"Szczęście nie jest przecież stanem wiecznym.
Zresztą też i nie okresowym.
Szczęście to po prostu taki skurcz serca,
którego doznaje się czasami, kiedy człowieka taka radość,
że wprost trudno ją znieść.
Znika równie szybko jak się pojawia.
I nie ma go, dopóki nie nadejdzie znowu,
by sprawić, że człowiek uzna życie za najwspanialszy dar."
Przez cały
czas biłam się z myślami. Jedna część mnie chciała wyjaśnić sobie to wszystko
ze Stefanem a druga cały czas szeptała, żeby to przemilczeć. Po co go martwić?
Jeszcze nie musiałam stanąć przed tym wyzwaniem gdyż skoczek nie odzywał się i
w sumie to rozumiałam. Zawody, treningi i masa innych obowiązków a gdzie tu
jeszcze znaleźć czas na odpoczynek. Wakacji zostały mi dwa tygodnie. Nie
chciałam przesiedzieć ich bezczynnie w domu wiedząc, że gdy zacznie się rok
szkolny nie będę miała raczej wiele czasu aby zaszaleć. W końcu to już rok
maturalny. Zakuwanie, zakuwanie i jeszcze raz zakuwanie. Na szczęście jak się
okazało na brak wrażeń narzekać nie mogłam.
Dzień jak co
dzień. Nie minęło jeszcze południe a ja siedziałam przed komputerem
przeglądając Internet jak zwykle. Nagle mój telefon zadzwonił, Stefan. Nie
nazwałabym tego normalną rozmową i sama nie do końca wiedziałam co właśnie się
wydarzyło. Powiedział abym za dwie godziny była na rynku. Na moje pytanie „Na
jakim znowu rynku?” odpowiedział z irytacją i rozbawieniem „A ile masz rynków w
mieście?”. Co to miało oznaczać nie wiedziałam. Przecież nie pojawiłby się od
tak nagle w Polsce i to w moim mieście. Okej mieli teraz przerwę gdyż następne
zawody były zaplanowane na za dwa tygodnie. Jednak tak jak prosił postanowiłam,
że zjawię się w wyznaczonym miejscu o wyznaczonej porze. Na rynek miałam około
piętnaście minut. Stałam i wypatrywałam nie wiadomo czego. Rozglądałam się na
wszystkie strony ale nic specjalnego nie widziałam. Ludzie zachowywali się tak jak
zwykle, szara nuda, no może nie taka znowu szara bo akurat słońce nie dawało o
sobie zapomnieć. W pewnej chwili zobaczyłam go. Nie wierzyłam własnym oczom ale
to musiał być on. Kogo jak kogo ale jego rozpoznałabym chyba wszędzie. Nie
wiedziałam co mam zrobić. Na naszych twarzach pojawiły się szerokie uśmiechy a
ja ruszyłam biegiem w jego stronę aby już po chwili rzucić mu się na szyję.
Tęskniłam, cholernie tęskniłam. Rozmawiałam z nim kilka razy przez Internet czy
telefonicznie ale brakowało mi kontaktu fizycznego. Nie ma porównania. Nic nie
zastąpi poczucia bezpieczeństwa i szczęścia jakie czułam w ramionach Stefana.
On nie chciał mnie puścić a i ja nie chciałam się od niego odrywać, jednak w
końcu musieliśmy.
- Co ty
tutaj robisz? – tylko tyle zdołałam wyksztusić.
-
Przyjechałem – powiedział szczerząc się jeszcze bardziej i wzruszając
ramionami. Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Stefan Kraft przyjechał do Polski
tylko po to, żeby się ze mną spotkać i o co ja niby miałam go spytać?
- Sam?
- Chwilowo jest
jeszcze Michi. Nic nie mów – dopowiedział szybko widząc mój wyraz twarzy. No
jasne, przez chwilę nawet o nim zapomniałam. O nim i całej tej historii ze
zdjęciem – on jest tutaj tylko na chwilę. Czeka w hotelu, ja musiałem najpierw
zobaczyć się z tobą.
- Co masz na
myśli mówiąc, że on jest tutaj tylko na chwilę? Przyjechał tu z tobą tylko po
to, żeby zaraz wracać?
- Nie, on
jedzie dalej. Nie mam pojęcia dlaczego. Ostatnio zachowuje się jakoś dziwnie.
Nic nie chciał mi powiedzieć.
- Dziwnie
powiadasz? – uniosłam brwi do góry. A to ciekawe. Gdzież to Michael się
wybiera. Czego on tu może chcieć? No bo raczej dziewczyny w Polsce to on nie
ma.
- To co?
Podejdziemy do hotelu, zostawię walizkę – dopiero teraz ją zauważyłam – i
pokażesz mi miasto?
- W sumie,
to nie wiem czy jest co pokazywać. Z pewnością widziałeś ładniejsze miejsca.
Ale coś wymyślimy – uśmiechnęłam się. Cała ta sytuacja z Michaelem w sumie była
mi na rękę. Kiedy miałam sobie z nim wszystko wyjaśnić jak nie teraz. Nadarzyła
się do tego idealna sytuacja i nie mam zamiaru jej zmarnować. Przynajmniej
spróbuję z nim porozmawiać zanim on rozkręci się na dobre.
Ruszyliśmy w
stronę hotelu, który nie był daleko. Weszliśmy a Stefan od razu wiedział gdzie
iść. A ja poszłam za nim. Weszliśmy do pokoju, w którym siedział nie kto inny
jak Michael. Jego spojrzenie od razu padło na mnie, przeszedł mnie dreszcz. Co
jest? Czyżbym zaczynała się go bać? Co to to nie! Tak łatwo się nie poddam.
Również spiorunowałam go spojrzeniem.
- Cześć –
powiedział lekceważąco.
- No cześć –
niby co mu miałam powiedzieć? Musiałam jakoś pozbyć się Stefana, na góra
piętnaście minut. Chyba nie było co owijać w bawełnę. Trzeba być szczerym.
Przynajmniej teraz.
- Stefan?
Mógłbyś dać mi piętnaście minut z Michaelem? – jakkolwiek dziwnie to nie
zabrzmiało teraz mnie to nie obchodziło – musimy chyba chwilę porozmawiać.
- Yyyyy,
okej? – nie dało się nie zauważyć jego zdziwienia. Z resztą zdziwienia drugiego
Austriaka także. Stefan wyszedł, to poszło zadziwiająco łatwo. Teraz będzie gorzej.
- A ty co
kombinujesz? – spytał.
- Ja? Wybacz
ale tutaj od kombinowania to jesteś chyba ty.
- Nie wiem o
czym mówisz – gra niewiniątko? Nie ze mną te gierki.
- Co ty
powiesz? Mamy mało czasu więc może łaskawie mi wyjaśnisz w co ty grasz?
- Nadal nie
rozumiem – zaczyna mnie to irytować.
- Wysłałeś
to zdjęcie? Wysłałeś. Po co?
- Aleś ty
błyskotliwa. Długo zajęło ci zorientowanie się, że to ja? – na jego twarzy
pojawił się kpiący uśmieszek. O co jemu do cholery chodziło? Z nerwów zaczęłam
zaciskać pięści i przymknęłam na moment powieki. Czułam jak wszystko we mnie
buzuje.
- To nie
było trudne. Człowieku. Powiedz otwarcie co ci leży na wątrobie i miejmy to z
głowy.
- Chcesz
wiedzieć? Proszę bardzo. Jestem przyjacielem Stefana i …
-
Przepraszam, kim jesteś? – musiałam mu przerwać – bo jak przyjaciel to ty się
nie zachowujesz.
- Jestem
przyjacielem Stefana – powtórzył – i wiem jedno. Takie puste lalki jak ty, nie
są dla niego – jego palec był teraz wymierzony we mnie.
- Co? Czy
ciebie do reszty pogięło? – nie powiem, zabolało. Różne wyzwiska na swój temat
słyszałam ale pustej laki jeszcze nie było – Człowieku! Ty nic o mnie nie
wiesz!
- Wiem
wystarczająco dużo. Do tego nie trzeba być geniuszem, żeby widzieć jaka jesteś.
- Tak? Więc
proszę, powiedz mi jaka to ja jestem?
-
Rozpieszczona lalunia, która zawsze wszystko dostaje tak jak chce. Wszystko
musi być tak jak sobie wymyśliła. Poznaje jednego skoczka, a później już fala
kolejnych. Z jednego wyjazdu na drugi. Może cię nie znam zbyt długo ale znam
takie jak ty. Wszystkie takie same, przymilają się do nas ile wlezie. Nic nie
wiedzą o życiu! Zobaczyła sławnego skoczka, więc za tym muszą iść pieniądze! –
do moich oczu pomału zaczęły napływać łzy. Nie patrzyłam już na niego tylko
gdzieś w bok. Z trudem przełknęłam ślinę. Nie potrafiłem odezwać się ani słowem
ale wreszcie udało mi się coś wydusić.
- Nie masz o
mnie pojęcia… nie masz pojęcia o tym co przeżyłam… i teraz gdy w moim życiu
wreszcie pojawiło się szczęście nie pozwolę go zniszczyć takiemu dupkowi jak
ty! – krzyknęłam. Nie potrafiłam już utrzymać nerwów na wodzy.
- Ciekawe co
to królewna przeżyła? – nie chciałam. Nie chciałam mu się zwierzać i opowiadać
mojej historii. Tylko najbliżsi przyjaciele znali ją ze szczegółami. Ale jak
inaczej miałam go do siebie przekonać?
- Chcesz to
masz. Po tym już nie powiesz o mnie „pusta lalka, która od życia dostaje co
tylko chce”. Nigdy nie było tak, że dostawałam wszystko. Właściwie nie miałam
nic. Po tym jak zaginął mój ojciec, nie mieliśmy nawet na chleb. Połowa rodziny
się od nas odwróciła. Chodziliśmy głodni i w używanych ubraniach. Przez drugą
połowę podstawówki wszyscy znajomi się ze mnie naśmiewali bo nie było mnie na
nic stać. Ani w domu ani w szkole nie miałam lekko. Mama w dzień pracowała a w
nocy słyszałam jak płakała, często wychodziła i szukała ojca po mieście choć
wiedziała, że to nie ma sensu. Do tej pory dziękuję Bogu, za to, że moja mama
dała radę i że miałam brata, który zawsze pozwolił mi się wypłakać. W ciągu jednego
dnia nasze życie obróciło się w koszmar. Najchętniej wymazałabym tamten okres z
pamięci. Nigdy nie zapomnę widoku ojca, zakrwawionego i przemarzniętego gdy się
odnalazł po tylu miesiącach. Mama nie chciała go już znać. Tylko ja i brat
wiemy co działo się z nim przez te miesiące. Miałam jeden dzień aby pożegnać
się z ojcem. Miałam go już więcej nie zobaczyć – nie mogłam mówić dalej. Nie
zauważyłam nawet kiedy po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Wiele faktów w
tej opowieści ominęłam. Osunęłam się po ścianie na podłogę. Nie potrafiłam
nawet wspominać tamtego czasu. Michael stał jak zamurowany. Stał i patrzył na
mnie.
-
Przepraszam… - wyjąkał i usiadł przede mną. W tej chwili do pokoju wszedł
Stefan. A ja wybiegłam z pokoju najszybciej jak mogłam, przez załzawione oczy
ledwo co widziałam ale chciałam tylko stąd uciec.
[Stefan]
Gdy
wchodziłem do tego pokoju nie wiedziałem czego mam się spodziewać. Ale to co
zobaczyłem nie zgadzało się z żadną z wersji, które tłoczyły się w moich
myślach. Gdy zobaczyłem ją zapłakaną, wybiegającą z pokoju nie wiedziałem co
robić. Widziałem po Michaelu, że jest strapiony, obwiniał się o coś ale nie
wiedziałem o co. Wstał. Jedyne co w tej chwili mogłem zrobić to dać mu w twarz.
Nie myśląc zbyt wiele wziąłem zamach i z pięści mu przyłożyłem po czym
wyszedłem z pokoju. Wszystko we mnie pulsowało. Nerwy rozdzierały mnie od
środka.
Wyszedłem
przed budynek i zobaczyłem ją na pobliskiej ławce. Już nie płakała. Podszedłem
i usiadłem obok. Objąłem ją ramieniem a ona wtuliła się we mnie.
- Co on ci
zrobił? Na razie dałem mu w zęby ale zawsze mogę wrócić i poprawić –
powiedziałem cicho.
- Co mu
zrobiłeś? – szybko się wyprostowała.
- Dałem mu w
zęby. Nie pozwolę abyś przez kogokolwiek płakała. A już na pewno nie przez
mojego przyjaciela – powiedziałem to choć nie wiedziałem, czy mogę go jeszcze
tak nazwać? W tej chwili podszedł do nas Michael z rozciętą wargą a ja
odruchowo się podniosłem jednak poczułem jak ktoś ciągnie mnie z powrotem.
Agata. Wstała i stanęła naprzeciw Michiego.
-
Wyjaśniliśmy sobie wszystko? – powiedziała do niego.
- Tak.
Jeszcze raz przepraszam… za wszystko.
- I po co
było to wszystko?
- Nie wiem.
Nie miałem
pojęcia o co chodzi. Byłem nieco zdezorientowany, nie powiem, że nie.
- Czy ktoś
może mi wytłumaczyć o co chodzi? – wstałem.
- Musieliśmy
sobie wyjaśnić parę kwestii, prawda Michael? – powiedziała.
- Tak. Nie
wiem jak mam cię za to przepraszać.
- Za co do
cholery? – cała ta sytuacja zaczynała mnie niepokoić.
-
Powiedziałem o parę słów za dużo – powiedział Michi – ale już w porządku –
wyciągnął rękę w kierunku Agaty a ona ją uścisnęła po czym oboje się
uśmiechnęli.
- Dobra, ja
muszę się zbierać. Wracam do Austrii Stefan.
- Do
Austrii? Przecież miałeś jechać dalej, cokolwiek miało to oznaczać.
- Już
nieaktualne – uścisnęliśmy się na pożegnanie i odszedł razem z walizką.
- Zostaliśmy
sami – powiedziała – a właściwie na ile przyjechałeś?
- Na trzy
dni.
[Agata]
Cieszyłam
się. Cieszyłam się, że wyjaśniliśmy sobie wszystko z Michim. Wiedziałam, że nie
mam już się czego obawiać z jego strony. Teraz przez trzy dni mogłam się
cieszyć Stefanem. Miałam go tutaj tylko dla siebie. Spacerowaliśmy,
rozmawialiśmy i wygłupialiśmy się. Wieczorem, podczas spaceru po parku, przy
blasku księżyca było naprawdę romantycznie. Nawet nie wiem kiedy zaczęliśmy się
trzymać za ręce.
- Nie
przypomina ci to naszego pierwszego spaceru? – przerwał ciszę Stefan.
- Wtedy w
Wiśle? Było wspaniale – powiedziałam uśmiechając się do niego.
- Ale teraz
jest lepiej.
W tej chwili
zbliżył się do mnie. Z tak bliska jeszcze nie miałam przyjemności na niego
patrzeć. Niemal stykaliśmy się nosami. Teraz jego oczy wydawały się jeszcze
bardziej brązowe i jeszcze piękniejsze. Nagle poczułam jego gorące wargi na
moich. Najpierw wymienialiśmy się delikatnymi pocałunkami, później zaczął coraz
bardziej wpijać się w moje usta aby nasze pocałunki stały się bardziej
zachłanne. Gdy oderwaliśmy się od siebie szepnął mi do ucha
- Mówiłem,
że tym razem jest lepiej? – nie musiałam na to nic odpowiadać. Mój uśmiech
mówił wszystko. Wtuliłam się w niego i nie potrzebowałam do szczęścia niczego
więcej.
Kolejny
dzień spędziliśmy razem od samego rana do wieczora, tak samo było ostatniego
dnia jego pobytu w Polsce. Popołudniu jednak czekało nas pożegnanie. Najgorsze
ze wszystkich. Wyjątkowo nie chciałam się z nim rozstawać. Chciałabym mieć go
tutaj na zawsze, tylko dla mnie. No ale nie mogłam mieć wszystkiego tak jak
chciałam – jeszcze ktoś mógłby mnie nazwać pustą lalką. Teraz się z tego
śmiałam i wiedziałam, że pozyskałam – choć w dość dziwny sposób – sympatię
kolejnego Austriaka.
Wakacji
pozostało mi jeszcze kilka dni i nie wiedziałam co z nimi zrobić. Więcej
niespodzianek się już nie spodziewałam. Lecz już następnego dnia zadzwonił
Maciek z zaproszeniem na kilka ostatnich dni wakacji do Zakopanego. Dlaczego
miałabym nie skorzystać? Odkąd skończyłam te osiemnaście lat moja mama naprawdę
się zmieniła i nie robiła mi żadnych problemów. Czegoś takiego to się po niej
nie spodziewałam. Spakowałam się i już następnego dnia byłam w drodze do
Zakopanego. Gdy bus się zatrzymał na przystanku zobaczyłam już czekającego
Maćka z szerokim uśmiechem. Wybiegłam z pojazdu i od razu rzuciłam się
przyjacielowi na szyję. Stęskniłam się za nim. Jakoś przyzwyczaiłam się
ostatnio do jego obecności. Wsiedliśmy do auta i przyjechaliśmy do domu Kotów.
Przygotowany pokój gościnny już na mnie czekał. Położyłam torbę przy łóżku po
czym zwarta i gotowa zapytałam:
- To co
robimy? – na co Maciek zaczął się śmiać.
- To co
zawsze? Idziemy na miasto?
- Mogę się
dołączyć? – wpadł do pokoju Kuba na co z Maćkiem wybuchliśmy śmiechem.
- Jasne! –
powiedzieliśmy chórem. Oczywiście musiałam się też przywitać ze starszym z
braci, bez przytulasa nie chciał mnie wypuścić z pokoju.
Mniej więcej
podobnie spędzaliśmy kolejne dni. Państwo Kot okazali się bardzo gościnni i
traktowali mnie jakbym była kimś z rodziny. Dzień przed moim wyjazdem szykowała
się mała impreza. Może nie w takim składzie jak ta pierwsza z moją osobą w
ogrodzie państwa Kot ale w równie dobrej atmosferze. Nie było Piotrka, Janka i
Klimka ale za to reszta nie zawiodła. Wszystko byłoby pięknie gdyby nie mój
dzwoniący telefon. Na wyświetlaczu widniało imię „Patryk”. Czego to mój kochany
brat chciał o takiej porze? Skoro dzwonił o takiej godzinie coś musiało się
stać. Odebrałam i odeszłam kawałek od pozostałych.
- Halo?
- Agata?
Muszę ci coś powiedzieć – słyszałam po jego głosie, że jest zdenerwowany.
- Co jest? –
w tej chwili moi towarzysze nie wiadomo z czego zaczęli głośno się śmiać.
- Gdzie ty
jesteś? – zapytał.
- Ze
znajomymi w Zakopanem ale mów co się dzieje.
- Nie będę
ci psuł wyjazdu. Pogadamy jak wrócisz – zaczynałam się coraz bardziej
denerwować. Chyba było to widać bo Ewa zaczęła iść w moim kierunku.
- Wtedy to
mi dopiero zepsujesz wyjazd jak mi nie powiesz! Jutro wracam ale mów zaraz co
się stało – Ewa była już koło mnie.
- Siedzisz?
- Tak siedzę
– skłamałam zirytowana – no mów wreszcie.
- Ojciec
wyszedł z więzienia… - te słowa uderzyły we mnie z impetem. Poczułam się jakby
ktoś dał mi w twarz. Wszystko zaczęło zamazywać mi się przed oczami, a słowa
Patryka odbijały się echem w mojej głowie. Zaczęłam obsuwać się po pniu drzewa,
przy którym stałam. Po chwili siedziałam już na trawie słysząc głos brata
- Halo?
Agata? Jesteś tam?! – podniosłam telefon ponownie do ucha i powiedziałam:
- Tak,
jestem. Dzięki za informację, wszystko w porządku – po czym rozłączyłam się.
__________________________________
Sama się sobie dziwię ale ten rozdział w miarę mi się podoba :) Mam nadzieję, że Wam również :)
Postanowiłam jednak, że wątek z Michim skończy się dobrze, po co psuć taką wyjątkową przyjaźń? :)
Zachęcam do wyrażania swoich opinii jak zwykle w komentarzach :)
Do następnego!
Na wstępie chcę przeprosić za długość tego komentarza,ale nie mam zbytnio czasu na rozpisywanie się. ;c
OdpowiedzUsuńDobrze,że Agata wyjaśniła sobie wszystko z Michaelem. Nie spodziewałam się, że opowie mu o swojej przeszłości. Przecież on jest praktycznie dla niej obcą osobą.
A niespodzianka Stefana była super! Widać,że czuję coś do Agaty. Inaczej raczej by nie przyjeżdżał.
Rozdział jest cudowny! ❤
Czekam na kolejny i weny życzę.
Pozdrawiam. ;*
Melduję się :)
OdpowiedzUsuńA jednak "wątek z Michim skończy się dobrze" :) Co nie zmienia faktu, że jestem na Michaela wściekła. Nie ocenia się ludzi, których praktycznie się nie zna. A już na pewno nie w taki sposób. Dobrze, że Agata opowiedziała mu prawdę, widać, że porządnie to nim wstrząsnęło. No i Stefan. Uwielbiam go w twoim wykonaniu :) Niespodzianka genialna. Gołym okiem widać, że Agata staje się dla niego kimś więcej niż po prostu przyjaciółką...
Weny i buziaki :**
Przybyłam! :D
OdpowiedzUsuńZakochałam się w Krafcie, po prostu. ♥
Jest tak przekochany, uroczy, niezwykły, tylko... jedna rzecz przestaje mi się podobać. Co? Stefanowi zaczyna na Agacie zależeć w inny, wyjątkowy sposób. Nie jestem przekonana, że to wyjdzie im na dobre...
Michiemu się upiecze, mówisz? Teraz nie wiem czy zasługuje. Postępuje jak ostatnia świnia, przynajmniej w moim odczuciu. Bezpodstawnie ocenia innych, a tak się nie robi! Michi, tak nie wolno, słyszysz?!
Kochana, cudowny rozdział. ;**
Oczywiście, że rozdział mi się podoba!
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz jaka jestem uchachana, że Agata i Michi nareszcie sobie wszystko wyjaśnili... przecież to cudownie!
Gdyby nie to, że leżę przykuta do łóżka, to pewnie skakałabym pod sam sufit. Może i to niesprawiedliwe, że całe to zachowanie pójdzie mu płazem, ale.. czasami tak to już właśnie w życiu bywa. Dobrze, że tak się stało. :)
końcówka tylko nieco mnie zbiła z tropu... ojciec wyszedł z więzienia? Czyli będą kłopoty...
Oczywiście z niecierpliwością czekam na następny rozdział, pozdrawiam serdecznie, Lilka :)
W końcu dotarłam! ;)
OdpowiedzUsuńStefan - miła niespodzianka. ❤
Jestem pewna, że Stefan jest w niej zauroczony. Gdyby było inaczej, po co przyjeżdżałby na 3 dni? :) Poza tym ten pocałunek mówi wiele.... ❤
Nie sądziłam, że konflikt na linii Michi - Agata zakończy się w taki sposób. :o To chyba zdenerwowanie przyczyniło się do tego, że dziewczyna tak bardzo się przed nim otworzyła.
Boję się, że Maciek narobi sobie złudnych nadziei...
Lecę na kolejny rozdział! :*