"Czasem jeden mały przypadek sprawia,
że całkiem niespodziewanie na naszej drodze pojawia się ktoś,
na kogo czekaliśmy od bardzo dawna.
I ta właśnie osoba daje nam szczęście, którego nam brakowało."
Po północy
obudził mnie dzwonek telefonu. Zaspana szybko się zerwałam i spojrzałam na
wyświetlacz „Madzia”. Serce od razu zaczęło mi szybciej bić, pierwsze co
przyszło mi do głowy to myśl, że coś się stało i nie może jutro (a właściwie
już dzisiaj) ze mną jechać. Drżącą ręką podniosłam telefon, odebrałam
przykładając go do ucha.
- Halo? –
spytałam i momentalnie odsunęłam telefon od ucha gdyż usłyszałam jej „jakże
powalający wokal”
- Stoooo
lat, stooo lat, niech żyje, żyjee naaaaam! Nieeeech żyje nam!!! – właściwie to
krzyczała – Życzę ci dużo, dużo zdrówka! Fajnego chłopaka! Spełnienia marzeń!
Najlepszych osiemnastych urodzin, które spędzisz ze mną! Jak najwięcej
przypałów… oczywiście też ze mną! No i wszystkiego, wszystkiego naj!
- Dziękuuuuuję!
– powiedziałam to chyba za głośno, gdyż usłyszałam kaszel ojczyma z sąsiedniego
pokoju – Jesteś kochana ale lepiej idź już spać żebyś mi nie zaspała.
- Dobra,
dobra. To będą Twoje najlepsze urodziny! – mówiła z entuzjazmem.
- Wiem!
- Dobra,
musimy iść spać. Dobranoc moja solenizantko!
- Dobranoc.
– rozłączyłam się i odłożyłam telefon na szafkę przy łóżku. Ale gdy tylko
przyłożyłam głowę do poduszki zaczęły przychodzić wiadomości o nieodebranych
połączeniach… Po chwili usłyszałam dzwonek ponownie, odebrałam szybko, żeby
nikogo w domu nie budzić i nawet nie zdążyłam zobaczyć kto do mnie dzwoni
jednak szybko się dowiedziałam gdy usłyszałam głos Ingi. Złożyła mi życzenia i
zakończyłyśmy rozmowę. Przyszło jeszcze kilka sms’ów ale nawet nie podnosiłam ręki
po telefon. Przeczytam je rano.
Obudziłam
się dość wcześnie, zresztą czemu się dziwić. Jeszcze nie wyszłam z łóżka a już
czułam jak bardzo jestem zdenerwowana. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu i
zobaczyłam trzy wiadomości. Przeczytałam je i odpisałam. Wytrzymałam do szóstej
trzydzieści po czym wstałam i zaczęłam się ogarniać. Napisałam również
wiadomość do Madzi:
Mam
nadzieję, że już nie śpisz :)
Zawsze miała
problem z rannym wstawaniem, zresztą jak ja ale jakoś umiałam sobie z tym
radzić, czego nie można powiedzieć o mojej przyjaciółce. Szybko otrzymałam
odpowiedź:
Oczywiście,
że nie :) Wstałam! :D
W takich
chwilach wszystko robiłam z zadziwiającą prędkością, przez co później musiałam
siedzieć i czekać patrząc na pomału przesuwające się wskazówki zegara. Nie
potrafiłam doprowadzić się do porządku, byłam jak nakręcona. Kiedy już się
ogarnęłam poszłam przygotować sobie coś do zjedzenia. Z trudem cokolwiek
przechodziło mi przez gardło, trwało to dużo dłużej niż zazwyczaj ale zjadłam
śniadanie. Mama oczywiście zadbała abym nie była głodna… przygotowała mi bułki
na drogę (choć ona wcale nie miała być jakaś kosmicznie długa) i jakieś drobne
przekąski, na które nawet nie zwróciłam uwagi wrzucając je do torby. Oczywiście
chyba z pięć razy sprawdzałam, czy na pewno wszystko spakowałam. Wysłuchałam
jeszcze szybkich życzeń od domowników i wyszłam. Z Magdą byłam umówiona o ósmej.
Czekając na nią, nie potrafiłam ustać w miejscu ale wreszcie zobaczyłam ją
idącą w moją stronę. Jej promienny uśmiech widziałam już z daleka pomimo mojej
wady wzroku. Od razu rzuciła mi się na szyję i zaczęła składać mi życzenia po
raz drugi. Przeszłyśmy kawałek na przystanek tramwajowy. Naszym pierwszym celem
podróży były Katowice, z których miałyśmy busa do Wisły. Była sobota rano, więc
w tramwaju nie było tłoku. Z centrum przeszłyśmy kawałek na dworzec autobusowy
i czekałyśmy na busa. Wolałyśmy być trochę wcześniej aby na pewno załapać się
na wolne miejsca. Wokoło kręciło się już kilka osób. Byłam bardzo ciekawa ilu z
nich wybiera się w to samo miejsce co my. Gdy podjechał bus, byłyśmy jednymi z
pierwszych osób jakie wsiadły do pojazdu. Wtedy byłam już spokojniejsza…
dojedziemy. Ja usiadłam oczywiście przy oknie. Widziałam, że pomimo, iż Magda
nie była wielką fanką skoków to też cieszyła się na ten wyjazd, co było dla
mnie ważne. Nie chciałam, żeby było to dla niej męczarnią i znosiła to tylko
dla mnie. Najpierw rozmawiałyśmy jak najęte, po czym ja zaczęłam słuchać muzyki
przez słuchawki a ona wyciągnęła książkę. Zauważyłam kilka osób, które również
jechały na skoki. Poznałam ich po gadżetach oraz dlatego, że między piosenkami słyszałam
urywki ich rozmów. Tak bardzo się cieszyłam, nie chciało mi się wierzyć, w to,
że już dzisiaj zobaczę tych, których tak kochałam widząc tylko na ekranie
telewizora czy komputera. Myślałam tylko o jednym… będę bliżej nich, niż
kiedykolwiek w życiu. Po wczorajszym dniu, mogłam się już spodziewać
wszystkiego. Nie mogłam się doczekać aby ponownie zobaczyć naszych skoczków a
gdy myślałam o wszystkich skoczkach światowej sławy czułam jak serce zaczyna mi
znowu szybciej walić. Podczas drogi dostałam jeszcze kilka wiadomości z
życzeniami, także od Maćka, który zapowiedział mi, że na pewno zapamiętam ten
dzień na zawsze. Już się bałam. Po niecałych dwóch godzinach drogi dojechaliśmy
do Wisły. Pokój miałyśmy wynajęty w centrum. Dość łatwo udało nam się znaleźć
dom, w którym miałyśmy mieszkać. Pokój nie był duży, ale przytulnie urządzony.
Odłożyłyśmy bagaże, zabrałyśmy tylko to co będzie nam potrzebne i poszłyśmy
szukać jakiegoś busa do Malinki, co okazało się dość łatwe. Gdy byłyśmy już na
miejscu było przed jedenastą. Choć do konkursu było jeszcze dużo czasu wszędzie
chodzili kibice, był to piękny widok. Napisałam wiadomość do koleżanki - Kasi,
która także tu była, że jesteśmy już na miejscu. Nie był to jej pierwszy raz na
zawodach więc liczyłam na jej doświadczenie. Pokój miała wynajęty dość blisko
skoczni. Spotkałyśmy się przed skocznią, nie umiałam już powstrzymać emocji.
Czas tak przyspieszył, że sama nie wiedziałam już co się działo. Na szczęście
Kasia, doskonale panowała nad czasem i wiedziała gdzie i kiedy powinnyśmy iść.
Całe szczęście, że tam była bo ja sama nie zorientowałabym się w terenie. Porozmawiałam
jeszcze przez telefon z Patrykiem, który tak się rozgadał składając mi życzenia
urodzinowe, że nie umiał skończyć. Naprawdę się uśmiałam chociaż byłam w takim
humorze, że śmiałam się chyba ze wszystkiego. Pod skocznię schodziło się coraz
więcej ludzi, na szczęście udało nam się zając dobre miejsca w kolejce. Magda
wszystkiemu i wszystkim robiła zdjęcia, zresztą sama jej powiedziałam, żeby
uwieczniła każdy element. A ona ze swoją pasją do fotografowania wypełniała
postawioną przeze mnie misję wzorowo. Ze wszystkich stron docierał do mnie gwar
ludzi. Od momentu gdy zostały otworzone bramki czas zaczął pędzić z
zadziwiającą prędkością. Wszystko działo się tak szybko. Oczekiwanie na
rozpoczęcie konkursu drużynowego i sam jego przebieg. W naszym stojącym
sektorze panowało takie zamieszanie i tłok. Byłyśmy przy samych barierkach
dzięki czemu mogłyśmy z tak bliska przyglądać się idącym po oddanych skokach
skoczkom. Podziwiałam ich cierpliwość do fanów. Byłam tak zaaferowana tym
wszystkim co działo się wokół mnie, że nawet nie wiedziałam kto, które miejsce
aktualnie zajmuje. Drużynówkę wygrali Austriacy, drugie miejsce przypadło Niemcom
a trzecie Polakom. Po zakończeniu konkursu ja i Madzia rozdzieliłyśmy się już z
Kasią i ruszyłyśmy aby spróbować zdobyć zdjęcia i autografy skoczków.
Przepychałyśmy się w tłoku, gdy wreszcie byłyśmy już w pobliżu domków skoczków,
pierwszymi, których zauważyłam była nasza reprezentacja. Wiedziałam, że wśród
nich będzie także Maciek. Musiałam im pogratulować świetnego trzeciego miejsca.
Gdy już się do nich przepchałam szybko im pogratulowałam i już miałam iść w
kierunku tłumu zgromadzonym wokół Austriaków gdy Maciek złapał mnie za rękę i
powiedział
- Czekaj,
pomogę Ci. Mam lepszy sposób niż, przepychanie się wśród tych wszystkich fanów
– co miałam zrobić? Zaufałam mu, wiedziałam, że na pewno lepiej zna teren niż
ja więc pozwoliłam mu się poprowadzić, złapałam Magdę szybko za rękę i
pociągnęłam za sobą. Odciągnął nas na bok, kompletnie nie orientowałam się w
tym co się dzieje, ale po dosłownie minucie może półtora metra dzieliło mnie od
Gregora Schlierenzauera.
- Osobiście
zadbam o to, żebyś miała zdjęcie i autograf każdego – usłyszałam głos Maćka. Po
chwili już szturchał go w ramię i głośno prosił, żeby do nas podszedł. Stałam
jak sparaliżowana gdy przede mną pojawił się Austriak. Nie słyszałam nawet tego
co mówił do niego mój przyjaciel. Gregor uśmiechnął się do mnie i widząc Magdę
z aparatem stanął obok mnie i zapozował do zdjęcia. Na szczęście chwilę przed
zrobieniem zdjęcia trochę się ogarnęłam i mój zastygły w szoku wyraz twarzy
zmienił się na uśmiech. Podpisał mi się także na zdjęciu, które miałam przygotowane
w tym celu. Po chwili pojawili się także Thomas Diethart, Michael Hayboeck i
Stefan Kraft. Podczas zdjęcia z każdym z nich moje serce biło jak szalone ale
przy tym ostatnim stało się ze mną coś dziwnego. To nie były już tylko nerwy. W
moim żołądku zaczęły się dziać dziwne rzeczy. Pierwszą rzeczą, która przykuła
moją uwagę u bruneta były oczy. Te nieziemskie czekoladowe oczy. Nasze
spojrzenia się spotkały. Podszedł objął mnie w talii i pozwolił sobie zrobić
zdjęcie. Po chwili pojawili się przy nas także reprezentanci Polski i stało się
coś co zaskoczyło mnie jeszcze bardziej. Maciek zaintonował głośne Sto lat a
wszyscy wokoło (którzy znali język polski) dołączyli się i zaczęli śpiewać
głośne „Sto lat”. Gdy patrzyłam na te ich uśmiechy było mi tak gorąco. Sama
byłam w szoku, że jeszcze tu stałam a nie zemdlałam z wrażenia. Gdy skończyli
zaczęli mi składać życzenia, ku mojemu zaskoczeniu życzenia składali mi także
skoczkowie Austriaccy. W duchu dziękowałam wszystkim moim nauczycielom
angielskiego za to, że udało im się doprowadzić mój angielski do tak wysokiego
poziomu, że mogłam się bez problemu porozumiewać z obcokrajowcami. Maciek
powiedział, żebyśmy za dziesięć minut były przy busie naszej reprezentacji.
Skoczkowie kontynuowali spełnianie próśb fanów a my poszłyśmy skorzystać
jeszcze z chwili czasu. Bardzo blisko nas pakowali się Norwegowie. Udało nam
się jakoś do nich przebić i udało mi się zdobyć zdjęcie z Johannem Andre
Forfangiem i Andersem Fannemelem oraz ich autografy. Następnie szybko
przedostałyśmy się do busa, o którym wspominał mi Kot. Gdy nas zobaczył,
podszedł i zaoferował podwózkę.
-
Wspominałaś, że macie pokój w centrum. My też mieszkamy w hotelu w Wiśle więc
możecie zabrać się z nami. Na pewno będzie wam wygodniej niż tłuc się jakimś
autobusem z tym tłumem.
- Dzięki.
Chętnie skorzystamy – grzechem byłoby nie skorzystać. Uśmiechnął się i zaprosił
nas do środka. Magda całkiem nieźle dogadywała się z chłopakami. Droga nie była
długa, najgorsze było wydostanie się spod skoczni. Wszędzie samochody i ludzie
nie patrzący gdzie idą. Po chwili byliśmy już pod hotelem, w którym mieszkali.
Nie było stąd daleko do miejsca noclegu mojego i przyjaciółki. Kawałek dalej
widziałam jak z austriackiego busa wychodzą skoczkowie. Zatrzymali się w tym
samym hotelu. Bez problemu rozpoznałam tych, z którymi jeszcze parędziesiąt
minut temu rozmawiałam. Jeden z nich patrzył w naszym kierunku. Był to Stefan.
- Jest
dopiero dwudziesta, wracacie już do siebie czy zostaniecie jeszcze z nami? –
spytał Kamil. Spojrzałam z pytającym wyrazem twarzy na Magdę. Widziałam, że
chce zostać. Chyba trochę się wkręciła w ten inny świat.
- No to
zostaniemy jeszcze chwilę – powiedziałam do chłopaków.
- Dobra, to
bierzemy nasze graty i u kogo w pokoju się spotykamy? – spytał z entuzjazmem
Dawid.
- Może u
mnie i Piotrka? – zasugerował Kamil.
- Okej! –
rzucili na odchodne i pozbierali swoje rzeczy.
- Który to
numer pokoju? – ku mojemu zdziwieniu pytała o to Madzia – dołączę do was za
chwilę, tylko pogadam z chłopakiem – i pokazała na telefon.
- 214 –
powiedział Żyła z uśmiechem.
- Dobra, to
ja już idę, nie zgub się – rzuciłam ze śmiechem w stronę przyjaciółki. I
poszłam za Maćkiem. Najpierw do jego pokoju, żeby zostawił rzeczy, wziął
prysznic a później do pokoju Kamila. Siedzieliśmy, rozmawialiśmy, śmialiśmy się
i komentowaliśmy dzisiejszy konkurs. Nie obyło się także bez obstawiania
wyników jutrzejszego konkursu indywidualnego.
- A Magda
nadal nie przyszła? – rzucił nagle Janek.
-
Faktycznie, nie wiem co z nią… - zaniepokoiłam się – zejdę na dół, może gdzieś
się tam kręci, pewnie się zagadała.
- Pójdę z
tobą! – szybko zareagował Maciek.
- Nie trzeba
– uśmiechnęłam się – nie zgubię się przecież.
Wyszłam z
pokoju i zeszłam na dół. Byłam już przed budynkiem i rozglądałam się w
poszukiwaniu przyjaciółki gdy nagle poczułam, że ktoś na mnie wpadł. Szybko
odwróciłam się wystraszona i nagle ujrzałam już dzisiaj po raz drugi z bliska
te czekoladowe oczy, które mogły należeć tylko do jednej osoby.
-
Przepraszam! Zamyśliłem się i cię nie zauważyłem – zaczął się tłumaczyć Stefan.
Ten angielski ostatnio coraz częściej mi się przydaje.
- Spokojnie,
nic się nie stało… - zobaczyłam jak uważnie mi się przygląda.
- To ty…
przyjaciółka polskiej kadry… dobrze pamiętam?
- Tak to ja.
- Stefan –
powiedział wyciągając rękę na przywitanie.
- Agata –
uścisnęłam ją.
- Jeszcze
raz wszystkiego najlepszego! – teraz na jego twarzy zobaczyłam już wyraźny
uśmiech.
- Jeszcze
raz, dziękuję! – no, Maciek miał rację… ten dzień na pewno zapamiętam…
- Co tutaj
robisz sama? – i wtedy przypomniałam sobie, po co wychodziłam.
- Szukam
przyjaciółki… - ponownie zaczęłam się za nią rozglądać.
- Może to
ona? – wskazał w stronę małego parczku. Spojrzałam w tamtym kierunku. Miał
rację! Dalej spacerowała i rozmawiała przez telefon.
- Taaaak,
dzięki, to ona. Ale nie będę jej przeszkadzać, pójdę na górę, bałam się tylko,
że coś się stało.
- To może
poczekasz na nią… tutaj… będziemy mogli porozmawiać czy coś… - czy ja śniłam?
Czy właśnie Stefan Kraft proponował mi spędzenie wspólnego czasu.
- Poczekaj –
powiedziałam i szybko skierowałam się w stronę Magdy. Podeszłam do niej a ona
odsunęła telefon od ucha.
- Co jest?
Wiem, trochę się zagadałam… już kończę. – powiedziała
- Nie o to
chodzi… znaczy… ile jeszcze czasu mogłabyś z nim rozmawiać? – widziałam na jej
twarzy, że nie wie o co mi chodzi. Pokrótce przedstawiłam jej sytuację na co
zaczęła się śmiać.
- Dobra,
połaź z nim gdzieś tu a ja postaram się jeszcze trochę pogadać.
Odwróciłam
się i skierowałam się w stronę czekającego Austriaka. Z uśmiechem powitał mój
powrót.
-
Powiedziała, że postara się szybko skończyć więc nie będziesz musiał, czekać tu
ze mną długo – uśmiechnęłam się – to może gdzieś tu pospacerujemy?
- Jasne.
Poszliśmy w
stronę parczku, czułam się przy nim tak… inaczej… nawet nie wiem kiedy
oddaliliśmy się od hotelu i zaczęliśmy iść przez centrum. W międzyczasie Stefan
założył na głowę kaptur chcąc uniknąć zaciekawionych spojrzeń i fanów.
- Nie lubisz
tego? Po co się pytam… to pewnie musi być męczące… to całe zamieszanie wokół
ciebie… - zmieniłam temat.
- Lubię,
lubię mieć kontakt z fanami… ale to czasami męczące… zero prywatności… - miałam
okazję poznać prawdziwego Stefana Krafta. Muszę przyznać, że był… inny… inny
niż się spodziewałam. Jasne był moim ulubionym skoczkiem ale nie miałam pojęcia
jaki był. Teraz mogę powiedzieć, że zaskoczył mnie, w pozytywnym tego słowa
znaczeniu. Był szczery… tak, to biło od niego od razu. Pogodny, był typem
wariata wiecznie chcącego żartować i się wygłupiać. Spacerowaliśmy po ciemnym
mieście i rozmawialiśmy. Jedynym źródłem światła były latarnie w oddali,
światła okien i gwiazdy. Czułam się wyjątkowo. Jednak całkowicie straciłam
rachubę czasu. Usłyszałam dzwonek mojego telefonu i zobaczyłam, że dzwoni
Maciek.
-
Przepraszam – mruknęłam do Stefana i odebrałam telefon.
- Gdzie ty
jesteś? – usłyszałam od razu głos przyjaciela.
- Spokojnie.
Przepraszam… straciłam poczucie czasu. Będę za chwilę, czekaj w pokoju Kamila –
wiedziałam, że tam właśnie jest gdyż słyszałam śmiechy drużyny.
- Dobra,
czekamy – i rozłączył się.
- Chyba
powinniśmy już wracać – usłyszałam głos obok siebie.
- Taaaak –
powiedziałam z uśmiechem.
Gdy byliśmy
już pod hotelem powiedział, że odprowadzi mnie pod pokój, chciałam protestować
ale nie dał mi szansy. Gdy już mieliśmy się pożegnać powiedział:
- Dziękuję.
- Za co? –
spojrzałam na niego zdziwiona.
- Za
rozmowę. Za to, że zachowywałaś się tak… normalnie… nie traktowałaś mnie tak
jak wszyscy… jako „wielką gwiazdę”. Przy tobie mogłem się poczuć… normalnie.
- Nie masz
za co dziękować. To była dla mnie ogromna przyjemność – przytulił mnie na
pożegnanie. Mogłam jeszcze przez ułamek sekundy patrzeć w jego oczy i dostrzegać
w nich prawdziwą radość, po czym odwrócił się i poszedł dalej korytarzem. Nagle
przed nim wyrosła sylwetka kogoś kogo nie spodziewałam się już dzisiaj
zobaczyć. Michael.
- Stefan, tu
jesteś… szukaliśmy cię.
- Tak
jestem, jestem, nic mi nie jest. Byłem na spacerze – w tym momencie wzrok
Michaela spoczął na mnie. Uśmiechnęłam się do niego. Po konkursie był dla mnie
miły, składał mi życzenia więc nie widziałam powodu, dlaczego miałabym być dla
niego oschła. Jednak on widział. To nie było już to przyjazne spojrzenie ale
poczułam chłód bijący z jego błękitnych oczu. „A temu o co chodzi?” –
pomyślałam i weszłam do pokoju, przed którego drzwiami stałam już kilka minut.
- No jesteś
wreszcie! – wszyscy ucieszyli się na mój widok – myśleliśmy już, że faktycznie
się zgubiłaś.
- Dobra,
może mam kiepską orientację w terenie ale nie aż tak! – powiedziałam z
pretensją ale i uśmiechem. Widziałam, że Magda świetnie się z nimi dogaduje.
- To co?
Zbieramy się? – powiedziała do mnie.
- Tak, jest
już późno a wy panowie – tu zwróciłam się do chłopaków – musicie się wyspać!
Któregoś z was, chcę jutro widzieć na podium.
- Ma się
rozumieć – dumnie wypiął się Kamil, na co wszyscy wybuchli śmiechem.
- Odprowadzę
Was – zaoferował się Maciek.
- Nie
musisz.
- To nie
było pytanie – powiedział z uśmiechem.
- Dobra, to
chodź – zaśmiałam się. Pożegnałyśmy się ze wszystkimi i wyszliśmy w trójkę z
pokoju.
Maciek
odprowadził nas pod same drzwi a gdy zostałyśmy już same w pokoju, Magda
stwierdziła, że muszę jej wszystko dokładnie opowiedzieć. Położyłam się spać z
myślą, że właśnie kończą się moje najlepsze urodziny w życiu. A jeżeli chodzi o
Michaela… po pewnym czasie zaczęło mi się wydawać, że może źle to wszystko
odczytałam…
__________________________________________
No i jestem i ponownie przepraszam za ten poślizg w czasie! Postaram się to naprawić! :)
No i jak Wam się podoba? Bo mi po części się podoba a po części nie... No ale tak czy siak wreszcie pojawili się Austriacy! :D
Dziękuję, za wszystkie komentarze pod rozdziałami i jak zwykle zachęcam Was do pisania swoich opinii :) Nie przeciągam i do następnego! xx
Buziaki!
Kochana! ;*
OdpowiedzUsuńZacznę od tego, że poślizg nie jest ważny. Ważne, aby Tobie się przyjemnie pisało. Na luzie, spokojnie, pozwalając swojej wenie wypłynąć. ;) A wiesz chyba o tym, że to na co się dłużej czeka, smakuje jeszcze lepiej, prawda? ;* Także żadnymi spóźnieniami się nie przejmuj, bo nie jest nawet warto. Najwierniejszy będą czekać. Ja czekałam! ;* (skromna Klaudia haha ;*)
Druga sprawa... Rozdział wymiata!
Widać, że pisało Ci się go bardzo przyjemnie. Mam rację, czy nie? ^^
I co? Już wkraczasz w niezły etap! Są Austriacy, są przygody.
Zapowiada się niezwykle apetycznie. Czekam na więcej!
Buziole. ;*
Podoba mi się!
OdpowiedzUsuńI w końcu pojawili się Austriacy! Stefan chyba "polubił" Agatę. A Michi, co ta blond pierdoła ma do Agaty ;___; On nawet jej nie zna a już ją zmierzył... Polacy jak zawsze świetni! Zazdroszczę Agacie przyjaźni z Maćkiem, ona ma dostęp do każdego skoczka! Może ja jak pojadę na LGP (o ile w ogóle pojadę, rodzice teraz coś wymyślają, że jednak nie, już sama nie wiem o co im chodzi:/) też poznam jakiegoś skoczka :P
Czekam na kolejny!
Buziaki x
Z góry przepraszam za krótki komentarz, ale muszę się uczyć.
OdpowiedzUsuńRozdział jest wspaniały!
Fajnie,że pojawili się Austriacy.
Jestem ciekawa co wydarzy się w nasnastępnym. ;*
Weny życzę i pozdrawiam! ❤
Nie rozumiem twojego niezadowolenia z tego rozdziału, który moim zdaniem jest bardzo fajny ^^ No, i w końcu pojawili się Austriacy! Tutaj już masz u mnie plus :) Ale wiadomo, tak gdzie oni, tam i problemy :D Czyżby Stefan jakoś "za bardzo" polubił naszą Agatkę? Bo mam wrażenie, że wpadła mu w oko. Jestem ciekawa, co dalej wykombinujesz i jak pociągniesz ten wątek. Czyżby Maciek miał konkurenta? :)
OdpowiedzUsuńBuziaki :**
Rozdział cudowny! <3
OdpowiedzUsuń(zresztą tak jak wszystkie poprzednie) : )
Jednak tak szczerze mówiąc to trochę zmartwił mnie ten rozdział, ponieważ ja od samego początku kibicuję Agacie i Maćkowi.
Teraz pojawił się Stefan i przeczuwam, że on tutaj dosyć sporo namiesza : )
Przez to jeszcze bardziej nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! ;*
Pozdrawiam ;*
Przepraszam! Wiem, to robi się nudne, ale przez ostatni czas wydaje mi się, że doba ma zbyt mało godzin. :/
OdpowiedzUsuńRozdział szalenie mi się podoba! ♥
Takie urodziny jak Agata chciałby mieć każdy! Bynajmniej ja! :D
Wydaje mi się, że Stefan zawrócił w głowie naszej bohaterce. I nie wiem czy myślę dobrze, ale wydaje mi się także, że pojawienie się Krafta może zaburzyć szczęście i spokój pomiędzy Maćkiem i Agatą. Może ona nie ma względem niego jakichś poważniejszych planów, ale wydaje mi się, że Polak zauroczył się dziewczyną...
A Michael? Co go ugryzło? Mam nadzieję, że to spojrzenie było tylko i wyłącznie wytworem wyobraźni naszej bohaterki. ;)
Czekam na kolejny! :*
Buziaki! :*
Jestem! I po raz kolejny najmocniej przepraszam, że tak cię zaniedbałam. To się więcej nie powtórzy, teraz będę się pilnować. I twoich rozdziałów :)
OdpowiedzUsuńCoś mi się wydaje, że Kocisko zyskało rywala. Stefan naprawdę dobrze się prezentuje. Jest zdecydowanie pozytywną osobą.
Całkiem inaczej niż Hayboeck. A tego co ugryzło? Podobnie jak koleżanka u góry mam nadzieję, że tylko się tak przywidziało... przecież Michi nie może być zły, prawda?
Też bym chciała żeby taki chór skoczków zaśpiewał mi "sto lat". Normalnie szalałabym z tydzień, chociaż pewnie najpierw bym zaliczyła glebę. Ale mniejsza o to. To i tak się nie zdarzy, nie ma co gdybać.
I zaciskam łapki jak sobie pomyslę, że Krafti może namieszać Kotowi. Nawet nie wiesz, jak mnie cieszy ta perspektywa.
Pozdrawiam, buziaki ;)
Tak jak obiecałam, będe się pilnować.
I zapraszam do siebie: http://www.niedorosla-milosc.blogspot.com
Lilka :)