrócił do Austriaka, który momentalnie bez słowa zaczął wszystko sprzątać. Krzesło wróciło na swoje miejsce, woda z wazonu została wytarta a zastąpiła ją nowa czysta, do której został wstawiony nowy bukiet.
- Wiedziałam, że to ty – powiedziałam, wskazując głową w kierunku roślin.
- Na to liczyłem.
- Więc czemu przychodzisz w nocy?
- Bo nie wiedziałem jak zareagujesz. Bałem się… - odwróciłam wzrok i zaczęłam spokojniej już oddychać – i chyba słusznie. Widzę, że nie chcesz ze mną rozmawiać… - skierował się ku drzwiom.
- I tyle? – powiedziałam gdy prawie chwycił już za klamkę. Odwrócił się i spojrzał na mnie – i tyle? Przychodzisz tu z kwiatkami a gdy wreszcie możemy porozmawiać wychodzisz?
- Jeżeli tylko widzisz cień szansy na to, że mogłabyś mi wybaczyć to powiedz.
- Chodź tu – widać było, że trochę się zdziwił ale posłusznie podszedł do mojego łóżka – cień szansy powiadasz? – wiedziałam, że nie mogę się uśmiechnąć a wymagało to ode mnie wielkiej siły.
- Tylko cień. Poczekam. Będę się starał i… zrobię wszystko – pochylił się odrobinę nade mną.
- A co zrobisz jak powiem, że już ci wybaczyłam? – widziałam jak jego źrenice się poszerzają, był tak blisko.
- Nie uwierzę. Skrzywdziłem cię…
- Ale wiem, że więcej tego nie zrobisz – uniosłam się na łokciach i pocałowałam go. Tak długo czekałam, żeby znów poczuć jego gorące wargi na moich. Odsunęłam się od niego ale tylko tak, żeby spojrzeć mu dokładnie w oczy. Dzieliły nas może trzy centymetry i mogłam bez problemu czuć jego przyspieszony oddech na mojej skórze. Tym razem to on złączył nasze usta w pocałunku a ja rozchyliłam usta. Jedną rękę wplotłam w jego gęste włosy a drugą trzymałam mu na karku. On zaś pomógł mi podnieść się do pozycji siedzącej i jedną ręką trzymał mnie za głowę zaś drugą wodził po mojej talii podczas gdy nasze języki zgrały się jak nigdy dotąd. Po chwili, która dla mnie mogłaby się nie kończyć oderwaliśmy się od siebie.
- Jesteś pewna, że chcesz mi wybaczyć?
- Jak nigdy – powiedziałam, wtulając głowę w jego tors. Wiedziałam, że podjęłam słuszną decyzję. Czułam to. 
____________________________________
Przepraszam Was bardzo za kolejne opóźnienie ale przez ostatni tydzień byłam pozbawiona internetu i dopiero dzisiaj go odzyskałam tak więc zjawiam się z nowym rozdziałem :) Wszystkie zaległości na Waszych blogach oczywiście nadrobię w najbliższym czasie ;)
Mam nadzieję, że da się to czytać... 
Jak tam początek szkoły? Mi oczywiście na każdym kroku nauczyciele przypominają o zbliżającej się maturze... tak zostało mi 8 miesięcy...
Jak zwykle proszę Was o komentarze... choćby miało być to jedno słowo, będzie to dla mnie znak, że to czytacie :) 
Pozdrawiam! I powodzenia w nowym roku szkolnym ;*