"Nie myśl o szczęściu.
Nie przyjdzie - nie zrobi zawodu,
przyjdzie - zrobi niespodziankę"
Nie przyjdzie - nie zrobi zawodu,
przyjdzie - zrobi niespodziankę"
Obudziłam
się rano. Była sobota. Jutro mieliśmy
wyjeżdżać do Zakopanego. Wreszcie się doczekałam. Nie byłam tam już od tylu lat
ale wreszcie udało mi się namówić mamę abyśmy pojechali w Tatry, padło więc na
Zakopane. Jednak musiałam jeszcze przetrwać dzisiejszy dzień a jutro… zobaczę
wreszcie moje ukochane góry. Zawsze tak mam, kiedy czekam na coś z utęsknieniem
czas niemiłosiernie się dłuży. Cały dzień nie mogłam znaleźć sobie miejsca,
niby robiłam wszystko jak w każdą sobotę ale to nie było to samo. Po obiedzie
stwierdziłam że zacznę się pakować, tego akurat nienawidziłam. Ociągając się
wyciągnęłam z szafy walizkę i zaczęłam układać ubrania. Nie obyło się bez moich
ukochanych koszul w kratę, spodni z dziurami (o które zawsze toczyłam wojny z
wychowawczynią. Słyszałam już różne teksty „Czy ciebie w drodze do szkoły
zaatakował jakiś wściekły pies?” „A może uciekałaś przed kimś przez płot?” mama
nawet raz mi je zaszyła! Ale co to dla mnie! Z pomocą nożyczek poradziłam sobie
z tym. Dobra dość opowieści o moich spodniach…). Postanowiłam że zaszaleję i
spakowałam nawet zwiewną czerwoną sukienkę przed kolana! Sukienki zakładałam
tylko od święta no ale… Dalej poszły kosmetyki itd. Na buty razem z mamą brałam
osobną torbę, nie wykonalne było spakowanie wszystkich moich rzeczy do jednej.
Reszta dnia dalej strasznie mi się dłużyła. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić,
kręciłam się po domu aż w końcu ojczym powiedział żebym siadła sobie w jednym
miejscu… Dobra poszłam do siebie i włączyłam telewizor, nie wiem co leciało bo
myślami byłam zupełnie gdzie indziej. Po dwudziestej pierwszej nie wytrzymałam,
poszłam się umyć i położyłam się do łóżka ze słuchawkami w uszach. Po północy
odłożyłam słuchawki i nie bez problemu wreszcie zasnęłam.
Gdy za
oknem, w oddali zaczęły pojawiać się góry, czułam jak ogarnia mnie radość. Nie
mogłam się na nie napatrzeć, czułam że jadę do miejsca, które tak kocham.
Pod dom, w
którym mieliśmy mieszkać, dojechaliśmy z małymi problemami, wiadomo, znaleźć
adres nie jest tak łatwo. Ja tam zawsze lubiłam takie błądzenie i widząc jak
ojczym denerwuje się za kierownicą nie mogłam powstrzymać się od śmiechu. No
cóż, taka byłam, jak raz zaczęłam się śmiać, nie umiałam już przestać. Dom nie
był w samym centrum więc nie musieliśmy martwić się hałasem, mogliśmy w pełni
cieszyć się górską ciszą. Wysiedliśmy z auta, właściciele okazali się bardzo
mili, pokazali nam pokoje. Miałam pokój sama, był on nieduży ale przytulnie
urządzony. Miałam w nim łóżko, szafkę nocną, dużą szafę, stolik a przy nim dwa
krzesła. Oczywiście własna łazienka! Marzenie każdego! Miałam nawet balkon! Już
zaczęłam sobie wyobrażać jak rano wstaję jeszcze lekko zaspana wychodzę na
balkon, wdycham górskie powietrze i patrzę na przepiękny widok moich ukochanych
Tatr. Najbardziej podobało mi się że budynek był w typowym góralskim stylu,
kochałam tego typu domy. Prawie naprzeciwko drzwi do mojego pokoju był pokój
mamy i ojczyma, weszłam i właściwie zaraz wyszłam, wolałam stać na moim
balkonie i napawać się widokiem.
Szybko
rozpakowałam bagaż i razem poszliśmy na pierwszy spacer po Zakopanem. Z naszej
trójki znałam miasto najlepiej, w końcu przez kilka lat z rzędu co rok
przyjeżdżałam tutaj na kolonie. Masa wspomnień, co chwilę przypominałam sobie
jakieś śmieszne sytuacje, nie mogłam powstrzymywać się od uśmiechu. Wszystko
było tak samo piękne jak te parę lat wcześniej, oczywiście masa turystów i
ceny, te dwie rzeczy, które mnie tu denerwowały no ale cóż… nie ma rzeczy bez
skazy. Najbardziej chciało mi się śmiać gdy na Krupówkach zobaczyłam tak dobrze
znanego mi białego niedźwiadka pozującego do zdjęć. Stragany z mnóstwem
pamiątek, wszędzie góralskie kapelusze i owieczki z napisem „Zakopane”. Cały
czas podnosiłam głowę na otaczające nas z każdej strony góry. Wiedziałam, że na
dobry początek pobytu nie mogę sobie odpuścić Wielkiej Krokwi. Minęło trochę
ponad dwadzieścia minut zanim ją ujrzałam. Ten widok zawsze cieszył moje oczy
tak samo.
Oczywiście
mama nie rozumiała mojego zachwytu, nigdy nie czuła ducha skoków narciarskich,
ciekawe po kim to miałam, pamiętam, że gdy byłam mała zawsze oglądałam skoki z
bratem i tatą, więc może po nim… Tak czy siak, Wielkiej Krokwi nigdy nie
widziałam zimą no ale cóż, wszystko jeszcze przede mną. Nie mogłam się na nią
napatrzeć, wiedziałam że podczas pobytu, będę tutaj częstym gościem. Była po
prostu piękna. W moim życiu widziałam kilka skoczni, w Wiśle, Szczyrku,
Karpaczu a nawet mamucią w Harrachovie, która zrobiła na mnie ogromne wrażenie!
Jednak do naszej Zakopiańskiej miałam jakiś szczególny sentyment.
- Dobra, ile
można się zachwycać skocznią? – powiedziała mama, wyrywając mnie z zamyślenia –
idziemy coś zjeść?
- Właśnie
miałem o to spytać – powiedział Krzysiek (ojczym).
Zrobiłam
jeszcze kilka zdjęć, właściwie robiłam je cały czas, prawie wszystkiemu. Nie
znałam się na fotografowaniu tak dobrze jak Madzia ale uwielbiałam wszystko
uwieczniać za pomocą aparatu. Wiedziałam że systematycznie będę musiała czyścić
kartę pamięci i zrzucać zdjęcia na laptopa żeby nie brakło mi pamięci gdzieś na
mieście czy w górach.
Wróciliśmy
bliżej centrum i poszliśmy na pizzę. Moją porcję pochłonęłam dość szybko, nie
zdawałam sobie nawet sprawy z tego jak byłam głodna. No cóż są rzeczy ważne i
ważniejsze, jak widać ważniejsze było zobaczenie skoczni. Poszliśmy się
przejść, rozmawialiśmy o tym co będziemy robić przez te dwa tygodnie. Musiałam
powiedzieć moje:
- Jutro
Gubałówka! Obowiązkowo! Proooszę! Stamtąd jest tak piękny widok, musimyyy –
zaczęłam męczyć mamę.
Ku mojemu
zdziwieniu, nie musiałam ich zbyt długo namawiać. Zgodzili się w miarę szybko i
już nie mogłam doczekać się jutra. Z resztą… nie mogłam doczekać się większości
rzeczy, cieszyłam się ze wszystkiego jak małe dziecko. Taka magia gór.
Wróciliśmy
do domu, podczas wczasów naszą stałą rozrywką było wieczorne granie w karty, a
konkretnie w remika. Nawet czasami udawało mi się wygrać, ale to czasami.
Przekąsiliśmy lekką kolację i poszłam do siebie. Włączyłam laptopa, i zabrałam
go na balkon. Usiadłam na wcześniej przyniesionym przeze mnie krześle i
sprawdziłam wszelkie komunikatory i portale. W sumie nie działo się nic
ciekawego, więc wróciłam do pokoju. Umyłam się i standardowo położyłam się do
łóżka ze słuchawkami. Cały czas patrzyłam w okno i przyglądałam się zarysom
szczytów na tle nieba. Byłam szczęśliwa, szkoda tylko że nie było tu przyjaciół
albo chociaż brata, no ale… nie można mieć wszystkiego. Odłożyłam słuchawki na
szafkę i pogrążyłam się w myślach o tym czy przydarzy mi się tu coś ciekawego,
coś co zmieni moje życie, coś co spowoduje, że życie nabierze dla mnie
większego sensu.
________________________________
No i jestem
z nowym rozdziałem!
Nie jestem z
niego w pełni zadowolona ale wydaje mi się, że nie jest najgorzej J Wiem, że dla niektórych z Was… pewnie
nawet większości, akcja rozkręca się zbyt wolno ale jakoś nie umiałam od razu
przejść do konkretów.
Oczywiście,
liczę na opinie bo to dla mnie znak, że jest przynajmniej ktoś kto to czyta :D
PS. Macie
jakieś piosenki, przy których lubicie czytać? Ja osobiście mam taką jedną -----> Ross Copperman – Holding On And
Letting Go ;) Uwielbiam ją, tekst jest dla mnie
genialny, przy smutnych scenach pozwala mi bardziej wczuć się w postacie zaś
przy weselszych nawet nie zwracam na nią uwagi xD Wtedy lubię jak po prostu coś
gra mi w uszach, nie lubię czytać w ciszy ;)
No to teraz
dziękuję że wytrwaliście i myślę, że kolejny rozdział pojawi się za około
tydzień a w nim wreszcie akcja zacznie się rozkręcać ;p Przynajmniej taką mam
nadzieję :) Pozdrawiam
Świetny rozdział!
OdpowiedzUsuńWszystko dokładnie i ciekawie przedstawione. Widać nie tylko ja kocham góry <3 Akcja moim zdaniem rozwija się w bardzo dobrym tempie i tego ci gratuluję, bo mi się to nie często udaję. Zazdroszczę ci talentu.
Czekam na rozwój wydarzeń i weny życzę, aby ci się dobrze pisało następny rozdział :)
Pozdrawiam!
Oj no nie przesadzajmy z tym talentem xD Ale dziękuję <3
UsuńRozdział jest świetny!
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny i pozdrawiam! :)
Tak wgl to nadrobiłam wszystko, czemu nie mówiłaś, że piszesz ff? Nie wiedziałam, ale na szczęście się dowiedziałam! Świetny rozdział!
OdpowiedzUsuńWszystko wspaniale opisane. Myślałam, że tylko ja śmieje się jak głupia i nie mogę się opanować. Również tak jak główna bohaterka kocham góry, czyżbym była jej klonem? :D Czekam na rozwój wydarzeń i na trzecią część ;)
Buziaki xx /@mxstille
A no tak jakoś wyszło :D Wiedziałam, że sama się dowiesz xD Hahaha :D Może i jesteś klonem, ja tam nie wiem xx
UsuńNo witamy. :**
OdpowiedzUsuńKochana! Przepraszam na poczatku za poślizg z jakim się zjawiam. ;/ miałam nauki co nie miara, więc nawet nie miałam czasu wytknąć nosa zza książek. :(
Ale juz jestem, przeczytalam...
Jejku, też uwielbiam góry! Owszem, chodzenie po nich ma prawo męczyć, na pewno męczy, ale takie wędrówki pomagają fizycznie, jak i psychicznie. :)
Świetnie rozwijasz akcję. Naprawdę dobre tempo sobie obrałaś, a ciekawość?
Stale rośnie! Pisz szybciutko, Kochana! :*
Co do piosenek... też lubię tę piosenkę! Świetnie się przy niej tworzy. :D
Buuziole. ;**
Heej ;* Nie masz za co przepraszać :)
UsuńCo do gór zgadzam się z Tobą w stu procentach :D
Cieszę się bo myślałam, że wszystko dzieje się zbyt wolno :D
Buziaki!! ;**
Hej, wybacz mi moje blisko tygodniowe opóźnienie, ale szkoła, szkoła i jeszcze raz szkoła :/ No, ale do rzeczy. :))
OdpowiedzUsuńPrzepięknie okazałaś Zakopanem. Aż chce się tam pojechać. <3 Zważywszy, że nigdy tam nie byłam. xD
Bardzo mi się podoba akcja. Nie martw się.Wszystko musi się rozkręcić. :)
Wiesz co mnie zastanawia? :) Co wydarzył się z ojcem i bratem naszej bohaterki? Mam nadzieję, że niebawem się tego dowiem. :)
Czekam na kolejne rozdziały! <3
Buziaczki! :*
Nic się nie stało kochana <3 Mam nadzieję, że będziesz miała kiedyś okazje zwiedzić Zakopane :) Cieszę się, że Ci się podoba :) A co do ojca i brata, wszystko w swoim czasie :)
UsuńBuziaki! :*