sobota, 4 lipca 2015

Rozdział 13

,,Miłość to nie staw, w którym można zawsze odnaleźć swoje odbicie.
Miłość ma swoje przypływy i odpływy.
Ma też swoje rozbite okręty, zatopione miasta, ośmiornice,
burze i skrzynie złota i pereł. A perły leżą głęboko"


Wszystko co związane z jutrzejszym wieczorem było już gotowe. Moja kreacja, wizyta u fryzjera załatwiona, makijaż miała mi robić narzeczona Patryka. Wszystko dopięte na ostatni guzik. Przed południem miał przyjechać Stefan, żebyśmy mieli jeszcze choć trochę czasu dla siebie przed balem.
Siedziałam przed laptopem a na ekranie pojawiło się połączenie od Stefana. Z uśmiechem odebrałam i zobaczyłam jego twarz. Byłam już przyzwyczajona, do tego, że ostatnio był nie w sosie choć spodziewałam się dostrzec choć odrobinę entuzjazmu na jego twarzy. Zawiodłam się jednak. Był tak samo przygaszony jak cały czas w ostatnim czasie. Na mojej twarzy nie pozostało nic z uśmiechu, który widniał na niej jeszcze przed paroma sekundami. Miałam złe przeczucie, miewam je często ale tym razem byłam właściwie pewna, że coś jest nie tak.
- Co się stało? – spytałam zrezygnowana.
- Agata… ja… - ostentacyjnie wywrócił oczami po czym skupił się na mnie. Widziałam, że jest mu trudno wykrztusić to co miał do powiedzenia. Sama zaczęłam się już domyślać o co może chodzić jednak wolałam mu nie przerywać nie dopuszczając do siebie tej myśli – przepraszam, ale… nie przyjadę… nie mogę… - a więc jednak! Wystawia mnie! Świetnie… powinnam się cieszyć, że mówi mi o tym dzień wcześniej a nie godzinę! Musiałam się jednak dowiedzieć, co się takiego stało.
- Co? Dlaczego? – czułam jak krew się we mnie gotuje. Czułam jak waliło mi serce, nie wiedziałam czy to ze złości, rozczarowania, strachu czy może smutku…
- Przepraszam cię… nie dam rady… - coś musiało się stać. Wiedziałam, nie zachowywałby się tak bez powodu. Tylko za nic w świecie nie chciał mi powiedzieć co! Zobaczyłam jak chowa twarz w dłoniach. Nie płakał ale był raczej… bezsilny? Załamany? Chyba to właśnie bolało mnie najbardziej. To, że nie wiedziałam o co tak naprawdę chodzi… ale wiedziałam, że dla niego to także nie jest proste.
- Tylko tyle? Nie sądzisz, że należą mi się jakieś dokładniejsze wyjaśnienia?  - w normalnych okolicznościach pewnie byłabym wściekła i bym krzyczała ale nie potrafiłam tego robić, patrząc na niego.
- Wiem, że powinienem to wyjaśnić. Ale nie potrafię, nie mogę tego zrobić… - zapadła cisza ale po chwili powiedział coś, co zdziwiło mnie najbardziej – idź z Maćkiem – cooo? Czy ja się przesłyszałam? Ten chorobliwie zazdrosny człowiek właśnie sam wysyła mnie na bal z Maćkiem? Coś tu zdecydowanie nie grało!
- Żartujesz?! Stefan! Mów mi tu zaraz co się do cholery stało? I czemu mówisz, żebym poszła z nim?
- Tak będzie lepiej. Jeżeli nie możesz iść ze mną, idź z nim…
- Świetnie! Rozumiem, że nie muszę go informować? Załatwiłeś już to z nim?
- Nie… nie rozmawiałem z nim… ale wiem, że się zgodzi.
- Aha, czyli odwołanie wypadu polsko-austriackiego też zostawiasz mi?
- Tego nie odwołuję! Przyjadę do Polski, tylko dzień później. Spotkamy się już na miejscu.
- Chwila… skoro i tak przyjedziesz to co ci szkodzi przyjechać ten jeden dzień wcześniej?
- Wyjaśnię ci to jakoś… tylko… nie teraz. Jak się spotkamy. Przepraszam ale teraz muszę kończyć. Widzimy się za dwa dni – po tych słowach zniknął z ekranu mojego komputera. A mnie pozostawił z milionem myśli na sekundę.
W myślach analizowałam całą naszą rozmowę i zaczęło do mnie docierać to wszystko co się wydarzyło. I jeszcze to jego zdanie „wyjaśnię ci to jakoś”… nie chciałam „jakiegoś” wyjaśnienia, chciałam prawdziwego wyjaśnienia. Szczerze mówiąc odechciało mi się iść na tą całą studniówkę. Czy naprawdę powinnam zadzwonić do Maćka i zapytać, czy pójdzie tam ze mną? Czy to będzie wobec niego w porządku? Może nie będzie chciał być zastępstwem za Wielkiego Nieobecnego? Trzymałam w ręku telefon ale cały czas nie wybrałam numeru. Biłam się z myślami. Zadzwonić czy nie zadzwonić? Iść tam czy nie? W końcu wybrałam numer i nacisnęłam zieloną słuchawkę. Po dwóch sygnałach odebrał…
- Hej królewno. Jak tam przygotowania przed wielkim dniem? – mówił ze śmiechem.
- Proszę cię! To brzmi jakbym wychodziła za mąż a do tego mi się nie spieszy! – zaczęłam się śmiać. To niesamowite jak słysząc jego głos i głupią gadkę potrafiłam zapomnieć o zmartwieniach.
- Dobra, dobra, przed ołtarz cię jeszcze nie wyganiam – zaśmiał się – więc jak przygotowania?
- W sumie wszystko gotowe… oprócz jednego małego szczegółu…
- Cóż to za szczegół? Naszyjnik nie pasuje ci do sukienki? Czy może buty?
- Ha ha ha – powiedziałam z ironią – bardzo śmieszne. To byłby przecież dramat! A tak serio… Maciek?
- No mów co ci leży na wątrobie, bo słyszę, że jesteś jakaś nie w humorze?
- Co robisz jutro wieczorem?
- Pewnie przygotowuję się do naszego wypadu? Ale dlaczego pytasz? Chyba nie…? – nie musiał kończyć, oboje wiedzieliśmy, że się domyślił.
- Tak – nie chciałam tłumaczyć i przytaczać mojej rozmowy z Austriakiem – potowarzysz mi?
- Jeszcze się głupio pytasz! Oczywiście.
- Dziękuję.
- Ale co się właściwie stało? Dlaczego go nie będzie?
- Sama chciałabym to wiedzieć, ale nie rozmawiajmy o tym.
- Okej, musisz mi tylko powiedzieć jedną… dwie rzeczy – powiedział ze śmiechem.
- Jakie?
- O której mam po ciebie być? I… jakiego koloru masz sukienkę? Muszę przecież dopasować krawat – zachciało mi się śmiać. Który facet pamięta, żeby mieć krawat pod kolor sukienki partnerki? To zwykle dziewczyny dbają o takie rzeczy a ja oczywiście nie wykazałam się w tej kwestii.
- Możesz być około siedemnastej? A sukienkę mam błękitną.
- Okej, załatwione! To do jutra!
- Jeszcze raz ci dziękuję! Do jutra – po tych słowach rozłączyłam się.
Byłam mu wdzięczna, nie wiedziałam czy zrobiłam dobrze słuchając rady Stefana (doradca od siedmiu boleści się znalazł…) ale to zrobiłam i już nie miałam co się nad tym zastanawiać.

[Maciek]

Nie powiem, że nie bo ucieszyło mnie to. Ucieszyło mnie to, że Agata zadzwoniła do mnie. Teraz to ja będę przy niej bo on zawiódł. Zastanawia mnie tylko jedno, co takiego się stało, że ją wystawił. Był taki zdeterminowany a tu zaczyna odpuszczać? Nie żeby nie było mi to na rękę… ale to dziwne. Nie przeszkadza mi to, że ułatwia mi drogę ale jeżeli ją skrzywdzi, jeżeli ona spędzi choć jedną noc płacząc przez niego! Jedną noc? Jeżeli choć jedna łza spłynie po jej policzku z jego winy, nie odpuszczę mu tego. Nie będę próbował ich godzić, pokażę mu tylko, że nie rani się osób, na których mi zależy. Ale teraz muszę się skupić na jutrzejszym wieczorze bo więcej takich może nie być mi danych.

***
Pod jej domem byłem za piętnaście siedemnasta, nie spodziewałem się, że się nie spóźnię. Choć już tu byłem, to tylko jeden raz więc to chyba zrozumiałe, że mogłem pomylić drogę. Zadzwoniłem na domofon i usłyszałem głos jej mamy, a przynajmniej tak obstawiałem. Wszedłem do budynku i skierowałem się przed jej drzwi. Wszedłem do domu i przywitałem się z jej ojczymem, który chyba nieco się zdziwił na mój widok.
- Agata nie uprzedziła, że idzie ze mną? Jestem Maciek Kot.
- Ostatnim razem, kiedy pana widziałem jakoś nie mieliśmy okazji porozmawiać panie Maćku – zachciało mi się śmiać. Zawsze mnie śmieszy kiedy ludzie mówią do mnie na „pan” ale jeszcze bardziej gdy robi to facet dość pokaźnej postury.
- Wystarczy Maciek – powiedziałem śmiejąc się. Rozmowę przerwała nam mama Agaty, która sądząc po zachowaniu została uprzedzona przez córkę, że idzie ze mną. W sumie, ciekawe jak zareagowaliby gdyby pojawił się tu Stefan. Pan Krzysiek wyraźnie nie wiedział jak zachować, się widząc mnie więc co by było, gdyby w drzwiach zobaczył tego Austriackiego bęcwała, z którym na dodatek nie umiałby się dogadać po angielsku. Tak czy siak przywitałem się z jej mamą a ona stanęła obok wołając swoją córkę do pokoju. I wtedy ją zobaczyłem, takiej jej jeszcze nie widziałem i nie uwierzyłbym, że ktoś może wyglądać tak pięknie, gdybym nie ujrzał jej na własne oczy. Jej długie blond włosy opadały falami na ramiona, przednie kosmyki zostały podpięte z boku jednak jeden niesforny i tak opadał jej na twarz – zapewne celowo, to zawsze dodaje uroku. Makijaż delikatny i lekki sprawił, że wyglądała jeszcze promienniej niż zazwyczaj. Do tego błękitna rozkloszowana sukienka, bez ramiączek, przed kolano, ten kolor podkreślał barwę jej niebieskich oczu. No i trzeba jej przyznać, że buty dodawały jej kilka centymetrów – nadal nie pojmuję, jak dziewczyny potrafią w tym chodzić… Fakt jest faktem, zobaczyć ją w takim wydaniu to zaszczyt.
Noclegi wszyscy mieli zapewnione w hotelu, w którym odbywał się bal. Zaś zawiezienie nas i przywiezienie następnego dnia należało do zadań Patryka. Z opowieści Agaty dowiedziałem się, że zaoferował się już rok wcześniej. Trzeba przyznać, że równy z niego gość. Gdy znaleźliśmy się przed budynkiem, w którym miała odbyć się zabawa, zaczęła do nas podchodzić masa ludzi. Agata ze wszystkimi witała się całusami w policzek, oczywiście przedstawiała mnie ale i tak nie byłem w stanie zapamiętać tych wszystkich imion. Oprócz niej była tam jeszcze jedna znajoma twarz – Magda! Tej wariatki to już dawno nie widziałem. Chyba co poniektórzy zdziwili się, że ona jako jedyna mnie zna, ale dla mnie to dobrze. Przynajmniej miałem już dwie osoby, z którymi mogłem normalnie rozmawiać. Po chwili wszyscy weszliśmy do środka, gdyż na zewnątrz panował mróz. Normalne zamieszanie, wszyscy zaczęli się krzątać oddając zimowe okrycia do szatni, trzeba przyznać, że dziewczyny były naprawdę wystrojone. Było na co popatrzeć, choć mnie tak naprawdę interesowała tutaj tylko jedna piękność, której miałem zamiar poświęcić całą moją uwagę. Gdy weszliśmy na salę przypomniała mi się moja własna studniówka, co to była za impreza!
[Agata]

Cieszyłam się, że nie zrezygnowałam przez Stefana. Sala wyglądała przepięknie, czułam się jak w pałacu. Wszyscy siedzieliśmy przy okrągłych stołach a ja patrząc na skład naszego wiedziałam, że nawet podczas posiłków nie będzie nudno. Najlepsza ekipa – najlepszy stolik. Uwielbiałam tego typu zabawy, mogłam wybawić i wytańczyć się za wszystkie czasy. Widziałam, że Maciek już nie ograniczał się jedynie do mnie i Magdy ale zaczął też rozmawiać z innymi, chciałam, żeby on też dobrze się tu czuł. Na początek szampan i wszyscy kulturalni jednak już przy dźwiękach pierwszej piosenki większość ruszyła na parkiet. Niektórzy potrzebowali trochę czasu, żeby wprawić się w odpowiedni stan do zabawy. Bawiłam się na parkiecie do stolika podchodząc tylko aby czegoś się napić. To fakt, z czasem pod wpływem napojów alkoholowych tak jak wszyscy robiłam się coraz weselsza. Widziałam, że mój towarzysz także znalazł sobie kumpli, gdy nasze spojrzenia się spotkały uśmiechnęłam się, wywróciłam ostentacyjnie oczami, odwróciłam się i wróciłam do zabawy. Tańczyłam właśnie z jednym z kolegów z równoległej klasy, gdy pojawił się przy nas Maciek. Szybko rzucił „odbijany” i chwycił mnie w ramiona.
- Już myślałam, że nigdy nie przyjdziesz potańczyć.
- Jeszcze nie wiesz na co mnie stać – zaśmiał się a ja zostałam przez niego zmuszona do wykonywania kolejnych obrotów i piruetów. Nawet nieźle sobie radził a całkowicie zaskoczył mnie podczas „wolnego” – całkiem niezły z niego tancerz! Czułam, że alkohol robił swoje ponieważ zaczynało mi się kręcić w głowie ale w końcu nie takie imprezy się przeżyło. Zabawa trwała i trwała bez chwili wytchnienia. Nie miałam zamiaru marnować czasu na jedzenie wolałam tańczyć i wygłupiać się zarówno z Maćkiem jak i z przyjaciółmi ze szkoły. Jednak gdy na stołach pojawiły się wyjątkowo apetycznie wyglądające talerze nie mogłam się powstrzymać. Tak jak się spodziewałam, nawet podczas posiłków wszyscy zanosili się od śmiechu. A ja cieszyłam się chwilą. Kolejne piosenki, kolejne tańce, kolejne drinki. Wiedziałam, że muszę się przewietrzyć więc pożyczyłam od jednego z kumpli marynarkę i wyszłam na taras. Nie było mi nawet zimno gdy otuliłam się ciepłą tkaniną. Było ciemno, księżyc był bardzo dobrze widoczny jednak od czasu do czasu przesłaniały go chmury. Niebo tej nocy było wyjątkowo gwieździste, jakby wszechświat chciał uczynić ten wieczór jeszcze bardziej magicznym. Stałam oparta o balustradę i spoglądałam na ogród, w którym świeciło się kilka latarni. W pewnej chwili poczułam, jak ktoś mnie obejmuje, odwróciłam głowę i zobaczyłam Maćka.
- Jak się bawisz? – spytałam.
- Świetne! Cieszę się, że mogę tu z tobą być – odpowiedział z uśmiechem.
- To dobrze.
- Żałujesz, że nie ma tu jego, prawda? – spojrzałam na niego i zobaczyłam, że spogląda w dal, nie na mnie.
- Nie, to nie tak. Fakt, wyobrażałam sobie to wszystko trochę inaczej, w końcu przez długi czas myślałam, że to on tu będzie… ale nie żałuję, że jesteś tutaj właśnie ty – mimowolnie nie wypowiadaliśmy na głos imienia Austriaka.
- On jest dla ciebie ważny – to nie było pytanie.
- Tak – spojrzałam na niego i wtuliłam się w jego tors, poczułam jak mocno obejmuje mnie ramionami. Gdy podniosłam głowę widziałam, że patrzy na mnie. Staliśmy tak i patrzyliśmy sobie w oczy, nie były to te oczy, które chciałam zobaczyć ale miały w sobie magię. W jednej chwili nasze twarze znalazły się na równi, byłam prawie pewna, że mnie pocałuje ale nie zrobił tego. Byłam mu wdzięczna, że odwrócił się i wszedł z powrotem do budynku, z którego dobiegała głośna muzyka. Poczekałam jeszcze chwilę i także wróciłam na salę. Podeszłam do stolika i wypiłam drinka po czym wróciłam do zabawy. Skakałam, wirowałam, co chwilę tańczyłam z kimś innym. Nikt nie zwracał już uwagi na fryzury, kreacje czy na buty – moje spoczywały spokojnie pod ścianą. Powoli pojedyncze pary zaczęły rozchodzić się do pokoi jednak na parkiecie i przy stolikach nadal znajdowało się dużo ludzi. Nie wiedziałam kiedy znowu zaczęłam tańczyć z Maćkiem. Tańczyliśmy, jednak oboje nie mieliśmy już sił więc nasze ruchy były o wiele wolniejsze. To się wydarzyło w jednej chwili, ułamku sekundy, niedostrzegalnym z mojej perspektywy. Poczułam jak jego gorące usta łączą się z moimi aby już po chwili się rozłączyć. Przymknęłam powieki i spuściłam głowę, nadal trzymając się z nim za ręce. Usłyszałam „przepraszam” padające z jego ust a po chwili już go nie było. Nie wiedziałam czy wyszedł z budynku, czy udał się na taras czy może do pokoju. Nie obchodziło mnie to w tym momencie. Usiadłam przy stoliku i z ludźmi ze szkoły oraz ich osobami towarzyszącymi przesiedziałam rozmawiając, pijąc i śmiejąc się jeszcze około godzinę, choć tego pewna nie jestem ponieważ czas płynął już dla mnie w zupełnie innym tempie…

***

Obudziłam się w pokoju. Nie zwracałam uwagi na nic tylko na tą okropną, znienawidzoną przez wszystkich ludzi suchość w ustach i gardle. Mój wzrok padł na szafeczkę przy łóżku, na której spoczywała szklanka a obok butelka wody. Zaraz sięgnęłam po butelkę i nalałam wody do szklanki. Wypiłam. Za mało. Nalałam drugą szklankę i wypiłam ją. Wtedy dopiero zaczęłam się rozglądać. Na kanapie smacznie spał Maciek. Obok łóżka leżała – nie stała – druga butelka wody. Zaczęłam sobie przypominać, że gdy dotarłam do pokoju jego w nim nie było. Nie potrafiłam także przywołać w pamięci owych butelek z wodą. Wtedy przypomniałam sobie, jak przebudziłam się nad ranem i widziałam jak wchodził do pomieszczenia. Faktycznie, mógł wtedy przynieść napoje dla nas… wiedział, czego będziemy potrzebować rano. Popijając wodę siedziałam i starałam się wszystko sobie uporządkować w głowie, gdyż w moich wspomnieniach ziały luki. Dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że nawet nie wiem, która jest godzina. I gdzie jest moja torebka. Zaczęłam rozglądać się po pokoju i dostrzegłam ją leżącą zaraz przy drzwiach. Oznaczało to, że muszę po nią wstać z wygodnego posłania. Z bólem serca podreptałam po torebkę i wróciłam z nią do łóżka. Wyciągnęłam telefon i sprawdziłam godzinę, była 09:47. Chwila… o której mieliśmy być w górach? O szesnastej. Zdążymy a jak nie, to przecież zrozumieją. Oni… i wtedy uświadomiłam sobie, że czeka mnie dzisiaj spotkanie nie tylko z Kamilem, Ewą, Kubą, Gregorem i Michaelem ale i Stefanem. A tego spotkania w chwili obecnej jakoś nie umiałam sobie wyobrazić.
____________________________
Kochani przybywam z trzynastką! Pechowa? Szczęśliwa? Osądźcie same :)
Mówiąc szczerze dobrze pisało mi się ten rozdział, może dlatego, że wiedziałam od początku do końca jak on ma wyglądać. Uważam też, że nie jest najgorszy, może nawet mi się podoba :) Uwielbiam czytać Wasze komentarze i spekulacje na temat tego, jak wszystko potoczy się dalej, więc dziękuję, Wam za to, że tu jesteście, że to czytacie i komentujecie <3

Jak mijają Wam wakacje? :D Nie wiem jak u Was ale u mnie pogoda istnie wakacyjna :) Do następnego! 

4 komentarze:

  1. Hej, hej. ;*
    Jestem i nawet się tak nie spóźniłam. :D A to nowość w ostatnim czasie, uwierz mi. ^^
    Tak, zdecydowanie masz powód do zadowolenia, ponieważ rozdział jest niemal sięgający perfekcji! Nie, żeby mnie to jakoś zdziwiło w Twoim wykonaniu, aczkolwiek on postawił wiele, wiele, wieeleee, znaków zapytania w mojej głowie. :D
    Matko, zmartwiłam się, jeśli chodzi o Stefana. ;/ Co się stało?! Coś się musiało stać! Ciekawość zżera mnie od środka i to nawet nie masz pojęcia jak bardzo. Od tak nie odpuściłby sobie tego balu, zwłaszcza dając zielone światło i pole do popisu Kotowi. Coś tu nie gra. Tylko właśnie- co?
    Czekam niecierpliwie na wyjaśnienie sprawy oraz na to, jak będzie wyglądał wypad.

    Pozdrawiam. ;**

    OdpowiedzUsuń
  2. Z góry przepraszam za krótki komentarz, ale mimo że są wakacje i czasu powinnam mieć więcej,to jest zupełnie na odwrót. ;c
    Rozdział jest genialny! ❤
    Zresztą jak zwykle.
    Coś mi nie gra z zachowaniem Stefana. Co się stało,że tak nagle zrezygnował z udziału w studniówce Agaty i jeszcze dał jej pozwolenie na pójście z Kotem.
    Wyczekuje następnego i weny życzę.
    Buziaki. ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Już jestem :)
    Kochana, rozdział cudowny, więc jak najbardziej możesz, a raczej musisz, być z niego zadowolona :)
    Nawet nie wiesz, ile pytań chodzi mi teraz po głowie. Co się dzieje z naszym Stefciem? Przestraszyłaś mnie i to nieźle. Taka nagła zmiana? Coś tu nie pasuje. Tym bardziej, że dał tak naprawdę Maćkowi wolną rękę... Nie wiem dlaczego, ale wyczuwam jakiś spisek... Wybacz, ale wszędzie je ostatnio widzę :) Jestem ciekawa, jak przebiegnie to spotkanie, bo na pewno nie będzie łatwe dla Agaty...
    Czekam na kolejny rozdział :) A wakacje, no cóż, nie wiem, jak u ciebie, ale u mnie jest zdecydowanie za gorąco :)
    Weny i buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej Kochana, już jestem! :)
    Rozdział genialny! Jak zwykle. ^^
    Dlaczego Stefan nie przyjechał? Dlaczego tak dziwnie się zachowywał? Zaczynam myśleć, że ktoś zmusił go do tego, by nie pojawiał się na studniówce Agaty. Pierwsza myśl - Maciek. Ale nie, to chyba nie on... Choć nie pała sympatią do Austriaka.
    Maciek jest niesamowicie zakochany w Agacie. Już na pierwszy rzut oka to widać. Obawiam się, że to, iż zaprosiła go na tę uroczystość może dać mu cień nadziei na coś więcej. A ten pocałunek? Hm... :)
    Teraz integracja. Stefan niech lepiej znajdzie sobie dobre wytłumaczenie, bo jak nie, to... :))
    Czekam na kolejny!
    Buziaki! :*

    OdpowiedzUsuń