sobota, 25 kwietnia 2015

Rozdział 4

"Jeśli potrafisz spędzić z kimś pół godziny 
w zupełnym milczeniu
 i nie czuć przy tym wcale skrępowania,
 ty i osoba ta możecie zostać przyjaciółmi."


Cały dzień nic do mnie nie docierało. Myślałam tylko o jednym… czy był? Czy myślał o mnie? Czy spodziewał się mnie tam spotkać? No cóż, co mogłam zrobić? Musiałam czekać na jutrzejszy ranek. Dzisiaj wreszcie poszliśmy w góry! Moje górskie buty czekały na to cały rok, aby wreszcie zostały użyte. Podczas chodzenia po górach mogę wyzbyć się wszystkich emocji, wszystkie trapiące mnie myśli po prostu znikają, ulatniają się abym mogła całkowicie poświęcić moje myśli widokom i uczuciu wolności. Uwielbiam ten rodzaj zmęczenia, taki wysiłek jest motywujący, cały czas powtarzasz sobie dlaczego to robisz, a gdy widzisz już upragniony szczyt wzbiera w Tobie euforia. Cieszysz się, że pokonałeś swoje zmęczenie, postawiłeś na swoim i osiągnąłeś to co chciałeś. Ulga, odpoczynek pod schroniskiem i nie gasnący podziw dla samego siebie. Na górze możesz poczuć się jak pan świata, patrząc na wszystko z daleka, z dystansem, którego brakuje mi na dole. Czujesz się jakbyś był nad wszystkimi zmartwieniami, jakby one po prostu pozostały tam na dole.
Wreszcie, to był dzień, na który czekałam. Bardzo dobrze czułam się w mieście jednak góry, prawdziwe chodzenie po nich to dopiero była frajda.
Z dumą powróciliśmy do domu, nie mieliśmy siły na nic jednak można było wyczuć szczęście. Pierwsze co zrobiłam to obowiązkowy prysznic. Gdy krople gorącej wody spadały na moje ciało czułam niesamowitą ulgę.
Następnie kolacja i upragniony odpoczynek, przed pójściem spać uprzedziłam mamę, że rano planuję spacer, zrobiłam to po to, żeby nie zostawiać żadnych idiotycznych karteczek na drzwiach.
Tak jak zaplanowałam, położyłam się wcześniej i nastawiłam budzik. Spałam jak zabita a budzik wyrwał mnie z błogości jak piorun. Faktem jest, że łóżko było w tym momencie najpiękniejszym, najwygodniejszym i najcieplejszym miejscem na ziemi. Ogromnie chciałam poddać się grawitacji i runąć z powrotem na materac jednak moja siła woli zwyciężyła. Nie zdarzało się to często lecz tym razem się udało. Po porannej toalecie wyszłam z budynku i ruszyłam w dobrze już znanym mi kierunku. Ta sama ławka, bardzo podobna pogoda, brakowało tylko jednej ale jakże ważnej rzeczy a właściwie nie rzeczy…. Brakowało jedynie jego. Nie pojawił się. Siedziałam, czekałam, rozglądałam się, jednak po moim rozmówcy sprzed dwóch dni nie było ani śladu. Cały czas miałam nadzieję, że zza rogu wyłoni się znana mi postać. Niestety nic takiego nie miało miejsca. Po dwóch godzinach bezczynnego wpatrywania się przed siebie zrezygnowałam.
Wstałam i ruszyłam w stronę domu. Byłam zawiedziona… nie powiem, że nie, nastawiłam się już na to spotkanie choć w sumie, mogłam to przewidzieć. Zawsze gdy za bardzo czegoś chcę i wyczekuję, nastawiam się na to… dziwnym zbiegiem okoliczności, spotkanie zostaje odwołane z przyczyn losowych… Boże jak to brzmi… No cóż… tak czy siak powinnam się już do tego przyzwyczaić.
W domu czekało już na mnie śniadanie. Jak miło, właśnie za to uwielbiałam wyjazdy… wszyscy byli dla siebie aż za mili… może było to trochę sztuczne ale przynajmniej odpoczynek od spięć między mną a ojczymem. Zawsze się kłóciliśmy i mieliśmy inne zdania, tak było odkąd tylko zaczął spotykać się z moją mamą. Kiedyś winiłam go za wszystko co złe w naszej rodzinie… teraz wiem i doceniam to, że wyciągnął nas z niezłego gówna w jakie wpakował nas ojciec, jednak częstotliwość naszych kłótni raczej się nie zmieniła.
Dzisiejszy dzień miał być odpoczynkiem i całkowitym relaksem. Rano zjedliśmy śniadanie i udaliśmy się na miasto. Usiedliśmy pod parasolem jednej z knajpek i zamówiliśmy coś do picia. Siedzieliśmy i rozmawialiśmy gdy usłyszałam znajomy dźwięk dzwoniącego telefonu i poczułam wibracje w mojej kieszeni. Wyciągnęłam go, tym razem dzwoniła Inga. Od razu chciała się upewnić czy akurat nie jesteśmy na szlaku i mi nie przeszkadza, ucieszyła się, że możemy spokojnie rozmawiać. Wstałam i postanowiłam się przejść by porozmawiać z przyjaciółką, wiadomo, nie lubiłam rozmawiać przy nich, nie mogłam wtedy czuć się swobodnie. Dziewczynie usta się nie zamykały, okazało się, że wczoraj jej narzeczony zabrał ją do Krakowa. Musiałam wysłuchać szczegółowej relacji. Oczyma wyobraźni widziałam wszystkie miejsca, które mi opisywała, wszystkie je znałam doskonale gdyż często bywałam w tamtym mieście. Większość mojej rodziny była z Krakowa i okolic. Następnie ja musiałam jej zrelacjonować wczorajszą wycieczkę w góry. Okazało się, że o Maćku wszystkiego dowiedziała się już od Magdy. Nie wiedziały jedynie o moim wczorajszym zaspaniu i jego dzisiejszej nieobecności. Wiem, że czekały na wiadomości w tej sprawie więc troszkę się zawiodły. Skończyłyśmy rozmowę gdy siedziałam na ławce na Krupówkach i patrzyłam nieprzytomnym wzrokiem w jeden punkt sama nie wiedząc co obserwuję. Nie wierzyłam własnym oczom… mój wzrok sam wyłapał poznanego mi przed dwoma dniami chłopaka. Teraz już poznałabym go wszędzie… no może gdyby założył kostium białego niedźwiadka miałabym z tym mały problem. W tej właśnie chwili jego wzrok padł na mnie, chwilę mi się przyglądał po czym delikatnie się uśmiechnął i ruszył w moim kierunku. Również lekko uniosłam kąciki ust.
- Cześć, mogę się dosiąść? – na te słowa od razu zachciało mi się śmiać. Jakoś dziwnie przypominało mi to nasze pierwsze spotkanie.
- Znowu? – powiedziałam cały czas się śmiejąc – no dobra ale to już ostatni raz.
- Czyli następnym razem ja muszę siedzieć żebyś to ty dosiadła się do mnie – też zaczął się śmiać.
- Czyli od razu zakładasz, że będzie następny raz?
- Tego się spodziewam – powiedział siadając.
- Fajnie wiedzieć. Myślałam, że spotkam cię dziś pod skocznią.
- A ja myślałem, że spotkam cię tam wczoraj. Dzisiaj wyjątkowo dobrze mi się spało. – powiedział z wyrazem rozkoszy na twarzy.
- To tak jak mi wczoraj – przyznałam - Widać los nie chciał żebyśmy się spotkali – dodałam.
- W takim razie co tutaj robimy?
- No okej, może jednak chciał – przyznałam, miał rację. Nie wierzę w przeznaczenie ale nie wierzę też w zupełne przypadki. Z jakiegoś powodu znowu musieliśmy na siebie trafić.
-… Hej! Słuchasz mnie? - głos chłopaka wyrwał mnie z zamyślenia.
- Emmm… szczerze? W tym momencie akurat nie – odrzekłam z przepraszającym uśmiechem.
- Super, ja się tu wywnętrzam a ty mnie olewasz…
- Oj tam od razu olewasz. Nie przesadzaj, mogłam się zamyślić. – fajnie, teraz on mnie nie słuchał… robił to specjalnie wiedziałam to. Szturchnęłam go lekko w ramię.
-Hę? Mówiłaś coś? – nie udało mu się jednak zachować powagi i szeroki uśmiech sam pojawił mu się na twarzy.
- Ha ha ha baardzo śmieszne… - Odnotowałam sobie w pamięci, że lubi się odgrywać.
- Dobra, żarty zostawmy na później. Co tu właściwie robisz? – I wtedy przypomniałam sobie, że przyszłam tu tylko po to żeby porozmawiać z Ingą. No trochę czasu mnie nie było, chyba powinnam już wrócić, chociaż z drugiej strony całkiem możliwe, że poszli gdzieś beze mnie.
- Wiesz co? W sumie to chyba powinno mnie tu już nie być. Powiedziałam, że idę na chwilkę porozmawiać z przyjaciółką a tymczasem minęła już godzina.
- Okej, rozumiem. To teraz gdzie się spotkamy? Na trzeciej ławce, za kolejne dwa dni? – dodał uśmiechając się.
- Kto wie. – powiedziałam wstając i idąc w stronę knajpki, którą opuściłam „na chwilę”.
- Agata! Czekaj! – usłyszałam. Wow zapamiętał moje imię. Odwróciłam się i zobaczyłam że Maciek zmierza szybkim krokiem w moją stronę. – Tym razem może zostawisz mi chociaż swój numer co? Byłoby miło raz spotkać cię nie przypadkiem.
- No nie wiem czy powinnam. A co jak okażesz się psycholem i zaczniesz mnie prześladować? – odpowiedziałam jednak tu już nie potrafiłam zachować powagi i na mojej twarzy zagościł szeroki uśmiech.
- Wtedy… jakoś dasz sobie radę. – powiedział odwzajemniając uśmiech. – Mam jednak nadzieję, że chociaż na tyle wzbudzam zaufanie.
- No dobra – powiedziałam wyciągając telefon z kieszeni aby podać mu swój numer.
- Nie znasz swojego numeru na pamięć? – To było szczere zdziwienie mieszające się z (na moje oko) ogromną chęcią wybuchnięcia śmiechem.
Serio? Czemu to zawsze wszystkich dziwi… po prostu nie mam pamięci do cyferek, tak trudno zrozumieć?
- No jakoś nie – moja mina wyrażała wszystko co sądziłam na temat tamtego pytania. Podałam chłopakowi numer i szybko udałam się w stronę knajpki.
- No wreszcie! Gdzieś ty się zapodziała? – powiedziała mama gdy tylko mnie zobaczyła.
- Zagadałam się z Ingą – odpowiedziałam automatycznie.
- Dobra, siadaj, wypij sok i idziemy. Dzisiaj przygotuję obiad w domu.
Wypiłam mój ulubiony pomarańczowy sok i ruszyliśmy w stronę domu. Jak zwykle zaczęłam analizować spotkanie ze skoczkiem i doszłam do dziwnego wniosku, który sam mnie zaskoczył. Wcale nie czułam się jakbym rozmawiała z kimś, kogo widuję tylko na ekranie telewizora czy komputera. Czułam się jakbym rozmawiała ze starym, dobrym kumplem. Byłam wyluzowana i spokojna.  Mama poszła coś upichcić, ojczym zajął laptopa a ja usiadłam na balkonie, gdy mój telefon zaczął dzwonić po raz drugi tego dnia. Nie znałam numeru, który zobaczyłam jednak domyślałam się, do kogo może on należeć. Odebrałam i usłyszałam głos, który słyszałam może z jakieś pół godziny temu.
- No cześć! Teraz i ty masz już mój numer. Mam jedno pytanie… co będzie jeżeli okażesz się psycholką i zaczniesz mnie prześladować? – Słyszałam w jego głosie rozbawienie.
- Wtedy… jakoś dasz sobie radę – powiedziałam cytując jego słowa.
- No dobra, najwyżej jakoś będę musiał z tym żyć. Muszę kończyć, odezwę się.
- Okej, miłego popołudnia – powiedziałam na pożegnanie. Usłyszałam jeszcze „nawzajem” a później się rozłączył.
Zjedliśmy obiad, pograliśmy w karty, nie chciało się nam już nigdzie dzisiaj wychodzić. Totalnie leniwe popołudnie. Wieczorem przeglądając Internet usłyszałam dźwięk przychodzącego sms’a.
Od: Maciek
Jutro chcesz pospać, czy widzimy się rano? :)
Po wymienieniu kilku sms’ów umówiliśmy się na godzinę dziesiątą. Stwierdziliśmy bowiem, że oboje pospalibyśmy troszkę dłużej. Później pisaliśmy już o wszystkim innym. Trochę się poznaliśmy. Matko, piszę z Maćkiem Kotem, traktowałam go już normalnie, jak kumpla, ale to nie zmieniało faktu kim on jest. Na koniec rozmowy napisaliśmy sobie „dobranoc” a ja poszłam spać, nie wierząc w szczęście jakie mnie spotkało.
Rano wstałam, ogarnęłam się i zjadłam lekkie śniadanie. Ojczym już nie spał więc powiedziałam mu, że wychodzę. Pominęłam odpowiedź na jego pytanie „gdzie ty tak znikasz?” i zaczęłam iść w kierunku skoczni.
Już z daleka widziałam, że siedzi na ławce. Spojrzałam na zegarek w telefonie, nie spóźniłam się, co byłoby do mnie podobne. Podeszłam i od razu usiadłam mówiąc „cześć”. 
- Cześć, nie spytałaś czy możesz się dosiąść – powiedział odwracając głowę w moją stronę abym mogła zobaczyć jego uśmiech.
- Przepraszam, czy mogę się dosiąść? – powiedziałam aby formalnością stało się zadość.
- Przecież siedzisz – teraz już zaczął śmiać się na głos. Z natury szybko się irytowałam ale jego śmiech sprawiał radość i mi.
- Dobra, dobra, mniejsza z tym.
Zapadła cisza, ale taka bez napięcia, po prostu przyjemna cisza... oboje wiedzieliśmy o swojej obecności obok i nawet bez słów czuliśmy się dobrze.
Po kilkunastu minutach znowu zaczęliśmy rozmawiać, tematy jakoś same się znajdywały. Później poszliśmy na lody, zamówiłam oczywiście moje ulubione miętowe z kawałkami czekolady. Były pyszne. Około trzynastej stwierdziłam, że muszę już wracać. Stwierdził, że też musi się zbierać ale najpierw chce mi zadać jedno pytanie.
- No okej, pytaj… - odpowiedziałam z uśmiechem. Nie wiedząc czego mam się po nim spodziewać… 
_________________________________________
Pierwsze co muszę Wam powiedzieć to: Przepraszam! W tym rozdziale miało się już wydarzyć zupełnie co innego co miało trochę to urozmaicić jednak za bardzo się rozpisałam a nie chciałam żeby rozdział był przesadnie długi więc postanowiłam zrezygnować z ciągu dalszego.... Mam nadzieję, że mnie nie zabijecie i da się to przeczytać. Obiecuję, że w następnym rozdziale nie będzie już tak kolorowo i pojawi się też trochę... no nie będę zdradzała czego :) 
Oczywiście jak zwykle proszę o opinie, te dobre jak i te złe. Jeżeli to czytacie zostawcie po sobie komentarz :) To dużo dla mnie znaczy... 
Do następnego! Buziaki :* 

PS: Nie wierzę w to co się teraz dzieje... najpierw Bardal... teraz Jacobsen... Z naszej trójki norweskich Andersów został już tylko jeden :( 

6 komentarzy:

  1. Rozdział jest super.
    Mimo iż nie dzieje się w nim za dużo, to bardzo przyjemnie się czyta. :)
    Ciekawe o co Maciek chce się zapytać Agaty. ;)
    Teraz, jak będzie jakiś konkurs drużynowy i Norwegowie będą na podium to nie będzie już praktycznie samych Andersów. ;c Szkoda.
    Pozdrawiam i z niecierpliwością czekam na kolejny. ;*
    Buziaki. ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie lamentuj, rozdział jest świetny :)
    Ciekawi mnie końcówka. O co chce zapytać Maciej Agatę. Mam kilka wizji, ale pewnie i tak nie będą one choć w małym stopniu pasowały do tego co napiszesz.
    Widać, że chociaż znają się dość krótko, traktują siebie jak starych znajomych.
    Czekam na następny i weny życzę :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział jest świetny!
    Kurczę, o co Maciek chce spytać Agatę? Nie mam pojęcia, nawet nie mam jakiejś wizji. To dla mnie jedna wielka nie wiadoma XD Zazdroszczę im sposobu w jaki traktują siebie nawzajem, pomimo, że znają się krótko, rozmawiają tak, jakby znali się od lat. Co do Andreszów, Norge Team bez nich to nie to samo, wiadomo, są inni skoczkowie, ale nic ich nie zastąpi :/ Smutno mi, bo to idole, których pamiętam z czasów jak miałam idk, 7 lat czy coś. Teraz większość z nich już odchodzi, niestety :/
    Czekam na następny!
    Buziaki xx

    OdpowiedzUsuń
  4. Koooocham! ♥♥♥
    Ależ mnie ciekawość zżera, no...
    Bo o co może Maciek zapytać Agatę? Teoretycznie o wszystko, ale czuję, że to może być punkt zwrotny w historii. ;) Chciałabym zacząć teraz przewidywać, snuć jakieś domysły, ale... nie jestem pewna czy cokolwiek z tego się sprawdzi.
    Strasznie mi się podoba! Pisz, Kochana! Pisz, bo świetnie Ci to wychodzi! ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Kochana, nie masz za co przepraszać. Przecież rozdział jest świetny ♥
    Kurczę, ale mnie zaciekawiłaś. Wszystko, co najważniejsze, wydarzyło się w końcówce. O co Maciek zapyta naszą Agatkę? Nawet nie próbuję spekulować, bo pewnie nieźle nas zaskoczysz :)
    Norwegia tylko z jednym Andersem na składzie... Tak chyba jeszcze nigdy nie było. Jakoś tak smutno... :(
    Dużo weny i buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  6. Przybywam z tym cholernym opóźnieniem, ale już jesten. :)
    Świetny rozdział.
    Szczerze mówiąc po porannym oczekiwaniu na Maćka, myślałam, że już się nie spotkają. Jednakże z losu nie można kpić. Widocznie wszystko chciało, aby się spotkali.
    Cieszę się. Maciek jest mega słodki i uroczy. Tak niewinne ze sobą flirtują. Aż miło się czyta. ♥
    Co do ostatniej sceny. O co chciał zapytać Maciek? Umrę z ciekawości! :)
    Czekam na kolejny! ♥
    Buziaki! :*

    OdpowiedzUsuń