niedziela, 14 czerwca 2015

Rozdział 11

„Czy można kochać i nienawidzić tę samą osobę?
- Można, ale szybko gubisz się pomiędzy
„wynoś się w cholerę” a „błagam, wróć”


Siedziałam w moim pokoju słuchając muzyki przez słuchawki. To był już ostatni dzień wakacji, jutro miałam pojawić się w szkole i rozpocząć nowy, ostatni już rok w liceum. Powinnam się cieszyć, że znów zobaczę te wszystkie twarze, które zawsze potrafiły poprawić mi humor. Ale ostatnio nie potrafiłam myśleć o niczym innym tylko o wiadomości, którą przekazał mi Patryk telefonicznie. Wiedziałam, że jest małe prawdopodobieństwo aby ojciec pojawił się w domu. Przecież nie wiedział gdzie mieszkam. Ale tak samo było na poprzednim mieszkaniu, wtedy też nie wiedział a jednak skądś się dowiedział. Każdy dzwonek domofonu powodował u mnie mocniejsze bicie serca. Odkąd wróciłam z Zakopanego nie wyszłam z domu. To Madzia i Inga przyszły do mnie, żeby mnie pocieszyć. A jutro musiałam wreszcie opuścić bezpieczne schronienie. Nawet nie chciałam myśleć co by było gdybym zobaczyła ojca przed budynkiem mojej szkoły. Miałam jednak nadzieję, że nie będzie miał czelności się pojawić.
Wczoraj znowu rozmawiałam ze Stefanem. Zauważył, że jestem nie w humorze ale wolałam wymyślić jakąś głupią wymówkę niż powiedzieć mu prawdę. Maciek wiedział. Po telefonie od brata byłam w takim szoku, że po prostu mu powiedziałam. Nawet dokładnie tego nie pamiętam.

***
Gdy zadzwonił budzik nie wiedziałam co się dzieje. Odzwyczaiłam się od niego. Te wakacje minęły tak szybko ale nie zaprzeczalnie były one najlepszymi w moim życiu. Wiedziałam, że ta sielanka nie mogła trwać wiecznie. W wakacje jeszcze to jakoś mogło funkcjonować ale teraz? Wiadome było, że nie będę miała jak spotykać się ani z Maćkiem ani tym bardziej ze Stefanem. No cóż, takie życie… zawsze pozostaje Internet i telefon, dopóki im się to nie znudzi. Faktem jest, że każda rozmowa z jednym lub z drugim sprawiała mi niesamowitą radość. Czułam się wyjątkowo. Ale teraz musiałam wrócić do rzeczywistości. Gdy przekroczyłam mury szkoły zobaczyłam tyle znajomych twarzy, nie wiedziałam już nawet z kim się witam. Oni byli moim lekarstwem na smutki. Przy nich zawsze potrafiłam zapomnieć o trapiących mnie rzeczach. Akademia na szczęście długa nie była. Nawet po nauczycielach było widać, że nie cieszą się z rozpoczęcia nauki. Jak zwykle po rozpoczęciu szliśmy gdzieś ze znajomymi. Na spacer lub po prostu gdzieś posiedzieć i czegoś się napić. Od dawna tyle się nie śmiałam. Schodziliśmy już po schodkach prowadzących do szkoły gdy przy bramie zobaczyłam kogoś kto przywrócił mnie na ziemię. A jednak. Poczułam jak moje ciało oblewa fala gorąca. Największe czułam w sercu. Przez te lata przeżywałam różne etapy. Bardzo za nim tęskniłam, byłam na niego po prostu wściekła i chciałam mu wszystko wygarnąć aż w końcu przyszedł moment obojętności. Był mi obojętny, nie obchodziło mnie co się z nim działo i tak było do dzisiaj. Kiedy go zobaczyłam, już z daleka te wszystkie odczucia jakie do niego żywiłam powróciły. Poczułam, jak bardzo za nim tęskniłam, poczułam ogromną wściekłość, poczułam się bezradna i poczułam, że mimo wszystko, przez cały ten czas go kochałam. Nawet nie wiedziałam, kiedy stanęłam. Stałam jak wryta i na niego patrzyłam. Niektórzy z moich znajomych domyślili się na kogo patrzę, inni nie. Wróciłam na ziemię i ruszyłam razem z resztą przed siebie. Czułam jak jakiś potwór kręci mi się w żołądku. Ręce zaczęły mi się trząść gdy byłam już na tyle blisko żeby zobaczyć te niebieskie oczy, które po nim odziedziczyłam. Byłam już tak blisko niego i po prostu go ominęłam. Nie wiedziałam, co mną kierowało, przymknęłam powieki i go ominęłam. Usłyszałam jak mnie woła, ten głos, ten za którym tęskniłam, ten którego nie potrafiłam sobie już nawet przypomnieć. Odwróciłam się.
- Czego chcesz? – spytałam. A jednak cała złość wzięła nade mną górę.
- Nie przywitasz się?
- Nie – co on sobie wyobrażał? Że rzucę mu się na szyję?
- Jestem twoim tatą, chyba możemy porozmawiać?
- Tatą? Tatą? Teraz nagle jesteś moim tatą? Byłeś nim, przez kilka lat mojego życia. Później przestałeś nim być.
- Nic nie wiesz! – krzyknął.
- Wiem więcej niż ci się wydaje. I nie chcę cię więcej widzieć. Przez tyle lat świetnie ci wychodziło nie interesowanie się nami więc może wróć do tego! – widziałam w jego oczach ból. Od mojego pierwszego słowa tej rozmowy do ostatniego. Ale nie potrafiłam inaczej. Co prawda część mnie pragnęła go przytulić, druga, silniejsza nie chciała go więcej widzieć. Nie po tym wszystkim co nam zrobił. Odwróciłam się a on zawołał mnie ponownie. Tym razem się nie odwróciłam, nie chciałam więcej scen przy znajomych. Poszliśmy do Magdy a ja modliłam się w duchu, żeby za nami nie szedł. Cały czas byłam rozdrażniona, odbiło się to trochę na dzwoniącym do mnie w dobrej intencji Maćku. Pytał jak w szkole a ja oczywiście musiałam się na kimś wyżyć i padło na Kota. Nasza rozmowa zdecydowanie nie należała do najmilszych. Gdy ochłonęłam wyciągnęłam telefon i napisałam do niego wiadomość.
Przepraszam. Byłam zdenerwowana a ty akurat się napatoczyłeś i nie wytrzymałam. Wybaczysz?
Tak, męczyły mnie wyrzuty sumienia, z powodu tego co powiedziałam ojcu i tego co powiedziałam Maćkowi. Zawsze byłam zbyt impulsywna. A ten odpisał mi po ok. piętnastu minutach
Tsa… rozumiem.
No tak… powiedzieć mu coś niemiłego to od razu robi się gburowaty.
Siedzieliśmy u Magdy do szesnastej a później rozeszliśmy się do domów. Gdy szłam, miałam dziwne wrażenie, że ktoś idzie za mną. Domyślałam się także kto to taki a moje domysły potwierdziły się gdy poczułam jak ktoś łapie mnie za rękę. Momentalnie moje ciało przebiegły ciarki a ja ujrzałam tę twarz już drugi raz dzisiaj. Zdecydowanie za dużo jak na jeden dzień.
- Puść! – rzuciłam od razu.
- Chcę porozmawiać.
- Ale ja nie! Kiedyś chciałam! Ale już mi przeszło…
- Córeczko…
- Nie mów tak do mnie. Wyrwałam mu się i pobiegłam w stronę domu. Wiedziałam, że za mną nie poszedł. Czułam to. Wpadłam do domu a tam nikogo nie było, poczułam ulgę. Po moich policzkach spływały łzy. Pierwsze co zrobiłam to nacisnęłam zieloną słuchawkę przy numerze Maćka i czekałam aż odbierze. Nie odbierał. Tak bardzo chciałam z nim porozmawiać a on co? Obraził się? Przysięgam, że kiedyś za te jego humorki go zabiję. Dlaczego wtedy, gdy potrzebuję z nim porozmawiać, on akurat postanawia mnie olewać? Usiadłam na łóżku i włączyłam laptopa. Zaczynałam się uspokajać. Z nadzieją czekałam aż wszystko się włączy. Moje modły zostały wysłuchane, Stefan był na komputerze. Momentalnie się z nim połączyłam i już po chwili widziałam jego uśmiechniętą twarz, która nieco przygasła gdy zobaczył w jakim jestem stanie. Wysłuchał w milczeniu. Opowiedziałam mu wszystko co się dzisiaj wydarzyło. To była jego ogromna zaleta, potrafił słuchać.
- Nie wiem, co mam ci powiedzieć – powiedział gdy skończyłam.
- Gdybyś tu był, nie musiałbyś nic mówić. Wystarczyłoby, żebyś mnie przytulił.
- Nawet nie wiesz jak bardzo bym chciał.
W tym momencie ktoś zadzwonił do drzwi. Wystraszyłam się. Wstałam i podeszłam do drzwi. Nie znałam tego mężczyzny. Wyglądał na kuriera ale jaki kurier przychodzi o takiej godzinie? Otworzyłam drzwi i usłyszałam:
- Agata Klimowska?
- Tak.
- Mam dla pani przesyłkę. Proszę tu pokwitować – i podstawił mi kartkę do podpisu.
Średniej wielkości, dość lekkie pudełko. Wróciłam przed komputer razem z paczką. Widziałam na ustach Austriaka szeroki uśmiech.
- A jednak kurierzy czasami przychodzą w odpowiednim czasie – powiedział szczerząc się.
- To od ciebie? – spytałam zdziwiona.
- Otwórz.
Nie bez trudu odkleiłam taśmę, którą było obklejone pudełko, otworzyłam, a w nim? Ok. czterdziesto centymetrowy brązowy miś trzymający w łapkach serduszko. Szeroko się uśmiechnęłam.
- Może nie możesz przytulić mnie ale może chociaż misia?
Od razu przytuliłam moją maskotkę a co dziwniejsze miała charakterystyczny zapach. Zapach perfum Stefana. Rozkoszowałam się nim zapominając o całym świecie.
- Dziękuję – powiedziałam wysyłając buziaka w stronę ekranu. Na co Austriak odwzajemnił gest – jest słodki.
Po chwili zakończyliśmy rozmowę a ja znalazłam idealne miejsce dla mojego misia, położyłam go na łóżku, zaraz obok wieloletniego już niedźwiadka – prezentu od taty.
Do Maćka już się nie odzywałam choć mnie korciło, stwierdziłam, że skoro nie chce ze mną rozmawiać, uszanuję to.

***
Szkoła rozpoczęła się na dobre. Nauczyciele od samego początku wskoczyli na najwyższe obroty, podkreślając na każdym kroku, że ten rok szkolny jest o wiele krótszy niż dotychczasowe. Oczywiście udawało mi się znajdywać trochę czasu na rozmowy z Austriakiem. A po około dwóch tygodniach od naszej ostatniej rozmowy zadzwonił Maciek. Gdy zobaczyłam jego imię na wyświetlaczu telefonu, zdziwiłam się. Co to się stało, że postanowił zaszczycić mnie rozmową…
- Halo? – powiedziałam odbierając.
- No cześć piękna. Czemu się nie odzywasz? – widzę humorek dopisuje.
- Czy ty sobie jaja robisz? Z tego co pamiętam to ty olałeś moje telefony więc nie będę ci się narzucać. Przeprosiłam a ty jak widać tego nie zrozumiałeś.
- Oj no wybacz. Wkurzony byłem trochę. Jakby na to nie patrzeć trochę po mnie pojechałaś.
- Przeprosiłam.
- Dobra, możemy już do tego nie wracać?
- Jasne, brakowało mi rozmów z tobą – powiedziałam szczerze.
- Mi z tobą też. A teraz mi powiesz co się wtedy stało, że dzwoniłaś?
- Za późno. Musiałam się wygadać i kto inny był do tego bardziej chętny niż ty.
- Hmm, niech zgadnę? Pan idealny Kraft?
- Człowieku! O co tobie do cholery chodzi? Możesz już skończyć z tymi humorkami? Raz jesteś wesoły, po chwili się obrażasz, potem znowu jak gdyby nigdy nic żeby znowu mieć jakieś „ale”.
- Okej, nic nie mówię… więc jak tam u ciebie?
- Dobrze, a raczej średnio… cały czas się uczę…
- A jak sytuacja z ojcem?
- Nie żebym ci wypominała ale jakoś nie byłeś chętny, żeby o nim słuchać…
- Mów…
- Nie ma o czym, nie widziałam się z nim od tamtego dnia. I całe szczęście, nie wiem czy odpuścił czy to cisza przed burzą ale przynajmniej mam spokój.
- To dobrze, wiesz co? Kuba coś ode mnie chce i muszę kończyć.
- Okej, pozdrów go ode mnie.
- Jasne, buziaki!
- Paa – powiedziałam rozłączając się.
Od tamtej rozmowy znowu zaczęliśmy normalnie ze sobą rozmawiać. Oboje dawali mi siłę do tego całego zakuwania. Oprócz tego znajdowałam jeszcze czas na spotkania z Magdą i Ingą. Wszystkie miałyśmy pracy co nie miara ale musiałyśmy od czasu do czasu zrobić sobie babski wieczór. Oczywiście zawsze wypytywały i o Maćka i o Stefana.
- Ale to jesteś ze Stefanem czy nie? Bo w sumie zachowujecie się jak para… – spytała któregoś razu Inga.
- Dziewczyno o jakiej parze tu można mówić? Dzieli nas tyle kilometrów… a nasz jedyny kontakt to rozmowy na Skypie…
Taka była prawda, tęskniłam jak cholera za jego silnymi ramionami, tutaj już nawet miś nie wystarczał. Co prawda obiecał mi, że jak skończy się sezon letni – co miało stać się już wkrótce – będziemy mieli dla siebie więcej czasu ale jakoś nie wiedziałam jak on to sobie wyobraża.

Nie pozostawało mi nic więcej jak tylko utrzymywać z chłopakami stałe kontakty w przerwach między nauką. Kilka razy podczas moich rozmów ze Stefan przerywał nam Michael czy Gregor ale zawsze były to zabawne dodatki do naszych rozmów. Chwilę posiedzieli z nami, żeby dowiedzieć się co u mnie słychać i wracali do normalnych obowiązków. Michael stał się… normalny, tak, to dobre określenie. Nie był już taki jak wcześniej i nie popadł także w drugą skrajność, było optymalnie i miło. Miałam okazję też zamienić kilka słów z Gregorem i okazuje się, że to całkiem miły, szalony człowiek. Mogłam też zaobserwować ich razem kiedy się wygłupiałam. Zachowywali się jak bracia, nie tylko Michi ze Stefanem ale też Gregor, było widać, że są dla siebie przyjaciółmi. Taka paczka to skarb. 
___________________________________
Szczerze mówiąc jest to jeden z rozdziałów, który pisało mi się najtrudniej... nie miałam kompletnie na niego pomysłu no i wyszło coś takiego... mam nadzieję, że daliście radę jakoś przez to przejść. Zauważyłam, że ostatnio jest Was tu coraz mniej i martwi mnie to ;/ Nie wiem, czy tłumaczyć to końcem roku szkolnego czy jest to moja wina...
Nie pozostaje mi nic innego jak napisać: do następnego :)

7 komentarzy:

  1. Już jestem ♥
    Kochana, rozdział naprawdę przyjemny, więc nie można się do niczego przyczepić :)
    Wcale nie dziwię się tak ostrej i oschłej reakcji Agaty na wizytę ojca po latach. Ale z drugiej strony... na pogodzenie się chyba nigdy nie jest za późno, prawda? Stefan, jejku, ale ta przesyłka była urocza :) I wcale się nie dziwię, że Agata tak za nim tęskni. Ale jest jeszcze Maciek. Dzisiaj mnie zirytował. "Pan idealny Kraft?" zabrzmiało co najmniej chamsko... Trzeba odbierać telefony, to nie byłoby takich sytuacji... Ale jemu można wybaczyć ♥
    Weny i buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział cudowny! ❤
    O czym chciał porozmawiać z Agatą jej ojciec? To coś ważnego czy tak po prostu?
    Ogólnie to Agata zareagowała słusznie. Ale wysłuchać go mogła.
    Maciek zachował się strasznie. Najpierw strzelił focha, później jakby nic się nie stało dzwoni do niej, ale dopiero po jakimś czasie i znów ma jakieś preferencje. No bez przesady...
    Za to Stefan. ❤
    Już nie mogę doczekać się kolejnego.
    Pozdrawiam i weny życzę.
    Buziaki. ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam! ;**

    Cytat na samym początku jest cudowny. ♥ Piękny... Taki smutny, zmuszający do refleksji. Cudowny- w każdym bądź razie. ♥
    Co do rozdziału...
    Ja nie mogę. -.- Maciej zachowywać już gorzej to się nie może. Niczym rozwydrzona gwiazdka, która myśli, że jest pępkiem świata. -.- UGH!
    Ale Stefcio- ojjj... On rekompensuje wszystko. ♥
    Chcę więcej! ;*

    Buziole. ;**

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale się narobiło.
    Kociska nie lubię, mam o nim zdanie jak najgorsze, więc wszelkie fochy, obrażania się i inne tego typu utwierdzają mnie tylko w moim zdaniu.
    Za to Kraft... ogólnie Austriacy to taka inna para kaloszy. ;p
    A misiek naprawdę słodki.
    A co do jej ojca - zastanawiam się czy zasada "że lepiej późno niż wcale" znajdzie tu potwierdzenie. Bo przeczucia mam nie takie całkiem jasne...
    Pozdrawiam serdecznie, Lilka :)
    Zapraszam do siebie. Buźka!

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem, z opóźnieniem, ale jestem!
    Zgadzam się z Klaudią, cytat na początku jest genialny! <3
    Kiedyś wkurzała mnie blond pierdoła (teraz już mnie nie wkurza, bo zachowuje się jak człowiek), teraz wkurza mnie Kocisko. Co on sobie myśli?! Maciek, zjedz Snickersa bo zaczynasz strasznie gwiazdorzyć .___. Wali fochy jak mój pięcioletni kuzyn, albo i gorzej. No masakra jakaś.
    Ale Stefan to co innego <3 On to wie jak się zachować w danej sytuacji. Pocieszy, wysłucha, doradzi, wyśle kogoś na swoje zastępstwo (pomysł z misiem był uroczy aw). Agata serio zawróciła mu w głowie, to widać :)
    Co do relacji Agaty z ojcem, to ja myślę, że ona powinna z nim porozmawiać. Widać, że on bardzo tego chce. Moim zdaniem powinna dać mu szansę.
    Kiedy będę mogła oficjalnie się cieszyć z "Sagaty"?
    Oczywiście czekam na kolejny!
    Buziaaaaki x

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak obiecałam, jestem. ;)
    Fantastyczy rozdział, który wywołał we mnie wiele, dość krajnych emocji. ;)
    Zacznę do ojca... To troszkę nietaktowne przychodzić pod szkołę córki i żądać od niej rozmowy. Nie dość, że zniszczył jej dzieciństwo, to swoim zachowaniem, chcąc czy też nie, może ją upokorzyć. Niech zrozumie, że bardzo skrzywdził Agatę, więc ona ma prawo nie chcieć się z nim kontaktować. I tak jest nadzwyczaj dobrą osobą, bo po tym wszystkim jeszcze go kocha...
    Co do pana Krafta.... Uroczy człowiek i będę to powtarzała do znudzenia (a zapewniam, że nie szybko mi się to znudzi xd). Ten misiaczek... ♥ Słodko, słodko, słodko! ♥ Szkoda, że dzielą ich takie ogromne kilometry, ale mówiąc szczerze, to przecież kilometry są tylko dodatkiem do tego, co ich łączy. Mogą nawet spowodować, że ich miłość stanie się jeszcze bardziej żarliwa, ponętna i namiętna... Pytanie tylko, czy można już mówić o miłości...
    Troszkę oburzyło mnie zachowanie Kota.
    OK, Agata zachowała się irracjonalnie, wyżyła się na nim, ale mimo wszystko, przeprosiła... Ten urażony własną dumą, nie odebrał telefonu, kiedy go potrzebowała, a potem miał pretensje o Stefana... Jestem pewna, że jest zazdrosny. Być może to troszkę wina Agaty, bo może nieświadomie daje mu jakieś cienie szansy... Myślę, że powinni porozmawiać. ;)
    Ja w każdym razie kibicuję Stefanowi. :))
    Czekam na kolejny! ♥
    Buziaki! :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Szkoda, że nie wiedziałam wcześniej o tym opowiadaniu, ale już wszystko nadrobiłam. :D

    Będzie krótko, zwięźle i na temat :)
    To opowiadanie jest BOSKIE!!! Kupiłaś mnie w 100% ;)
    Życzę weny i pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń