"Istnieją zbrodnie, za które nikt nie ponosi odpowiedzialności karnej, ani żadnej innej. Małe, drobne, niedostrzegalne przez większość, zbrodnie, w których morduje się zaufanie, wiarę w ludzi…"
Na miejsce
przyjechaliśmy przed godziną siedemnastą. Siedziałam jeszcze w samochodzie z
Maćkiem i dyskutowaliśmy o tym czy kierowcą, który jechał przed chwilą przed
nami była kobieta czy mężczyzna.
- To
oczywiste, że była to baba! Żaden facet nie jechałby tak wolno! – mówił
zirytowany.
- Zdziwiłbyś
się! Niejedna kobieta okazałaby się lepszym kierowcą niż facet!
Wymieniliśmy
jeszcze kilka zdań na ten temat i zaczęliśmy się śmiać. Wysiadając z pojazdu
nadal się przekomarzaliśmy a ja dostrzegłam siedzących – zapewne przed naszym
wynajętym domkiem – Austriaków. Stefan, Gregor i Michael zawzięcie o czym
dyskutowali. Uśmiechnęłam się i pomachałam lecz z premedytacją nie patrzyłam
centralnie na tego pierwszego. Podeszłam do nich i przytuliłam najpierw
Michiego, następnie Gregora, po czym ostentacyjnie ominęłam Stefana i krzycząc
głośne „Kubaaa!” podbiegłam by przywitać się z Kotem, który właśnie wyszedł z
domku. Po chwili podszedł do nas Kraft a Kuba usunął się i poszedł przywitać
się z bratem.
- Musimy
porozmawiać.
- Brawo
Einsteinie – powiedziałam kąśliwie. Lecz w tej chwili zobaczyłam, parkującego
Kamila. Z auta wyłonił się on i Ewa – ale nie teraz. Idę się przywitać.
Celowo
odwlekałam tę rozmowę. Nie chciałam jej. Może nie tyle „nie chciałam” ile bałam
się tego co mi powie. Do głowy przychodziły mi różne wizje, dlaczego mnie
wystawił, jednak co nowsza tym głupsza i bardziej niedorzeczna od poprzedniej.
Poza tym chciałam, żeby zobaczył jak to jest jak ktoś nie ma dla niego czasu.
Może było to i głupie ale tylko to przychodziło mi do głowy w tamtym momencie.
Podeszłam do Stochów i przywitałam się. Gdy się odwróciłam, Stefan odchodził
już w nieznanym mi kierunku. Zaraz koło nas pojawił się Michael, który także
przywitał się z nowo przybyłymi i podążył tam gdzie przed chwilą udał się jego
przyjaciel. Następny pojawił się koło nas Gregor i już chciał udać się tam
gdzie poprzednicy lecz zdążyłam chwycić go za ramię.
- Stój –
odwrócił się do mnie zdezorientowany.
- Z tym, że
ja… muszę… - i wskazywał na kierunek gdzie uprzednio kierowali się Michi i
Stefan.
- Poradzą
sobie chwilę bez ciebie. Chodź, na chwilę – i pociągnęłam go za ramię w stronę
pobliskiej ławki. Nie wiedziałam co mną kierowało. Gdy usiedliśmy wznowiłam
rozmowę – Co jest grane?
- Nie wiem o
czym mówisz – stwierdził z miną niewiniątka.
- Gregor?
Przecież wiem, że wiesz o co chodzi.
- Myślę, że
powinnaś wyjaśnić sobie to wszystko ze Stefanem.
- To chociaż
jakoś mnie naprowadź. Żebym mogła się jakoś przygotować na tę rozmowę.
- Agata… nie
mogę. Nawet nie wiesz jak bardzo bym chciał, ale Stefan to mój przyjaciel.
Powiem Ci jedno. Chcesz, żeby ten wyjazd udał się chociaż w małym stopniu? –
zaintrygował mnie.
-
Oczywiście, że tak.
- W takim
razie może lepiej wstrzymaj się z rozmową
z nim – mój wyraz twarzy chyba wyrażał wszystko.
- Czyli jest
aż tak źle? – spytałam niedowierzając.
- To taka
moja luźna sugestia – powiedział lekko się uśmiechając. To zadziwiające, jak
potrafił złe wiadomości przekazywać w łagodny wręcz lekko wesoły sposób.
- Wiesz, że
to niemożliwe?
- Wiem, ale
proszę bądź dla niego łaskawa. To wszystko nie wygląda aż tak źle jak mogłoby
się wydawać na pierwszy rzut oka.
- Schlieri!
Straszysz! – uśmiechnęłam się i szturchnęłam go w ramię.
- Dobra,
dobra. Już nic nie mówię – uniósł ręce do góry w geście poddania się i zaśmiał
się – to ja już pójdę… - i wskazał ręką, to samo miejsce w którym zniknęli
wcześniej z oczu Austriacy.
- Co wy tam
macie? Jakieś zebranie? – zaśmiałam się – No idź, bo przecież sobie bez ciebie
nie poradzą.
Na co Gregor
uśmiechając się do mnie ostatni raz poszedł a ja wróciłam do reszty towarzyszy.
Siedzieliśmy
i wygłupialiśmy się, lecz ja myślami byłam zupełnie gdzie indziej. Z zamyślenia
wyrwał mnie Maciek
- No i gdzie
ci Austriacy? – pytał śmiejąc się.
- Chyba
pochłonął ich las – rzucił Kamil.
- No
przecież się nie zgubią – powiedziałam – chociaż w sumie…
- Terenu nie
znają więc jest nadzieja – dodał ze śmiechem młodszy z Kotów, po czym
spojrzałam na niego wzrokiem pełnym irytacji.
- Ty chyba
nie pamiętasz, że mieliśmy się tu integrować – powiedziałam śmiejąc się.
- Nic do
nich nie mam ale możemy się integrować z nimi bez nich – zauważył Kuba.
- Czy ty
siebie słyszysz? – nagle spytała Ewa, która nie mogła już wytrzymać – może
jednak zacząłbyś używać chociaż odrobinę mózgu? – po czym zaśmiała się.
- Marzenie
ściętej głowy – zaczął śmiać się Maciek – już tyle razy próbowałem go do tego
namówić, ale uparty wciąż nie chce się posłuchać! – po tych słowach wszyscy
wybuchli śmiechem.
- Czyli jak
widać to u was rodzinne – mówiłam rozbawiona.
- Ha ha ha –
mówił z ironią Maciek.
W tej chwili
w oddali wyłoniły się sylwetki zbliżających się Austriaków. Widząc nas
wszystkich rozbawionych i w świetnych humorach na ich twarzach także zagościły
uśmiechy. Może u Stefana nie całkiem szczery ale jednak uśmiech. Oczywiście gdy
usiedli przy nas, rozpoczęły się docinki ze strony Kotów, ci jednak doskonale
sobie z nimi poradzili wymyślając cięte riposty. Mimo wszystko, raczej wszyscy
się dogadywali. A co robiłam ja? Udawałam, że wszystko jest w porządku, co
jakiś czas zerkając na Stefana. Wtedy zazwyczaj on skupiał swój wzrok na mnie a
ja odwracałam się, nie chcąc utrzymywać dłuższego kontaktu wzrokowego.
Wiedziałam, że rozmowa jest nieunikniona ale jakoś nie umiałam zebrać się na
odwagę i poprosić go o chwilę na osobności. On jak widać też nie palił się do
tego. Ku mojemu zdziwieniu za chwilę na bok poprosiła mnie Ewa a nie on. Zdziwiłam
się jednak wstałam i udałam się posłusznie kawałek dalej.
- Co jest? –
spytała, gdy byłyśmy już w takiej odległości, że panowie nie mogli usłyszeć o
czym rozmawiamy. W odpowiedzi na jej pytanie westchnęłam, wiedziałam, że nie ma
co ukrywać, bo ona i tak wszystko doskonale widzi.
- Ty jak
zwykle musisz wszystko widzieć? – powiedziałam i lekko uniosłam kąciki ust.
- No wiesz…
jakoś trudno nie zauważyć, że coś nie gra między tobą a Stefanem. Pokłóciliście
się?
Opowiedziałam
jej całą sytuacje, łącznie z tym co powiedział mi Gregor. Ten to dopiero mnie
wystraszył. Ewa, jak zwykle okazała się świetną słuchaczką.
- Nie pomogę
ci. Myślę, że tylko ty i Kraft możecie sobie pomóc. I lepiej nie odkładaj tej
rozmowy. Po co macie sobie psuć ten wyjazd? Nie lepiej jak wszystko wyjaśnicie
sobie teraz, a później będzie już z górki?
- Wiem, Ewa
wiem… tylko, wiesz co mnie martwi? Że to całe wyjaśnianie nie będzie takie
proste. W sensie… mam dziwne przeczucie, że pokłócimy się i wcale tak szybko
się nie pogodzimy.
- Nie ma co
martwić się na zapas… - mówię ci, będzie dobrze, położyła swoje ramię na moje
dodając mi otuchy. Byłam wdzięczna za to, że mogłam z nią szczerze porozmawiać,
chociaż w sumie… myślę, że gdyby jej nie było równie dobrze mogłabym pogadać z
Kamilem albo z Gregorem czy Michaelem. Ale jednak co kobieta to kobieta.
Wróciłyśmy do naszych towarzyszy a ja nadal udawałam, że wszystko jest w
porządku.
***
Następnego
ranka gdy wstałam okazało się, że skoczkowie zniknęli na porannej przebieżce. W
domku byłam tylko ja i Ewa, która postawiła przede mną kubek z gorącą kawą.
- Za
niedługo powinni wrócić – oznajmiła oddalając się by zająć się swoimi
zajęciami.
Przytaknęłam
głową na znak, że informacja dotarła do mojego niezbyt jeszcze rozbudzonego
mózgu. Po wypiciu gorącego napoju wstałam a w tym momencie w drzwiach pojawili
się skoczkowie. Od razu dostrzegłam, że są w dość dobrych humorach, z rozmową
postanowiłam wstrzymać się, aż wezmą prysznic. Sama ogarnęłam się dość szybko i
wyszłam usiąść na ławce przed naszym tymczasowym lokum. Po około piętnastu
minutach przysiadł się do mnie Maciek.
- Co powiesz
na śniadanie? – jego głos zawsze napawał mnie otuchą a patrząc na jego
delikatny uśmiech dobra energia przechodziła na mnie, jednak tym razem tak nie
było.
- Nie jestem
głodna, wypiłam już kawę z Ewą – to „z Ewą” było zdecydowanym nadużyciem ale
nawet dla mnie było dziwne, że nie usiadła żeby pogadać więc co dopiero dla
Kota – nie wiesz, czy Stefan jest zajęty?
- Chyba nie,
słyszałem, że rozmawia z Gregorem i Michaelem.
- Dobra,
życz mi szczęścia – powiedziałam wstając i lekko uśmiechając się do
przyjaciela.
Weszłam do
budynku i od razu skierowałam się w kierunku schodków. Gdy byłam już na piętrze
zobaczyłam uchylone drzwi, zza których dochodziły głosy Austriaków. Wiedziałam,
że nie powinnam tego robić, wiedziałam, że powinnam po prostu wejść i spytać
czy możemy porozmawiać, ale jednak głos w głowie podpowiadał, żeby na razie się
nie ujawniać. Głupia posłuchałam go. Nie chciałam ale mimo wszystko stałam a
ich głosy docierały do moich uszu. Na początku nie miałam pojęcia o czym
rozmawiają i gdy już chciałam się ruszyć aby wejść do pomieszczenia usłyszałam
moje imię padające z ust Michaela co zahamowało mój ruch.
- Decyzja!
Zależy ci na Agacie czy nie?
- Pytasz
jakbyś nie wiedział… - odpowiedział Stefan, w jego głosie słyszałam rezygnację.
Nie mogłam teraz odejść, nie potrafiłam, choć coś mi podpowiadało, że nie chcę
słyszeć tej rozmowy.
- No to
człowieku, sprawa jasna! Wymyśl coś żeby nie dowiedziała się prawdy – wtrącił
Schlieri.
- Ma kłamać?
Brawo, ty to się znasz… - odpowiedział Michael.
- A co może
ma jej powiedzieć prawdę?
- Lepsza
taka prawda niż kłamstwo… - no proszę, jeszcze jakiś czas temu nie
uwierzyłabym, że mówi to Michael…
- Jak powie
jej prawdę to ją straci. A widzisz jak on się przez nią zachowuje?
- Świruje,
ale ze świruje jeszcze bardziej jak nie powie jej prawdy. Stefan… jak nie teraz
to dowie się kiedyś…
- Dzięki, z was
panowie to prawdziwi doradcy – wreszcie odezwał się Stefan. Czekałam na to co
powie dalej ale nie doczekałam się.
- Świetnie,
ale pamiętaj później moje słowa… - dodał Gregor.
- Po prostu
dobierz odpowiednie słowa, idź z nią pogadać na spokojnie – powiedział Michi.
- Jak ma to
dobrać w odpowiednie słowa? Przecież wszyscy wiemy, że Agata się wścieknie – z
irytacją mówił Gregor – to żeś chłopie narozrabiał… jak chcesz się przyznać i
być całkiem szczery to może powiedz prosto z mostu „Hej Agata! Zdradziłem cię
wiesz? Tak, przespałem się z moją byłą sprzed dwóch lat i cały czas
zastanawiałem się czy powiedzieć ci prawdę czy może…” reszta słów już do mnie
nie dotarła bo zbyt dużo rzeczy wydarzyło się w jednym momencie. Ze schodów
dotarło do mnie wołanie Ewy „Agata, mam sprawę!” na które zareagowałam zbyt
impulsywnie. Byłam w szoku po słowach usłyszanych z ust Gregora, przez co po
słowach Ewy z impetem uderzyłam ramieniem o ścianę. Zaś w pokoju, przy którym
stałam zapadła cisza po stłumionym odgłosie jakby ktoś kogoś popchnął.
Wiedziałam, że się wydało. Ból w ramieniu dawał o sobie znać a łzy zaczęły
napływać do moich oczu dopiero teraz. Zaczęłam zdawać sobie sprawę z tego co
usłyszałam. Zaczęłam oddalać się od pokoju nie dbając na to, że teraz słychać
mnie już na dwieście procent. Będąc już przy schodach w drzwiach zobaczyłam
przestraszoną sylwetkę Stefana. Widziałam, że chce coś powiedzieć, zaczął
wyciągać rękę w moją stronę, chciał do mnie podejść jednak ja byłam szybsza.
Odwróciłam się i szybko zbiegłam po schodach jednak mój wzrok był bardzo
osłabiony przez łzy cały czas do nich napływające. Gdy zostały mi już może trzy
schody potknęłam się poczułam jak momentalnie znalazłam się na dole a moją
głowę przeszył okropny ból. Usłyszałam pisk Ewy i krzyk Stefana jednak nie
rozumiałam co do mnie mówił. W szoku wstając, dłonią dotknęłam mojego łuku
brwiowego i poczułam mokrą ciepłą ciesz, która już zaczęła spływać mi po boku
twarzy. Nie zwracałam uwagi na nic. Wstałam, chciałam najzwyczajniej w świecie
uciec. Zniknąć. Być w miejscu, w którym nikt mnie nie zobaczy. Szybko
dostrzegłam, że Stefan zbiega po schodach a ja odruchowo wybiegłam z budynku.
Biegłam. Minęłam krzyczącego Maćka, poczułam jak próbował złapać mnie za rękę,
jednak mu się nie udało. To było ostatnią rzeczą, którą zarejestrował mój mózg.
Później poczułam już tylko uderzenie…
[Stefan]
Zebrałem
się, żeby walnąć wreszcie Gregora żeby przestał wygadywać takie głupoty, bo
ktoś może go usłyszeć. Wtedy usłyszałem Ewę i huk. Do głowy przyszła mi tylko
jedna możliwość. Intuicja. Szybko podbiegłem do uchylonych drzwi – co ze mnie
za kretyn! Jak mogłem zostawić je otwarte – od razu zobaczyłem ją! Stała przy
schodach. Chciałem jej to wszystko wytłumaczyć ale widząc łzy w jej oczach i
wyraz szoku na twarzy zaniemówiłem, wyciągnąłem tylko rękę jakbym chciał
przyciągnąć ją do siebie. Wiedziałem, że wszystko się wydało i to nie w taki
sposób jaki chciałem. Zobaczyłem, że zbiega ze schodów, ruszyłem za nią. Byłem
u szczytu schodów, gdy ona była już na dole. Nie docierał do mnie żaden dźwięk
oprócz pisku Ewy. Dostrzegłem jak Agata runęła w dół. W tej chwili poczułem się
jakbym to ja runął na ziemię. Poczułem jej ból, jednak nie na głowie za którą
się trzymała, w sercu. Gdy uniosła głowę zobaczyłem krew spływającą po jej twarzy,
kolejna fala bólu. Szok na jej twarzy był nie do opisania, sama nie zdawała
sobie sprawy z tego co właśnie się działo. Zacząłem coś do niej mówić bez ładu
i składu po czym ruszyłem w jej stronę jednak ona postanowiła utrudnić mi
dotarcie do niej. Ja byłem na dole, ona
już na zewnątrz. Usłyszałem donośny krzyk Maćka. On nie mógł zwiastować niczego
dobrego. Wypadłem z domku a moje oko zarejestrowało kilka rzeczy na raz. Agatę
biegnącą w stronę ulicy. Maćka próbującego ją złapać. I samochód. Samochód, którego
Agata nie dostrzegała przez szok, ból i z pewnością załzawione oczy. Gdy
zobaczyłem jak ręka Maćka mija się z ręką Agaty wiedziałem, że mu się nie
udało. Że to się źle skończy. Zobaczyłem ją na ulicy i auto powodujące, że jej
ciało zostało odrzucone w bok jak szmaciana lalka. Kierowca zatrzymał pojazd.
Wybiegł z niego i zrównał się ze mną, biegnącym już w jej stronę. Nad nią
siedział już Maciek. Otworzyła oczy, chciała coś do niego powiedzieć jednak
zaraz potem ponownie straciła przytomność. Nie wiedziałem, czy w tej chwili
widziałem jej niebieskie tęczówki po raz ostatni. Nie wiedziałem czy te
okoliczności są ostatnimi, w których ją widzę. Nie wiedziałem czy usłyszę
jeszcze jej głos, nawet gdyby miała na mnie krzyczeć byłby to dla mnie
najbardziej kojący dźwięk. Nie wiedziałem, czy będzie jeszcze kiedyś tak ciepła
jak parę minut temu. Nie wiedziałem, czy zimno ogarnie nią już na zawsze… Ale
najgorsze było to, że to Maciek próbował teraz ją ratować a ja stałem i nie
potrafiłem się ruszyć patrząc na jej zakrwawioną twarz.
_____________________________________
Nie wiem za co przepraszać najpierw... najpierw przeproszę za to powyżej. Wiem, że temu rozdziałowi brakuje dużo, prawdę mówiąc wiedziałam jak ma wyglądać końcówka ale kompletnie nie wiedziałam co zrobić z resztą więc zapchałam to niepotrzebnymi dialogami...
Przepraszam za moją nieobecność ale ostatnio nie miałam na nic czasu. Jestem na wczasach i to cud, że napisałam cokolwiek. Jeszcze przed wczasami odbył się Memoriał Olimpijczyków, byłyście? Ja tak i spełniło się moje marzenie :D Też nie możecie doczekać się LGP? Ja bardzo :D
I jeszcze jedno... pod ostatnim rozdziałem pojawiło się rekordowo mało komentarzy, mam wrażenie że zawaliłam więc za to też przepraszam...
Hejo! ;*
OdpowiedzUsuńTo tak... Byłam nastawiona na początku na jakiś sensowny komentarz, ale w tej chwili nie umiem naprawdę.
Końcówka totalnie wgniotła mnie w fotel. Wybacz, nie umiem napisać już nic...
Buźka. ;*
Wiesz, że tą końcówką rozwaliłaś mnie na części? Wiesz, że teraz mam ciarki na plecach? Wiesz, co to znaczy? To znaczy, że wykonałaś dobrą robotę. ;)
OdpowiedzUsuńCudeńko! ABSOLUTNE CUDEŃKO! Powiesiłaś poprzeczkę bardzo wysoko i podołałaś. ;)
Wydawało mi się, że ten wyjazd będzie nieco lepszym wyjazdem w historii Stefana i Agaty. Myślałam, że porozmawiają od razu i wszystko sobie wyjaśnią. Myślałam, że to będzie najlepsze. I chyba faktycznie by takie było. Agata nie dowiedziała się tej nowiny bezpośrednio od Stefana, co zabolało ją jeszcze bardziej. Jak Michi mógł nakłaniać go do oszustwa? Jak mógł chcieć, żeby przemilczał ten fakt?! Wgl jak Stefan mógł być takim głupcem?! -.- Szczerze powiedziawszy nie sądziłam, że byłby w stanie zrobić Agacie coś takiego. Nie spodziewałam się, naprawdę.
Jak na jeden raz to naszą Agatkę spotkało zbyt wiele złego.. Dowiedziała się, że Stefan przespał się ze swoją byłą dziewczyną... Spadała ze schodów, co mogło mieć niechciany skutek, a mianowicie wstrząs mózgu... A co gorsza? Ten samochód... Mam nadzieję, że nasza bohaterka przeżyje. Mam nadzieję, że nie będzie dolegało jej nic strasznego...
Czekam na kolejny! ♥
Buziaki! :*
Dziękuję za komentarz ale jedno poprawię :) To Michi nakłaniał Stefana do wyjawienia prawdy a Gregor wręcz odwrotnie ;p
UsuńAleż się poplątałam z imionama :o Wybacz mi tę zniewagę. :( Miałam na myśli Gregora. Wybacz, ale czasami mój mózg pracuje na spowolnionych obrotach. :*
UsuńJuż jestem :)
OdpowiedzUsuńRozdział po prostu genialny! Nie mogłam się oderwać od monitora, naprawdę.
O jejku, ale się porobiło... Dlaczego zawsze, kiedy jest już dobrze i pięknie, coś musi się zepsuć? -.- Jestem w takim szoku, że nie wiem, co mam napisać. Jak Stefan mógł zrobić coś takiego? Przecież zależy mu na Agacie, a tu taki "skok w bok"? I jeszcze Michael nakłaniał go do kłamstwa! Oj, Michi, zawiodłam się na tobie. Ja rozumiem, przyjaźń przyjaźnią, no ale są pewne granice...
A ta końcówka... Boże jedyny, ja już mam w głowie najczarniejsze scenariusze... Oby to wszystko dobrze się skończyło. Nie rób jej krzywdy :(
Tak na marginesie, bo zapomniałam zapytać, a ty kochana skąd jesteś, skoro Poznań to tak daleko? :D
Weny i buziaki :**
No kolejna... to Michi okazał się uczciwy i chciał żeby Stefan powiedział prawdę :) Gregor wręcz odwrotnie ;/
UsuńA ja z okolic Katowic ;P
Wybacz kochana, ale dzisiaj miałam tak zakręcony dzień, musiałam coś źle przeczytać (wrodzona ślepota...). Co nie zmienia faktu, że nakłanianie do kłamstwa jest złe ;)
UsuńKatowice... no to faktycznie daleko od Poznania :D
Jestem! ❤
OdpowiedzUsuńRozdział rewelacyjny,więc nie rozumiem dlaczego uważasz,że Ci nie wyszedł.
Miałam nadzieję,że na tym ich wyjeździe Agata i Stefan wszystko sobie wyjaśnia i będzie między nimi tak jak wcześniej a tu jednak nie.
Jak Stefan mógł być taki głupi? No jak? Skoro był z Agatą to nie powinien sypać z innymi,a tym bardziej ze swoją byłą.
Biedna Agata. Zapewne gdyby usłyszała to wprost od Stefana zabolałoby to ją, ale mniej,a tak to cierpi bardziej. Nie tylko psychicznie, ale i fizycznie. Nie dość,że spadła ze schodów to jeszcze ten samochód... Mam nadzieję,że nic poważnego się jej nie stało.
Z niecierpliwością czekam na kolejny i weny życzę.
Pozdrawiam i przepraszam za niezbyt ogarnięty komentarz
Buziaki. ;*
Rozdział świetny!
OdpowiedzUsuńJa zaczynam się ciebie bać. Nie rób sobie ze mnie żartów. Agata musi żyć i masz tego dopilnować.
Nie wierzę, że Stefan mógł zrobić coś tak okropnego. W głowie mi się nie mieści, że posunął się do takiej sytuacji. Jak on mógł ją tak skrzywdzić. Mam nadzieję, że będzie cierpiał tak samo, jak ona teraz. Nie dość, że jeszcze rozcięła sobie przez niego głowę, to jeszcze doprowadził do tragedii. Nie wiem, co mam jeszcze napisać, bo jestem w niemałym szoku, po przeczytaniu tego rozdziału.
Czekam na kolejny rozdział i weny życzę :)
Pozdrawiam!