,,Miłość to nie staw, w którym można zawsze odnaleźć swoje odbicie.
Miłość ma swoje przypływy i odpływy.
Ma też swoje rozbite okręty, zatopione miasta, ośmiornice,
burze i skrzynie złota i pereł. A perły leżą głęboko"
Wszystko co
związane z jutrzejszym wieczorem było już gotowe. Moja kreacja, wizyta u
fryzjera załatwiona, makijaż miała mi robić narzeczona Patryka. Wszystko
dopięte na ostatni guzik. Przed południem miał przyjechać Stefan, żebyśmy mieli
jeszcze choć trochę czasu dla siebie przed balem.
Siedziałam
przed laptopem a na ekranie pojawiło się połączenie od Stefana. Z uśmiechem
odebrałam i zobaczyłam jego twarz. Byłam już przyzwyczajona, do tego, że
ostatnio był nie w sosie choć spodziewałam się dostrzec choć odrobinę
entuzjazmu na jego twarzy. Zawiodłam się jednak. Był tak samo przygaszony jak
cały czas w ostatnim czasie. Na mojej twarzy nie pozostało nic z uśmiechu,
który widniał na niej jeszcze przed paroma sekundami. Miałam złe przeczucie,
miewam je często ale tym razem byłam właściwie pewna, że coś jest nie tak.
- Co się
stało? – spytałam zrezygnowana.
- Agata… ja…
- ostentacyjnie wywrócił oczami po czym skupił się na mnie. Widziałam, że jest
mu trudno wykrztusić to co miał do powiedzenia. Sama zaczęłam się już domyślać
o co może chodzić jednak wolałam mu nie przerywać nie dopuszczając do siebie
tej myśli – przepraszam, ale… nie przyjadę… nie mogę… - a więc jednak! Wystawia
mnie! Świetnie… powinnam się cieszyć, że mówi mi o tym dzień wcześniej a nie
godzinę! Musiałam się jednak dowiedzieć, co się takiego stało.
- Co?
Dlaczego? – czułam jak krew się we mnie gotuje. Czułam jak waliło mi serce, nie
wiedziałam czy to ze złości, rozczarowania, strachu czy może smutku…
-
Przepraszam cię… nie dam rady… - coś musiało się stać. Wiedziałam, nie
zachowywałby się tak bez powodu. Tylko za nic w świecie nie chciał mi
powiedzieć co! Zobaczyłam jak chowa twarz w dłoniach. Nie płakał ale był
raczej… bezsilny? Załamany? Chyba to właśnie bolało mnie najbardziej. To, że
nie wiedziałam o co tak naprawdę chodzi… ale wiedziałam, że dla niego to także
nie jest proste.
- Tylko
tyle? Nie sądzisz, że należą mi się jakieś dokładniejsze wyjaśnienia? - w normalnych okolicznościach pewnie byłabym
wściekła i bym krzyczała ale nie potrafiłam tego robić, patrząc na niego.
- Wiem, że
powinienem to wyjaśnić. Ale nie potrafię, nie mogę tego zrobić… - zapadła cisza
ale po chwili powiedział coś, co zdziwiło mnie najbardziej – idź z Maćkiem –
cooo? Czy ja się przesłyszałam? Ten chorobliwie zazdrosny człowiek właśnie sam
wysyła mnie na bal z Maćkiem? Coś tu zdecydowanie nie grało!
-
Żartujesz?! Stefan! Mów mi tu zaraz co się do cholery stało? I czemu mówisz,
żebym poszła z nim?
- Tak będzie
lepiej. Jeżeli nie możesz iść ze mną, idź z nim…
- Świetnie! Rozumiem,
że nie muszę go informować? Załatwiłeś już to z nim?
- Nie… nie
rozmawiałem z nim… ale wiem, że się zgodzi.
- Aha, czyli
odwołanie wypadu polsko-austriackiego też zostawiasz mi?
- Tego nie
odwołuję! Przyjadę do Polski, tylko dzień później. Spotkamy się już na miejscu.
- Chwila…
skoro i tak przyjedziesz to co ci szkodzi przyjechać ten jeden dzień wcześniej?
- Wyjaśnię
ci to jakoś… tylko… nie teraz. Jak się spotkamy. Przepraszam ale teraz muszę
kończyć. Widzimy się za dwa dni – po tych słowach zniknął z ekranu mojego
komputera. A mnie pozostawił z milionem myśli na sekundę.
W myślach
analizowałam całą naszą rozmowę i zaczęło do mnie docierać to wszystko co się
wydarzyło. I jeszcze to jego zdanie „wyjaśnię ci to jakoś”… nie chciałam
„jakiegoś” wyjaśnienia, chciałam prawdziwego wyjaśnienia. Szczerze mówiąc
odechciało mi się iść na tą całą studniówkę. Czy naprawdę powinnam zadzwonić do
Maćka i zapytać, czy pójdzie tam ze mną? Czy to będzie wobec niego w porządku?
Może nie będzie chciał być zastępstwem za Wielkiego Nieobecnego? Trzymałam w
ręku telefon ale cały czas nie wybrałam numeru. Biłam się z myślami. Zadzwonić
czy nie zadzwonić? Iść tam czy nie? W końcu wybrałam numer i nacisnęłam zieloną
słuchawkę. Po dwóch sygnałach odebrał…
- Hej królewno.
Jak tam przygotowania przed wielkim dniem? – mówił ze śmiechem.
- Proszę
cię! To brzmi jakbym wychodziła za mąż a do tego mi się nie spieszy! – zaczęłam
się śmiać. To niesamowite jak słysząc jego głos i głupią gadkę potrafiłam
zapomnieć o zmartwieniach.
- Dobra,
dobra, przed ołtarz cię jeszcze nie wyganiam – zaśmiał się – więc jak
przygotowania?
- W sumie
wszystko gotowe… oprócz jednego małego szczegółu…
- Cóż to za
szczegół? Naszyjnik nie pasuje ci do sukienki? Czy może buty?
- Ha ha ha –
powiedziałam z ironią – bardzo śmieszne. To byłby przecież dramat! A tak serio…
Maciek?
- No mów co
ci leży na wątrobie, bo słyszę, że jesteś jakaś nie w humorze?
- Co robisz
jutro wieczorem?
- Pewnie
przygotowuję się do naszego wypadu? Ale dlaczego pytasz? Chyba nie…? – nie
musiał kończyć, oboje wiedzieliśmy, że się domyślił.
- Tak – nie
chciałam tłumaczyć i przytaczać mojej rozmowy z Austriakiem – potowarzysz mi?
- Jeszcze
się głupio pytasz! Oczywiście.
- Dziękuję.
- Ale co się
właściwie stało? Dlaczego go nie będzie?
- Sama
chciałabym to wiedzieć, ale nie rozmawiajmy o tym.
- Okej,
musisz mi tylko powiedzieć jedną… dwie rzeczy – powiedział ze śmiechem.
- Jakie?
- O której
mam po ciebie być? I… jakiego koloru masz sukienkę? Muszę przecież dopasować
krawat – zachciało mi się śmiać. Który facet pamięta, żeby mieć krawat pod
kolor sukienki partnerki? To zwykle dziewczyny dbają o takie rzeczy a ja
oczywiście nie wykazałam się w tej kwestii.
- Możesz być
około siedemnastej? A sukienkę mam błękitną.
- Okej,
załatwione! To do jutra!
- Jeszcze
raz ci dziękuję! Do jutra – po tych słowach rozłączyłam się.
Byłam mu
wdzięczna, nie wiedziałam czy zrobiłam dobrze słuchając rady Stefana (doradca
od siedmiu boleści się znalazł…) ale to zrobiłam i już nie miałam co się nad
tym zastanawiać.
[Maciek]
Nie powiem,
że nie bo ucieszyło mnie to. Ucieszyło mnie to, że Agata zadzwoniła do mnie.
Teraz to ja będę przy niej bo on zawiódł. Zastanawia mnie tylko jedno, co
takiego się stało, że ją wystawił. Był taki zdeterminowany a tu zaczyna
odpuszczać? Nie żeby nie było mi to na rękę… ale to dziwne. Nie przeszkadza mi
to, że ułatwia mi drogę ale jeżeli ją skrzywdzi, jeżeli ona spędzi choć jedną
noc płacząc przez niego! Jedną noc? Jeżeli choć jedna łza spłynie po jej
policzku z jego winy, nie odpuszczę mu tego. Nie będę próbował ich godzić,
pokażę mu tylko, że nie rani się osób, na których mi zależy. Ale teraz muszę
się skupić na jutrzejszym wieczorze bo więcej takich może nie być mi danych.
***
Pod jej
domem byłem za piętnaście siedemnasta, nie spodziewałem się, że się nie
spóźnię. Choć już tu byłem, to tylko jeden raz więc to chyba zrozumiałe, że
mogłem pomylić drogę. Zadzwoniłem na domofon i usłyszałem głos jej mamy, a
przynajmniej tak obstawiałem. Wszedłem do budynku i skierowałem się przed jej
drzwi. Wszedłem do domu i przywitałem się z jej ojczymem, który chyba nieco się
zdziwił na mój widok.
- Agata nie
uprzedziła, że idzie ze mną? Jestem Maciek Kot.
- Ostatnim
razem, kiedy pana widziałem jakoś nie mieliśmy okazji porozmawiać panie Maćku –
zachciało mi się śmiać. Zawsze mnie śmieszy kiedy ludzie mówią do mnie na „pan”
ale jeszcze bardziej gdy robi to facet dość pokaźnej postury.
- Wystarczy
Maciek – powiedziałem śmiejąc się. Rozmowę przerwała nam mama Agaty, która
sądząc po zachowaniu została uprzedzona przez córkę, że idzie ze mną. W sumie,
ciekawe jak zareagowaliby gdyby pojawił się tu Stefan. Pan Krzysiek wyraźnie
nie wiedział jak zachować, się widząc mnie więc co by było, gdyby w drzwiach
zobaczył tego Austriackiego bęcwała, z którym na dodatek nie umiałby się
dogadać po angielsku. Tak czy siak przywitałem się z jej mamą a ona stanęła
obok wołając swoją córkę do pokoju. I wtedy ją zobaczyłem, takiej jej jeszcze
nie widziałem i nie uwierzyłbym, że ktoś może wyglądać tak pięknie, gdybym nie
ujrzał jej na własne oczy. Jej długie blond włosy opadały falami na ramiona,
przednie kosmyki zostały podpięte z boku jednak jeden niesforny i tak opadał
jej na twarz – zapewne celowo, to zawsze dodaje uroku. Makijaż delikatny i
lekki sprawił, że wyglądała jeszcze promienniej niż zazwyczaj. Do tego błękitna
rozkloszowana sukienka, bez ramiączek, przed kolano, ten kolor podkreślał barwę
jej niebieskich oczu. No i trzeba jej przyznać, że buty dodawały jej kilka
centymetrów – nadal nie pojmuję, jak dziewczyny potrafią w tym chodzić… Fakt
jest faktem, zobaczyć ją w takim wydaniu to zaszczyt.
Noclegi
wszyscy mieli zapewnione w hotelu, w którym odbywał się bal. Zaś zawiezienie
nas i przywiezienie następnego dnia należało do zadań Patryka. Z opowieści Agaty
dowiedziałem się, że zaoferował się już rok wcześniej. Trzeba przyznać, że
równy z niego gość. Gdy znaleźliśmy się przed budynkiem, w którym miała odbyć
się zabawa, zaczęła do nas podchodzić masa ludzi. Agata ze wszystkimi witała
się całusami w policzek, oczywiście przedstawiała mnie ale i tak nie byłem w
stanie zapamiętać tych wszystkich imion. Oprócz niej była tam jeszcze jedna
znajoma twarz – Magda! Tej wariatki to już dawno nie widziałem. Chyba co
poniektórzy zdziwili się, że ona jako jedyna mnie zna, ale dla mnie to dobrze.
Przynajmniej miałem już dwie osoby, z którymi mogłem normalnie rozmawiać. Po
chwili wszyscy weszliśmy do środka, gdyż na zewnątrz panował mróz. Normalne
zamieszanie, wszyscy zaczęli się krzątać oddając zimowe okrycia do szatni, trzeba
przyznać, że dziewczyny były naprawdę wystrojone. Było na co popatrzeć, choć
mnie tak naprawdę interesowała tutaj tylko jedna piękność, której miałem zamiar
poświęcić całą moją uwagę. Gdy weszliśmy na salę przypomniała mi się moja
własna studniówka, co to była za impreza!
[Agata]
Cieszyłam
się, że nie zrezygnowałam przez Stefana. Sala wyglądała przepięknie, czułam się
jak w pałacu. Wszyscy siedzieliśmy przy okrągłych stołach a ja patrząc na skład
naszego wiedziałam, że nawet podczas posiłków nie będzie nudno. Najlepsza ekipa
– najlepszy stolik. Uwielbiałam tego typu zabawy, mogłam wybawić i wytańczyć
się za wszystkie czasy. Widziałam, że Maciek już nie ograniczał się jedynie do
mnie i Magdy ale zaczął też rozmawiać z innymi, chciałam, żeby on też dobrze
się tu czuł. Na początek szampan i wszyscy kulturalni jednak już przy dźwiękach
pierwszej piosenki większość ruszyła na parkiet. Niektórzy potrzebowali trochę
czasu, żeby wprawić się w odpowiedni stan do zabawy. Bawiłam się na parkiecie
do stolika podchodząc tylko aby czegoś się napić. To fakt, z czasem pod wpływem
napojów alkoholowych tak jak wszyscy robiłam się coraz weselsza. Widziałam, że
mój towarzysz także znalazł sobie kumpli, gdy nasze spojrzenia się spotkały
uśmiechnęłam się, wywróciłam ostentacyjnie oczami, odwróciłam się i wróciłam do
zabawy. Tańczyłam właśnie z jednym z kolegów z równoległej klasy, gdy pojawił
się przy nas Maciek. Szybko rzucił „odbijany” i chwycił mnie w ramiona.
- Już
myślałam, że nigdy nie przyjdziesz potańczyć.
- Jeszcze nie
wiesz na co mnie stać – zaśmiał się a ja zostałam przez niego zmuszona do
wykonywania kolejnych obrotów i piruetów. Nawet nieźle sobie radził a
całkowicie zaskoczył mnie podczas „wolnego” – całkiem niezły z niego tancerz!
Czułam, że alkohol robił swoje ponieważ zaczynało mi się kręcić w głowie ale w
końcu nie takie imprezy się przeżyło. Zabawa trwała i trwała bez chwili
wytchnienia. Nie miałam zamiaru marnować czasu na jedzenie wolałam tańczyć i
wygłupiać się zarówno z Maćkiem jak i z przyjaciółmi ze szkoły. Jednak gdy na
stołach pojawiły się wyjątkowo apetycznie wyglądające talerze nie mogłam się
powstrzymać. Tak jak się spodziewałam, nawet podczas posiłków wszyscy zanosili
się od śmiechu. A ja cieszyłam się chwilą. Kolejne piosenki, kolejne tańce, kolejne
drinki. Wiedziałam, że muszę się przewietrzyć więc pożyczyłam od jednego z
kumpli marynarkę i wyszłam na taras. Nie było mi nawet zimno gdy otuliłam się
ciepłą tkaniną. Było ciemno, księżyc był bardzo dobrze widoczny jednak od czasu
do czasu przesłaniały go chmury. Niebo tej nocy było wyjątkowo gwieździste,
jakby wszechświat chciał uczynić ten wieczór jeszcze bardziej magicznym. Stałam
oparta o balustradę i spoglądałam na ogród, w którym świeciło się kilka
latarni. W pewnej chwili poczułam, jak ktoś mnie obejmuje, odwróciłam głowę i
zobaczyłam Maćka.
- Jak się
bawisz? – spytałam.
- Świetne!
Cieszę się, że mogę tu z tobą być – odpowiedział z uśmiechem.
- To dobrze.
- Żałujesz,
że nie ma tu jego, prawda? – spojrzałam na niego i zobaczyłam, że spogląda w
dal, nie na mnie.
- Nie, to
nie tak. Fakt, wyobrażałam sobie to wszystko trochę inaczej, w końcu przez
długi czas myślałam, że to on tu będzie… ale nie żałuję, że jesteś tutaj
właśnie ty – mimowolnie nie wypowiadaliśmy na głos imienia Austriaka.
- On jest
dla ciebie ważny – to nie było pytanie.
- Tak –
spojrzałam na niego i wtuliłam się w jego tors, poczułam jak mocno obejmuje
mnie ramionami. Gdy podniosłam głowę widziałam, że patrzy na mnie. Staliśmy tak
i patrzyliśmy sobie w oczy, nie były to te oczy, które chciałam zobaczyć ale
miały w sobie magię. W jednej chwili nasze twarze znalazły się na równi, byłam
prawie pewna, że mnie pocałuje ale nie zrobił tego. Byłam mu wdzięczna, że
odwrócił się i wszedł z powrotem do budynku, z którego dobiegała głośna muzyka.
Poczekałam jeszcze chwilę i także wróciłam na salę. Podeszłam do stolika i
wypiłam drinka po czym wróciłam do zabawy. Skakałam, wirowałam, co chwilę
tańczyłam z kimś innym. Nikt nie zwracał już uwagi na fryzury, kreacje czy na
buty – moje spoczywały spokojnie pod ścianą. Powoli pojedyncze pary zaczęły
rozchodzić się do pokoi jednak na parkiecie i przy stolikach nadal znajdowało
się dużo ludzi. Nie wiedziałam kiedy znowu zaczęłam tańczyć z Maćkiem.
Tańczyliśmy, jednak oboje nie mieliśmy już sił więc nasze ruchy były o wiele
wolniejsze. To się wydarzyło w jednej chwili, ułamku sekundy, niedostrzegalnym
z mojej perspektywy. Poczułam jak jego gorące usta łączą się z moimi aby już po
chwili się rozłączyć. Przymknęłam powieki i spuściłam głowę, nadal trzymając
się z nim za ręce. Usłyszałam „przepraszam” padające z jego ust a po chwili już
go nie było. Nie wiedziałam czy wyszedł z budynku, czy udał się na taras czy
może do pokoju. Nie obchodziło mnie to w tym momencie. Usiadłam przy stoliku i
z ludźmi ze szkoły oraz ich osobami towarzyszącymi przesiedziałam rozmawiając,
pijąc i śmiejąc się jeszcze około godzinę, choć tego pewna nie jestem ponieważ
czas płynął już dla mnie w zupełnie innym tempie…
***
Obudziłam
się w pokoju. Nie zwracałam uwagi na nic tylko na tą okropną, znienawidzoną
przez wszystkich ludzi suchość w ustach i gardle. Mój wzrok padł na szafeczkę
przy łóżku, na której spoczywała szklanka a obok butelka wody. Zaraz sięgnęłam
po butelkę i nalałam wody do szklanki. Wypiłam. Za mało. Nalałam drugą szklankę
i wypiłam ją. Wtedy dopiero zaczęłam się rozglądać. Na kanapie smacznie spał
Maciek. Obok łóżka leżała – nie stała – druga butelka wody. Zaczęłam sobie
przypominać, że gdy dotarłam do pokoju jego w nim nie było. Nie potrafiłam
także przywołać w pamięci owych butelek z wodą. Wtedy przypomniałam sobie, jak
przebudziłam się nad ranem i widziałam jak wchodził do pomieszczenia.
Faktycznie, mógł wtedy przynieść napoje dla nas… wiedział, czego będziemy
potrzebować rano. Popijając wodę siedziałam i starałam się wszystko sobie
uporządkować w głowie, gdyż w moich wspomnieniach ziały luki. Dopiero wtedy
uświadomiłam sobie, że nawet nie wiem, która jest godzina. I gdzie jest moja
torebka. Zaczęłam rozglądać się po pokoju i dostrzegłam ją leżącą zaraz przy
drzwiach. Oznaczało to, że muszę po nią wstać z wygodnego posłania. Z bólem
serca podreptałam po torebkę i wróciłam z nią do łóżka. Wyciągnęłam telefon i
sprawdziłam godzinę, była 09:47. Chwila… o której mieliśmy być w górach? O
szesnastej. Zdążymy a jak nie, to przecież zrozumieją. Oni… i wtedy
uświadomiłam sobie, że czeka mnie dzisiaj spotkanie nie tylko z Kamilem, Ewą,
Kubą, Gregorem i Michaelem ale i Stefanem. A tego spotkania w chwili obecnej
jakoś nie umiałam sobie wyobrazić.
____________________________
Kochani
przybywam z trzynastką! Pechowa? Szczęśliwa? Osądźcie same :)
Mówiąc
szczerze dobrze pisało mi się ten rozdział, może dlatego, że wiedziałam od
początku do końca jak on ma wyglądać. Uważam też, że nie jest najgorszy, może
nawet mi się podoba :) Uwielbiam czytać Wasze komentarze i spekulacje na temat
tego, jak wszystko potoczy się dalej, więc dziękuję, Wam za to, że tu
jesteście, że to czytacie i komentujecie <3
Jak mijają
Wam wakacje? :D Nie wiem jak u Was ale u mnie pogoda istnie wakacyjna :) Do
następnego!
Hej, hej. ;*
OdpowiedzUsuńJestem i nawet się tak nie spóźniłam. :D A to nowość w ostatnim czasie, uwierz mi. ^^
Tak, zdecydowanie masz powód do zadowolenia, ponieważ rozdział jest niemal sięgający perfekcji! Nie, żeby mnie to jakoś zdziwiło w Twoim wykonaniu, aczkolwiek on postawił wiele, wiele, wieeleee, znaków zapytania w mojej głowie. :D
Matko, zmartwiłam się, jeśli chodzi o Stefana. ;/ Co się stało?! Coś się musiało stać! Ciekawość zżera mnie od środka i to nawet nie masz pojęcia jak bardzo. Od tak nie odpuściłby sobie tego balu, zwłaszcza dając zielone światło i pole do popisu Kotowi. Coś tu nie gra. Tylko właśnie- co?
Czekam niecierpliwie na wyjaśnienie sprawy oraz na to, jak będzie wyglądał wypad.
Pozdrawiam. ;**
Z góry przepraszam za krótki komentarz, ale mimo że są wakacje i czasu powinnam mieć więcej,to jest zupełnie na odwrót. ;c
OdpowiedzUsuńRozdział jest genialny! ❤
Zresztą jak zwykle.
Coś mi nie gra z zachowaniem Stefana. Co się stało,że tak nagle zrezygnował z udziału w studniówce Agaty i jeszcze dał jej pozwolenie na pójście z Kotem.
Wyczekuje następnego i weny życzę.
Buziaki. ;*
Już jestem :)
OdpowiedzUsuńKochana, rozdział cudowny, więc jak najbardziej możesz, a raczej musisz, być z niego zadowolona :)
Nawet nie wiesz, ile pytań chodzi mi teraz po głowie. Co się dzieje z naszym Stefciem? Przestraszyłaś mnie i to nieźle. Taka nagła zmiana? Coś tu nie pasuje. Tym bardziej, że dał tak naprawdę Maćkowi wolną rękę... Nie wiem dlaczego, ale wyczuwam jakiś spisek... Wybacz, ale wszędzie je ostatnio widzę :) Jestem ciekawa, jak przebiegnie to spotkanie, bo na pewno nie będzie łatwe dla Agaty...
Czekam na kolejny rozdział :) A wakacje, no cóż, nie wiem, jak u ciebie, ale u mnie jest zdecydowanie za gorąco :)
Weny i buziaki :**
Hej Kochana, już jestem! :)
OdpowiedzUsuńRozdział genialny! Jak zwykle. ^^
Dlaczego Stefan nie przyjechał? Dlaczego tak dziwnie się zachowywał? Zaczynam myśleć, że ktoś zmusił go do tego, by nie pojawiał się na studniówce Agaty. Pierwsza myśl - Maciek. Ale nie, to chyba nie on... Choć nie pała sympatią do Austriaka.
Maciek jest niesamowicie zakochany w Agacie. Już na pierwszy rzut oka to widać. Obawiam się, że to, iż zaprosiła go na tę uroczystość może dać mu cień nadziei na coś więcej. A ten pocałunek? Hm... :)
Teraz integracja. Stefan niech lepiej znajdzie sobie dobre wytłumaczenie, bo jak nie, to... :))
Czekam na kolejny!
Buziaki! :*