poniedziałek, 27 lipca 2015

Rozdział 14

"Istnieją zbrodnie, za które nikt nie ponosi odpowiedzialności karnej, ani żadnej innej. Małe, drobne, niedostrzegalne przez większość, zbrodnie, w których morduje się zaufanie, wiarę w ludzi…"
Na miejsce przyjechaliśmy przed godziną siedemnastą. Siedziałam jeszcze w samochodzie z Maćkiem i dyskutowaliśmy o tym czy kierowcą, który jechał przed chwilą przed nami była kobieta czy mężczyzna.
- To oczywiste, że była to baba! Żaden facet nie jechałby tak wolno! – mówił zirytowany.
- Zdziwiłbyś się! Niejedna kobieta okazałaby się lepszym kierowcą niż facet!
Wymieniliśmy jeszcze kilka zdań na ten temat i zaczęliśmy się śmiać. Wysiadając z pojazdu nadal się przekomarzaliśmy a ja dostrzegłam siedzących – zapewne przed naszym wynajętym domkiem – Austriaków. Stefan, Gregor i Michael zawzięcie o czym dyskutowali. Uśmiechnęłam się i pomachałam lecz z premedytacją nie patrzyłam centralnie na tego pierwszego. Podeszłam do nich i przytuliłam najpierw Michiego, następnie Gregora, po czym ostentacyjnie ominęłam Stefana i krzycząc głośne „Kubaaa!” podbiegłam by przywitać się z Kotem, który właśnie wyszedł z domku. Po chwili podszedł do nas Kraft a Kuba usunął się i poszedł przywitać się z bratem.
- Musimy porozmawiać.
- Brawo Einsteinie – powiedziałam kąśliwie. Lecz w tej chwili zobaczyłam, parkującego Kamila. Z auta wyłonił się on i Ewa – ale nie teraz. Idę się przywitać.
Celowo odwlekałam tę rozmowę. Nie chciałam jej. Może nie tyle „nie chciałam” ile bałam się tego co mi powie. Do głowy przychodziły mi różne wizje, dlaczego mnie wystawił, jednak co nowsza tym głupsza i bardziej niedorzeczna od poprzedniej. Poza tym chciałam, żeby zobaczył jak to jest jak ktoś nie ma dla niego czasu. Może było to i głupie ale tylko to przychodziło mi do głowy w tamtym momencie. Podeszłam do Stochów i przywitałam się. Gdy się odwróciłam, Stefan odchodził już w nieznanym mi kierunku. Zaraz koło nas pojawił się Michael, który także przywitał się z nowo przybyłymi i podążył tam gdzie przed chwilą udał się jego przyjaciel. Następny pojawił się koło nas Gregor i już chciał udać się tam gdzie poprzednicy lecz zdążyłam chwycić go za ramię.
- Stój – odwrócił się do mnie zdezorientowany.
- Z tym, że ja… muszę… - i wskazywał na kierunek gdzie uprzednio kierowali się Michi i Stefan.
- Poradzą sobie chwilę bez ciebie. Chodź, na chwilę – i pociągnęłam go za ramię w stronę pobliskiej ławki. Nie wiedziałam co mną kierowało. Gdy usiedliśmy wznowiłam rozmowę – Co jest grane?
- Nie wiem o czym mówisz – stwierdził z miną niewiniątka.
- Gregor? Przecież wiem, że wiesz o co chodzi.
- Myślę, że powinnaś wyjaśnić sobie to wszystko ze Stefanem.
- To chociaż jakoś mnie naprowadź. Żebym mogła się jakoś przygotować na tę rozmowę.
- Agata… nie mogę. Nawet nie wiesz jak bardzo bym chciał, ale Stefan to mój przyjaciel. Powiem Ci jedno. Chcesz, żeby ten wyjazd udał się chociaż w małym stopniu? – zaintrygował mnie.
- Oczywiście, że tak.
- W takim razie może lepiej wstrzymaj się z rozmową  z nim – mój wyraz twarzy chyba wyrażał wszystko.
- Czyli jest aż tak źle? – spytałam niedowierzając.
- To taka moja luźna sugestia – powiedział lekko się uśmiechając. To zadziwiające, jak potrafił złe wiadomości przekazywać w łagodny  wręcz lekko wesoły sposób.
- Wiesz, że to niemożliwe?
- Wiem, ale proszę bądź dla niego łaskawa. To wszystko nie wygląda aż tak źle jak mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka.
- Schlieri! Straszysz! – uśmiechnęłam się i szturchnęłam go w ramię.
- Dobra, dobra. Już nic nie mówię – uniósł ręce do góry w geście poddania się i zaśmiał się – to ja już pójdę… - i wskazał ręką, to samo miejsce w którym zniknęli wcześniej z oczu Austriacy.
- Co wy tam macie? Jakieś zebranie? – zaśmiałam się – No idź, bo przecież sobie bez ciebie nie poradzą.
Na co Gregor uśmiechając się do mnie ostatni raz poszedł a ja wróciłam do reszty towarzyszy.
Siedzieliśmy i wygłupialiśmy się, lecz ja myślami byłam zupełnie gdzie indziej. Z zamyślenia wyrwał mnie Maciek
- No i gdzie ci Austriacy? – pytał śmiejąc się.
- Chyba pochłonął ich las – rzucił Kamil.
- No przecież się nie zgubią – powiedziałam – chociaż w sumie…
- Terenu nie znają więc jest nadzieja – dodał ze śmiechem młodszy z Kotów, po czym spojrzałam na niego wzrokiem pełnym irytacji.
- Ty chyba nie pamiętasz, że mieliśmy się tu integrować – powiedziałam śmiejąc się.
- Nic do nich nie mam ale możemy się integrować z nimi bez nich – zauważył Kuba.
- Czy ty siebie słyszysz? – nagle spytała Ewa, która nie mogła już wytrzymać – może jednak zacząłbyś używać chociaż odrobinę mózgu? – po czym zaśmiała się.
- Marzenie ściętej głowy – zaczął śmiać się Maciek – już tyle razy próbowałem go do tego namówić, ale uparty wciąż nie chce się posłuchać! – po tych słowach wszyscy wybuchli śmiechem.
- Czyli jak widać to u was rodzinne – mówiłam rozbawiona.
- Ha ha ha – mówił z ironią Maciek.
W tej chwili w oddali wyłoniły się sylwetki zbliżających się Austriaków. Widząc nas wszystkich rozbawionych i w świetnych humorach na ich twarzach także zagościły uśmiechy. Może u Stefana nie całkiem szczery ale jednak uśmiech. Oczywiście gdy usiedli przy nas, rozpoczęły się docinki ze strony Kotów, ci jednak doskonale sobie z nimi poradzili wymyślając cięte riposty. Mimo wszystko, raczej wszyscy się dogadywali. A co robiłam ja? Udawałam, że wszystko jest w porządku, co jakiś czas zerkając na Stefana. Wtedy zazwyczaj on skupiał swój wzrok na mnie a ja odwracałam się, nie chcąc utrzymywać dłuższego kontaktu wzrokowego. Wiedziałam, że rozmowa jest nieunikniona ale jakoś nie umiałam zebrać się na odwagę i poprosić go o chwilę na osobności. On jak widać też nie palił się do tego. Ku mojemu zdziwieniu za chwilę na bok poprosiła mnie Ewa a nie on. Zdziwiłam się jednak wstałam i udałam się posłusznie kawałek dalej.
- Co jest? – spytała, gdy byłyśmy już w takiej odległości, że panowie nie mogli usłyszeć o czym rozmawiamy. W odpowiedzi na jej pytanie westchnęłam, wiedziałam, że nie ma co ukrywać, bo ona i tak wszystko doskonale widzi.
- Ty jak zwykle musisz wszystko widzieć? – powiedziałam i lekko uniosłam kąciki ust.
- No wiesz… jakoś trudno nie zauważyć, że coś nie gra między tobą a Stefanem. Pokłóciliście się?
Opowiedziałam jej całą sytuacje, łącznie z tym co powiedział mi Gregor. Ten to dopiero mnie wystraszył. Ewa, jak zwykle okazała się świetną słuchaczką.
- Nie pomogę ci. Myślę, że tylko ty i Kraft możecie sobie pomóc. I lepiej nie odkładaj tej rozmowy. Po co macie sobie psuć ten wyjazd? Nie lepiej jak wszystko wyjaśnicie sobie teraz, a później będzie już z górki?
- Wiem, Ewa wiem… tylko, wiesz co mnie martwi? Że to całe wyjaśnianie nie będzie takie proste. W sensie… mam dziwne przeczucie, że pokłócimy się i wcale tak szybko się nie pogodzimy.
- Nie ma co martwić się na zapas… - mówię ci, będzie dobrze, położyła swoje ramię na moje dodając mi otuchy. Byłam wdzięczna za to, że mogłam z nią szczerze porozmawiać, chociaż w sumie… myślę, że gdyby jej nie było równie dobrze mogłabym pogadać z Kamilem albo z Gregorem czy Michaelem. Ale jednak co kobieta to kobieta. Wróciłyśmy do naszych towarzyszy a ja nadal udawałam, że wszystko jest w porządku. 

***
Następnego ranka gdy wstałam okazało się, że skoczkowie zniknęli na porannej przebieżce. W domku byłam tylko ja i Ewa, która postawiła przede mną kubek z gorącą kawą.
- Za niedługo powinni wrócić – oznajmiła oddalając się by zająć się swoimi zajęciami.
Przytaknęłam głową na znak, że informacja dotarła do mojego niezbyt jeszcze rozbudzonego mózgu. Po wypiciu gorącego napoju wstałam a w tym momencie w drzwiach pojawili się skoczkowie. Od razu dostrzegłam, że są w dość dobrych humorach, z rozmową postanowiłam wstrzymać się, aż wezmą prysznic. Sama ogarnęłam się dość szybko i wyszłam usiąść na ławce przed naszym tymczasowym lokum. Po około piętnastu minutach przysiadł się do mnie Maciek.
- Co powiesz na śniadanie? – jego głos zawsze napawał mnie otuchą a patrząc na jego delikatny uśmiech dobra energia przechodziła na mnie, jednak tym razem tak nie było.
- Nie jestem głodna, wypiłam już kawę z Ewą – to „z Ewą” było zdecydowanym nadużyciem ale nawet dla mnie było dziwne, że nie usiadła żeby pogadać więc co dopiero dla Kota – nie wiesz, czy Stefan jest zajęty?
- Chyba nie, słyszałem, że rozmawia z Gregorem i Michaelem.
- Dobra, życz mi szczęścia – powiedziałam wstając i lekko uśmiechając się do przyjaciela.
Weszłam do budynku i od razu skierowałam się w kierunku schodków. Gdy byłam już na piętrze zobaczyłam uchylone drzwi, zza których dochodziły głosy Austriaków. Wiedziałam, że nie powinnam tego robić, wiedziałam, że powinnam po prostu wejść i spytać czy możemy porozmawiać, ale jednak głos w głowie podpowiadał, żeby na razie się nie ujawniać. Głupia posłuchałam go. Nie chciałam ale mimo wszystko stałam a ich głosy docierały do moich uszu. Na początku nie miałam pojęcia o czym rozmawiają i gdy już chciałam się ruszyć aby wejść do pomieszczenia usłyszałam moje imię padające z ust Michaela co zahamowało mój ruch.
- Decyzja! Zależy ci na Agacie czy nie?
- Pytasz jakbyś nie wiedział… - odpowiedział Stefan, w jego głosie słyszałam rezygnację. Nie mogłam teraz odejść, nie potrafiłam, choć coś mi podpowiadało, że nie chcę słyszeć tej rozmowy.
- No to człowieku, sprawa jasna! Wymyśl coś żeby nie dowiedziała się prawdy – wtrącił Schlieri.
- Ma kłamać? Brawo, ty to się znasz… - odpowiedział Michael.
- A co może ma jej powiedzieć prawdę?
- Lepsza taka prawda niż kłamstwo… - no proszę, jeszcze jakiś czas temu nie uwierzyłabym, że mówi to Michael…
- Jak powie jej prawdę to ją straci. A widzisz jak on się przez nią zachowuje?
- Świruje, ale ze świruje jeszcze bardziej jak nie powie jej prawdy. Stefan… jak nie teraz to dowie się kiedyś…
- Dzięki, z was panowie to prawdziwi doradcy – wreszcie odezwał się Stefan. Czekałam na to co powie dalej ale nie doczekałam się.
- Świetnie, ale pamiętaj później moje słowa… - dodał Gregor.
- Po prostu dobierz odpowiednie słowa, idź z nią pogadać na spokojnie – powiedział Michi.
- Jak ma to dobrać w odpowiednie słowa? Przecież wszyscy wiemy, że Agata się wścieknie – z irytacją mówił Gregor – to żeś chłopie narozrabiał… jak chcesz się przyznać i być całkiem szczery to może powiedz prosto z mostu „Hej Agata! Zdradziłem cię wiesz? Tak, przespałem się z moją byłą sprzed dwóch lat i cały czas zastanawiałem się czy powiedzieć ci prawdę czy może…” reszta słów już do mnie nie dotarła bo zbyt dużo rzeczy wydarzyło się w jednym momencie. Ze schodów dotarło do mnie wołanie Ewy „Agata, mam sprawę!” na które zareagowałam zbyt impulsywnie. Byłam w szoku po słowach usłyszanych z ust Gregora, przez co po słowach Ewy z impetem uderzyłam ramieniem o ścianę. Zaś w pokoju, przy którym stałam zapadła cisza po stłumionym odgłosie jakby ktoś kogoś popchnął. Wiedziałam, że się wydało. Ból w ramieniu dawał o sobie znać a łzy zaczęły napływać do moich oczu dopiero teraz. Zaczęłam zdawać sobie sprawę z tego co usłyszałam. Zaczęłam oddalać się od pokoju nie dbając na to, że teraz słychać mnie już na dwieście procent. Będąc już przy schodach w drzwiach zobaczyłam przestraszoną sylwetkę Stefana. Widziałam, że chce coś powiedzieć, zaczął wyciągać rękę w moją stronę, chciał do mnie podejść jednak ja byłam szybsza. Odwróciłam się i szybko zbiegłam po schodach jednak mój wzrok był bardzo osłabiony przez łzy cały czas do nich napływające. Gdy zostały mi już może trzy schody potknęłam się poczułam jak momentalnie znalazłam się na dole a moją głowę przeszył okropny ból. Usłyszałam pisk Ewy i krzyk Stefana jednak nie rozumiałam co do mnie mówił. W szoku wstając, dłonią dotknęłam mojego łuku brwiowego i poczułam mokrą ciepłą ciesz, która już zaczęła spływać mi po boku twarzy. Nie zwracałam uwagi na nic. Wstałam, chciałam najzwyczajniej w świecie uciec. Zniknąć. Być w miejscu, w którym nikt mnie nie zobaczy. Szybko dostrzegłam, że Stefan zbiega po schodach a ja odruchowo wybiegłam z budynku. Biegłam. Minęłam krzyczącego Maćka, poczułam jak próbował złapać mnie za rękę, jednak mu się nie udało. To było ostatnią rzeczą, którą zarejestrował mój mózg. Później poczułam już tylko uderzenie…
[Stefan]

Zebrałem się, żeby walnąć wreszcie Gregora żeby przestał wygadywać takie głupoty, bo ktoś może go usłyszeć. Wtedy usłyszałem Ewę i huk. Do głowy przyszła mi tylko jedna możliwość. Intuicja. Szybko podbiegłem do uchylonych drzwi – co ze mnie za kretyn! Jak mogłem zostawić je otwarte – od razu zobaczyłem ją! Stała przy schodach. Chciałem jej to wszystko wytłumaczyć ale widząc łzy w jej oczach i wyraz szoku na twarzy zaniemówiłem, wyciągnąłem tylko rękę jakbym chciał przyciągnąć ją do siebie. Wiedziałem, że wszystko się wydało i to nie w taki sposób jaki chciałem. Zobaczyłem, że zbiega ze schodów, ruszyłem za nią. Byłem u szczytu schodów, gdy ona była już na dole. Nie docierał do mnie żaden dźwięk oprócz pisku Ewy. Dostrzegłem jak Agata runęła w dół. W tej chwili poczułem się jakbym to ja runął na ziemię. Poczułem jej ból, jednak nie na głowie za którą się trzymała, w sercu. Gdy uniosła głowę zobaczyłem krew spływającą po jej twarzy, kolejna fala bólu. Szok na jej twarzy był nie do opisania, sama nie zdawała sobie sprawy z tego co właśnie się działo. Zacząłem coś do niej mówić bez ładu i składu po czym ruszyłem w jej stronę jednak ona postanowiła utrudnić mi dotarcie do niej. Ja byłem  na dole, ona już na zewnątrz. Usłyszałem donośny krzyk Maćka. On nie mógł zwiastować niczego dobrego. Wypadłem z domku a moje oko zarejestrowało kilka rzeczy na raz. Agatę biegnącą w stronę ulicy. Maćka próbującego ją złapać. I samochód. Samochód, którego Agata nie dostrzegała przez szok, ból i z pewnością załzawione oczy. Gdy zobaczyłem jak ręka Maćka mija się z ręką Agaty wiedziałem, że mu się nie udało. Że to się źle skończy. Zobaczyłem ją na ulicy i auto powodujące, że jej ciało zostało odrzucone w bok jak szmaciana lalka. Kierowca zatrzymał pojazd. Wybiegł z niego i zrównał się ze mną, biegnącym już w jej stronę. Nad nią siedział już Maciek. Otworzyła oczy, chciała coś do niego powiedzieć jednak zaraz potem ponownie straciła przytomność. Nie wiedziałem, czy w tej chwili widziałem jej niebieskie tęczówki po raz ostatni. Nie wiedziałem czy te okoliczności są ostatnimi, w których ją widzę. Nie wiedziałem czy usłyszę jeszcze jej głos, nawet gdyby miała na mnie krzyczeć byłby to dla mnie najbardziej kojący dźwięk. Nie wiedziałem, czy będzie jeszcze kiedyś tak ciepła jak parę minut temu. Nie wiedziałem, czy zimno ogarnie nią już na zawsze… Ale najgorsze było to, że to Maciek próbował teraz ją ratować a ja stałem i nie potrafiłem się ruszyć patrząc na jej zakrwawioną twarz.
_____________________________________
Nie wiem za co przepraszać najpierw... najpierw przeproszę za to powyżej. Wiem, że temu rozdziałowi brakuje dużo, prawdę mówiąc wiedziałam jak ma wyglądać końcówka ale kompletnie nie wiedziałam co zrobić z resztą więc zapchałam to niepotrzebnymi dialogami...
Przepraszam za moją nieobecność ale ostatnio nie miałam na nic czasu. Jestem na wczasach i to cud, że napisałam cokolwiek. Jeszcze przed wczasami odbył się Memoriał Olimpijczyków, byłyście? Ja tak i spełniło się moje marzenie :D Też nie możecie doczekać się LGP? Ja bardzo :D 
I jeszcze jedno... pod ostatnim rozdziałem pojawiło się rekordowo mało komentarzy, mam wrażenie że zawaliłam więc za to też przepraszam... 

9 komentarzy:

  1. Hejo! ;*
    To tak... Byłam nastawiona na początku na jakiś sensowny komentarz, ale w tej chwili nie umiem naprawdę.
    Końcówka totalnie wgniotła mnie w fotel. Wybacz, nie umiem napisać już nic...
    Buźka. ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiesz, że tą końcówką rozwaliłaś mnie na części? Wiesz, że teraz mam ciarki na plecach? Wiesz, co to znaczy? To znaczy, że wykonałaś dobrą robotę. ;)
    Cudeńko! ABSOLUTNE CUDEŃKO! Powiesiłaś poprzeczkę bardzo wysoko i podołałaś. ;)
    Wydawało mi się, że ten wyjazd będzie nieco lepszym wyjazdem w historii Stefana i Agaty. Myślałam, że porozmawiają od razu i wszystko sobie wyjaśnią. Myślałam, że to będzie najlepsze. I chyba faktycznie by takie było. Agata nie dowiedziała się tej nowiny bezpośrednio od Stefana, co zabolało ją jeszcze bardziej. Jak Michi mógł nakłaniać go do oszustwa? Jak mógł chcieć, żeby przemilczał ten fakt?! Wgl jak Stefan mógł być takim głupcem?! -.- Szczerze powiedziawszy nie sądziłam, że byłby w stanie zrobić Agacie coś takiego. Nie spodziewałam się, naprawdę.
    Jak na jeden raz to naszą Agatkę spotkało zbyt wiele złego.. Dowiedziała się, że Stefan przespał się ze swoją byłą dziewczyną... Spadała ze schodów, co mogło mieć niechciany skutek, a mianowicie wstrząs mózgu... A co gorsza? Ten samochód... Mam nadzieję, że nasza bohaterka przeżyje. Mam nadzieję, że nie będzie dolegało jej nic strasznego...
    Czekam na kolejny! ♥
    Buziaki! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz ale jedno poprawię :) To Michi nakłaniał Stefana do wyjawienia prawdy a Gregor wręcz odwrotnie ;p

      Usuń
    2. Ależ się poplątałam z imionama :o Wybacz mi tę zniewagę. :( Miałam na myśli Gregora. Wybacz, ale czasami mój mózg pracuje na spowolnionych obrotach. :*

      Usuń
  3. Już jestem :)
    Rozdział po prostu genialny! Nie mogłam się oderwać od monitora, naprawdę.
    O jejku, ale się porobiło... Dlaczego zawsze, kiedy jest już dobrze i pięknie, coś musi się zepsuć? -.- Jestem w takim szoku, że nie wiem, co mam napisać. Jak Stefan mógł zrobić coś takiego? Przecież zależy mu na Agacie, a tu taki "skok w bok"? I jeszcze Michael nakłaniał go do kłamstwa! Oj, Michi, zawiodłam się na tobie. Ja rozumiem, przyjaźń przyjaźnią, no ale są pewne granice...
    A ta końcówka... Boże jedyny, ja już mam w głowie najczarniejsze scenariusze... Oby to wszystko dobrze się skończyło. Nie rób jej krzywdy :(
    Tak na marginesie, bo zapomniałam zapytać, a ty kochana skąd jesteś, skoro Poznań to tak daleko? :D
    Weny i buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No kolejna... to Michi okazał się uczciwy i chciał żeby Stefan powiedział prawdę :) Gregor wręcz odwrotnie ;/
      A ja z okolic Katowic ;P

      Usuń
    2. Wybacz kochana, ale dzisiaj miałam tak zakręcony dzień, musiałam coś źle przeczytać (wrodzona ślepota...). Co nie zmienia faktu, że nakłanianie do kłamstwa jest złe ;)
      Katowice... no to faktycznie daleko od Poznania :D

      Usuń
  4. Jestem! ❤
    Rozdział rewelacyjny,więc nie rozumiem dlaczego uważasz,że Ci nie wyszedł.
    Miałam nadzieję,że na tym ich wyjeździe Agata i Stefan wszystko sobie wyjaśnia i będzie między nimi tak jak wcześniej a tu jednak nie.
    Jak Stefan mógł być taki głupi? No jak? Skoro był z Agatą to nie powinien sypać z innymi,a tym bardziej ze swoją byłą.
    Biedna Agata. Zapewne gdyby usłyszała to wprost od Stefana zabolałoby to ją, ale mniej,a tak to cierpi bardziej. Nie tylko psychicznie, ale i fizycznie. Nie dość,że spadła ze schodów to jeszcze ten samochód... Mam nadzieję,że nic poważnego się jej nie stało.
    Z niecierpliwością czekam na kolejny i weny życzę.
    Pozdrawiam i przepraszam za niezbyt ogarnięty komentarz
    Buziaki. ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział świetny!
    Ja zaczynam się ciebie bać. Nie rób sobie ze mnie żartów. Agata musi żyć i masz tego dopilnować.
    Nie wierzę, że Stefan mógł zrobić coś tak okropnego. W głowie mi się nie mieści, że posunął się do takiej sytuacji. Jak on mógł ją tak skrzywdzić. Mam nadzieję, że będzie cierpiał tak samo, jak ona teraz. Nie dość, że jeszcze rozcięła sobie przez niego głowę, to jeszcze doprowadził do tragedii. Nie wiem, co mam jeszcze napisać, bo jestem w niemałym szoku, po przeczytaniu tego rozdziału.
    Czekam na kolejny rozdział i weny życzę :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń